Polsce należy się Nobel

O konieczności partnerskiego
dialogu, europejskich konsekwencjach
konfliktu na Ukrainie
i pakiecie Fit for 55
z europoseł Beatą Kempą
rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Wojciech Iwanowski: Pani Poseł, w minionym roku wciąż mogliśmy słyszeć o „dialogu” pomiędzy Rządem RP a Komisją Europejską. Było to rzeczywiste spotkanie partnerów czy może raczej dyktat?
Beata Kempa: Bardzo byśmy chcieli, żeby to było spotkanie partnerów. Wstępując do Wspólnoty Europejskiej, dołączaliśmy do grupy państw szanujących siebie, swoją autonomię i tradycję. Za tym głosowaliśmy w referendum. Niestety, w kwestiach sytuacji pocovidowych, KPO, polityki gospodarczej, ale nie tylko, spotkaliśmy się z dyktatem. Postawiono nas pod pręgierzem, szantażowano praworządnością. Mimo że nie ma takiego pojęcia w traktatach czy innych dokumentach Komisji Europejskiej.
Jeśli już możemy mówić o praworządności, to jedynie w kwestii wykorzystania środków pochodzących z Unii Europejskiej. A Polska wydatkuje te pieniądze wzorowo. Jesteśmy w tej materii prymusami w skali całej Europy. Zjednoczona Prawica zwalcza korupcjogenne układy i mafie VAT-owskie jak żadna inna formacja polskiej sceny politycznej. Co więcej, możemy poszczycić się ogromnymi sukcesami w tej materii.
Wciąż próbuje się powielać schemat oparty na szantażowaniu Polski i Polaków praworządnością. Jako prawica obawiamy się, że pod przykrywką owej praworządności będzie się wprowadzać tzw. europejskie wartości.
Niestety pod tym pojęciem często kryje się prawo do aborcji na życzenie, promocja związków homoseksualnych czy źle pojętego indywidualizmu. Nie są to wartości, jakie wyznawali ojcowie założyciele Unii Europejskiej: R. Schuman, K. Adenauer, A. De Gasperi. Dla twórców UE jasne było, że przetrwa ona jedynie wtedy, kiedy będzie oparta na chrześcijańskich wartościach, wspartych greckim namysłem filozoficznym i rzymskim prawem. To właśnie chadeckie wartości i współpraca gospodarcza miały gwarantować, że Europa już nigdy więcej nie doświadczy okrucieństwa wojny.
W mojej opinii działania Komisji i Parlamentu Europejskiego stanowią przygotowanie pod jeszcze głębszą integrację, zmierzającą do federalizacji Wspólnoty Europejskiej. Oznacza to przejście od związku państw do jednego organizmu państwowego. W pewnym sensie ta federalizacja już postępuje. Uwspólnotowiono dług w ramach KPO, są europejskie sądy i prokuratura. To już się dzieje, bez zmiany traktatów. Na to wszystko nie ma zgody ze strony Solidarnej Polski.
Ze zmianami, które zachodzą, wiąże się bardzo ważna kwestia. Chodzi o zasadę jednomyślności. Stanowi ona fundament działania UE i jest wyrazem szacunku dla każdego państwa. Prawo weta powinno pozostać zachowane.

Od 2019 r. jest Pani europosłem. Wielu naszych rodaków myśli o europosłach jako o tych, którzy wciąż upominają… Czy Parlament Europejski, w którym Pani zasiada, jest miejscem, w którym możliwy jest partnerski dialog?
Zawsze wtedy, kiedy będzie poniewierany mój kraj, będę się o niego upominać, czy to się komuś podoba czy nie. Natomiast oczywiście jest tam miejsce na dialog, czego przykładem jest Komisja Rozwoju – Committee of Development (DEVE), w której zasiadam. Jest to komisja, która radzi nad tym, w jaki sposób możemy pomagać w krajach rozwijających się. W głębokim konsensusie zapada tam wiele rezolucji i decyzji, odbywa się wiele posiedzeń, które nie tylko dotyczą obecnej sytuacji na Ukrainie, ale też w bardzo wielu innych państwach, w szczególności Afryki, rozmawiamy również o Jemenie, Afganistanie i sytuacji dzieci, kobiet i osób starszych po wyjściu wojsk amerykańskich z tego kraju, o Iranie, o sytuacji dzieci w wielu krajach związanych przede wszystkim z bezpieczeństwem żywnościowym.
