MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Pochyleni

Z góry przepraszam, bo jeśli Ksiądz i Państwo mają już dość tematu rodziny królewskiej, to dolewam oliwy do ognia… ale muszę! Choć nie będzie wprost o Windsorach, ale o tym, jak żegnali wraz z milionami innych osób Seniorkę rodu. Uznałam, że to wydarzenie historyczne i warto spojrzeć na transmisję, co uczyniłam.

Ze współczuciem patrzyłam, jak bliscy Elżbiety II pochylają się nad Jej śmiercią bez krzty prywatności. To musi być trudne. Jednak bardziej moją uwagę przykuło coś innego. Gdy trumna z ciałem Monarchini jechała przez ulice Londynu, zebrani bili brawo. Pomyślałam, że jest w tym coś pięknego, rodzaj podziękowania, pożegnania, spontaniczny gest. Jednak na ekranie telewizora nie zobaczyłam nikogo klaszczącego. Kamera ukazywała tłum ludzi pochylonych nie nad śmiercią Królowej, ale nad ekranami smartfonów. Każdy starał się uwiecznić ten moment, nagrywając film, robiąc zdjęcia. W efekcie byli jakby zupełnie gdzieś indziej, nieobecni. Nie przeżywali tej chwili, by móc ją potem wspominać. Podobno jest na to konkretna nazwa: pokolenie pochylonych głów. Głów schowanych w urządzeniach. Wychowywałam się w czasach, kiedy w aparacie mieliśmy do dyspozycji 24 klatki. Ewentualnie 36. Ale zdjęcia trafiały do albumów i dzisiaj przywołują wspomnienia. Teraz możliwości są nieograniczone. Robimy tysiące zdjęć, nagrywamy filmy, ale… do większości z nich nie wracamy. A z pogrzebu Elżbiety II jest wiele profesjonalnych ujęć, nie trzeba polegać na prywatnych. Kto więc klaskał? Pewnie kilka osób, niewidocznych zza kamery, ale na szczęście słyszalnych. I z pewnością pochylonych nad istotą wydarzenia.

Na koniec pytanie. Skoro tak wiele mówi się o problemie uzależnienia od smartfonów, skoro widać to tak mocno na każdym kroku i chyba każdy ma coś w tej kwestii za uszami, czy słychać też o tym w konfesjonale? Nie proszę o zdradzanie tajemnicy spowiedzi, ale o ukazanie ogólnego trendu. Spowiadamy się z tego pochylenia?