Przyjęliśmy jednogłośnie projekt rezolucji, którego byłam autorką, dotyczący bezpieczeństwa żywnościowego w krajach rozwijających się. Był to ogromny sukces, bo dawno na komisji nie było takiej zgodności w głosowaniu. Następnie raport został dominującą większością głosów przyjęty podczas sesji plenarnej przez Parlament Europejski w Strasburgu.
To naprawdę wielki sukces, ale też potrzebne bardzo sprawozdanie. W ten sposób PE wysłał jasny sygnał Putinowi, że nie będzie „eksportował” głodu na cały świat.
Jakie są główne tematy, na które dyskutuje się w korytarzach Europarlamentu?
Bardzo różne, wszystko zależy od tego, jaki jest obecnie bieżący temat polityczny. Jeśli tylko pozwala mi czas, to staram się brać udział w konferencjach związanych z moją tematyką pracy, które umożliwiają m.in. poznanie ekspertów, często z różnych stron świata. Tego typu spotkania zawsze są bardzo owocne. Obecnie, w związku z sytuacją na Ukrainie, litewski eurodeputowany A. Kubilius z Europejskiej Partii Ludowej (EPL) założył grupę U4U, składającą się z kilku komponentów, głównie mającą na celu wsparcie i pomoc dla tego ogarniętego wojną kraju.
Do współpracy zaprosił również wielu członków z innych stowarzyszeń z całej Europy. Zostałam powołana na szefową komponentu humanitarnego. Na korytarzach rozmawia się też o wielu kwestiach nie tylko dotyczących bieżących sporów, ale także na temat przyszłości, różnych zjawisk w naszych krajach. Bardzo często rozmawiamy niestety o niedobrych rozwiązaniach związanych z Fit for 55.

Wystąpienie Beaty Kempy podczas sesji plenarnej
w Parlamencie Europejskim

DIDIER BAUWERAERTS/PARLAMENT UNII EUROPEJSKIEJ

Widać, że to może przynieść w wielu krajach złe skutki, także wyborcze. Członkowie społeczności dostrzegają bowiem, że będą musieli płacić za coś, za co płacić nie chcą. Podczas pandemii wszyscy jednak byliśmy nieco wyizolowani, teraz wszystko wraca na normalne tory i do swojego już stałego rytmu.
Napaść Rosji na Ukrainę jest symbolem kończącej się epoki spokoju w Europie. Czy UE zdaje egzamin wobec wydarzeń za naszą wschodnią granicą?
I tak, i nie. Z jednej strony po to właśnie powstała Unia Europejska, żeby zarówno w Europie, jak i na świecie nie było wojen. UE jest przecież potężnym organem, który powinien mieć ogromne znaczenie w światowej geopolityce. Brakuje mi tutaj dobrej, skutecznej i odważnej dyplomacji unijnej, obecna czasem grzęźnie. Podam przykład: wysoki przedstawiciel J. Borrell jedzie do Rosji, kiedy A. Nawalny jest wysyłany do kolonii karnej.
Powinno się w takiej sytuacji odwołać wizytę i nie rozmawiać z Putinem. To przykład nieskutecznej dyplomacji i mylnych decyzji. Putin to wszystko doskonale odczytuje, zresztą jego prawa ręka, myślę o S. Ławrowie, jest osobą, z którą trzeba tak prowadzić politykę zagraniczną, żeby postawić ich w sytuacji bez wyjścia. Wydaje mi się, że pierwsze reakcje na tę agresję były zbyt wolne, poza tym Unia powinna sobie zdawać sprawę, że w lutym 2022 nie nastąpiło pierwsze uderzenie, bo już w 2014 r. widać było tlącą się wojnę, konflikt w Donbasie został zapomniany, ale wciąż dostrzega się jego skutki. Wreszcie kwestia związana z granicą polsko-białoruską. Trzeba wiedzieć, że to był bardzo ważny element wojny rosyjsko-ukraińskiej i próba zasiania dezinformacji w Polsce, widać było działania agentury dezinformacyjnej, UE powinna zwrócić
na to uwagę, zwłaszcza że jesteśmy państwem członkowskim. Inną istotną kwestią są powiązania gospodarcze z Rosją, potężne interesy Niemiec w zakresie handlu ropą, Nord Stream 1 i Nord Stream 2, ale też jak się okazało – handel elementami do produkcji broni, podobne interesy prowadziła również Francja. Zastanawiałam się, czy to była kwestia naiwności i braku odczytania modus operandi Rosji, czy brutalna sprawa interesów, teraz uważam, że chodziło o interesy.
Tocząca się wojna miała/ma jakiś wpływ na pozycję Polski w UE?
Myślę, że tak, gdyż po wieloletniej próbie wmawiania opinii publicznej, że jesteśmy krajem bez serca, że choć jesteśmy w 90% chrześcijanami, to nie przyjmujemy uchodźców – zresztą w dużej mierze narracja ta była spowodowana naszymi wewnętrznymi głosami opozycji, i to jest przykre – zbudowany został taki, a nie inny wizerunek naszego kraju, a tak być nie powinno. Jednak postawa polskiego społeczeństwa po wybuchu lutowej odsłony tej wojny obaliła ten mit całkowicie. Teraz wręcz słyszy się, m.in. na owych korytarzach, że Polsce należy się Nobel, i ja również tak uważam. Wydaje mi się, że teraz Putin będzie próbował skłócić nas między sobą, a także nas z Ukraińcami, którzy do nas przyjechali, żeby nas zmęczyć tą wojną i pomocą, więc apeluję o to, żebyśmy się nie dali skłócić, byli mądrzejsi niż rosyjscy agenci. Musimy po prostu to wytrzymać, bo jesteśmy wszyscy w stanie wojny. Putin próbuje kręcić całym światem. Po kryzysie surowcowym i energetycznym, który wywołuje inflację, będziemy mieć za chwilę kryzys żywnościowy, który spowoduje kolejną potężną falę migracji. Dopóki Putin nie zostanie wyeliminowany z tej gry, dopóty będziemy mieć poważne problemy, z czego trzeba sobie zdawać sprawę i nie dać się sprowokować.
Dlatego uważam, że nasza pozycja została wzmocniona przez podjęte przez nas działania, propozycje rozwiązań, również w zakresie projektu Trójmorza, który jest przede wszystkim projektem antyrosyjskim, ale także gospodarczym, zacieśniającym wzajemne relacje, pokazującym ponadto coś, o czym w Unii już zapomniano: że można współpracować i się szanować.
Jest Pani reprezentantką Dolnego Śląska i Śląska Opolskiego w Parlamencie Europejskim, jak postrzega Pani rozwój regionu w kontekście sytuacji w Europie?
Dziś kiedy patrzę na rozwój całego mojego kraju, to uważam, że w wielu dziedzinach jesteśmy lepiej rozwinięci niż tzw. Zachód, i nie mówię tego tylko dlatego, że to mój kraj, ale jest to też opinia moich kolegów, którzy przyjeżdżają do Polski odpocząć. Turystyka u nas jest już na bardzo wysokim poziomie, co stanowi dużą szansę dla naszego kraju i regionu (np. dla Kotliny Kłodzkiej). Wciąż jesteśmy w fazie rozwoju, mamy duży potencjał i jako społeczeństwo, i w środkach unijnych, bo trzeba przyznać, że bardzo dobrze je wchłaniamy i samorządy potrafią bardzo dobrze te środki wykorzystać, wystarczy przejechać przez Polskę – wygląda inaczej niż jeszcze kilka lat temu i nasz region też jest w tej kwestii doceniany. Śląsk, kojarzony głównie z przemysłem, dziś wygląda bardzo ładnie.

Biorąc pod uwagę fakt, że przez 50 lat byliśmy niejako pod zaborem i nie dostaliśmy szansy, jaką miał Zachód, trzeba przyznać, że od kiedy jesteśmy w Unii, bardzo dużo udało nam się nadrobić i teraz jest czas na wykorzystanie naszej szansy, zwłaszcza jeśli chodzi o uniezależnienie się od źródeł energii, ale też wykorzystanie kapitału ludzkiego, zatrzymanie młodych ludzi w kraju, bo to głównie oni przyspieszają rozwój polskiej myśli technicznej, społecznej, ekonomicznej. Pieniądze są ważne, ale największą wartością jest kapitał ludzki i o ten kapitał zabiega dziś każdy kraj UE. Dlaczego dziś znów rozważany jest pakiet migracyjny? Bo kraje UE mówią wyraźnie: u nas nie ma ludzi. Będziemy sprowadzać migrantów, szczególne tych, którzy mają umiejętności, bo nie rodzą się ludzie w Europie i mamy kryzys demograficzny. Dlatego uważam, że największej szansy, jeśli chodzi o Polskę, trzeba upatrywać w demografii. Jednak to będzie bardzo powolny proces. To, że my stawiamy na rodzinę, boli liberałów, socjalistów czy Renew Europe, ale oni nie widzą, że na końcu tego poletka, które uprawiają, jest nihilizm.
Dolny Śląsk stanowi polskie zagłębie przemysłu motoryzacyjnego. Boryka się on z problemami wywołanymi przez pandemię, wojnę. Na to wszystko nakłada się polityka klimatyczna UE i nacisk na elektryfikację przemysłu motoryzacyjnego. Czy w PE dyskutuje się o przyszłości tej ważnej dla Dolnoślązaków gałęzi przemysłu?
Tak. Przede wszystkim katastrofą dla tej gałęzi przemysłu jest Fit for 55 („Gotowi na 55”). Powtarzam: katastrofą. W czerwcu br. przegłosował go PE. Boję się, co dalej będzie, bo ten dokument pójdzie pod kolejną procedurę, a oznacza on przede wszystkim likwidację miejsc pracy, bo nie wszyscy będą w stanie się przebranżowić i nie będzie aż takiego zapotrzebowania na elektryki. A czy produkcja samochodów elektrycznych będzie naprawdę zeroemisyjna? Nie będzie oddziaływać na środowisko? Oczywiście, że będzie! To co się dzieje, jest chore. W tym kontekście powinniśmy mówić również o miejscach pracy. Wszyscy pamiętamy deindustrializację będącą efektem tzw. planu Balcerowicza. Solidarna Polska nie chce Polski postbalcerowiczowskiej. Pakiet Fit for 55 przyczyni się do ogromnego zubożenia społeczeństwa, nie tylko polskiego, ale europejskiego w ogóle.
Nie powinniśmy przyjmować tego pakietu. Owszem, chcemy oddychać czystym powietrzem. Wszyscy jesteśmy co do tego zgodni. Do tego trzeba dążyć. Ten proces powinien się odbywać z głową i powoli. Na ten moment wygląda to tak: my mamy jeździć rowerami i hulajnogami, a bogaci będą jeździć elektrycznymi samochodami. Fit for 55 doprowadzi do jeszcze jednej rzeczy. Rozwijać się będą Stany Zjednoczone, Chiny, Indie. UE zaś stanie się skansenem. Taką inżynierię społeczną, jaką niesie z sobą Fit for 55, proponował już marksizm. Wszyscy pamiętamy, jakim dramatem się to skończyło. Dziś za propozycją klimatyczną stoją neomarksiści.
Nie milkną echa uniewinnienia transwestyty odgrywającego zabójstwo abpa Jędraszewskiego z Krakowa. Solidarna Polska wyszła z inicjatywą penalizacji takich czynów. Czy wiadomo już coś więcej na temat samego projektu?
Od kilku lat obserwujemy wielkie nasilenie ataków na chrześcijan, na wolności religijne w Europie, a także w naszym kraju. To co działo się w ostatnim czasie w Polsce, jest bardzo smutnym zjawiskiem. Jeśli chodzi o uniewinnienie transwestyty odgrywającego zabójstwo abpa Jędraszewskiego, jest to oburzające. Wydaje się, że jest to kwestia podejścia sędziów, którzy lekceważą akty przemocy wobec chrześcijan (także tzw. symbolicznej). Chodzi o takie rzeczy, jak parodie procesji Bożego Ciała podczas marszu LGBTQ+, niszczenie świątyń będących zarazem zabytkami – widzieliśmy to podczas tzw. czarnych protestów, profanacje kaplic, krzyży czy pomników. Obecne przepisy prawa nie działają, zostały skonstruowane jeszcze w czasach Bieruta i są archaiczne. Dlatego właśnie Solidarna Polska i jej eksperci przygotowali nowelizację Kodeksu karnego, by wzmocnić ochronę konstytucyjną zasady wolności sumienia i wyznania. Projekt Solidarnej Polski idzie w kierunku zmiany polegającej na podejściu do sprawy. Do tej pory, aby ukarać sprawcę, trzeba było udowadniać, że czynił akt profanacji złośliwie i bardzo często dochodziło do umorzeń. Co więcej, dowiedzenie tego faktu leżało po stronie osób, które poczuły się dotknięte aktem profanacji. Projekt postuluje jasne wskazanie czynów karalnych: lżenie, niszczenie mienia sakralnego, profanacje, wyszydzenie obrzędów, dogmatów i zakłócanie kultu. Obecnie, do połowy września trwa zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem ustawy „W obronie Chrześcijan” (więcej informacji na stronie www.wobroniechrzescijan.pl). Dlatego jeszcze raz zachęcam do jego podpisywania. Brońmy wartości, w których zostaliśmy wychowani, i przekazujmy je młodszym pokoleniom.