Rodzinne wakacje z Bogiem

„Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco” – te słowa Jezusa
z Ewangelii św. Marka (6, 31) bardzo pasują do tej pory roku. Lipiec–sierpień to czas
wakacji, to czas, w którym większość ludzi może się cieszyć z upragnionego wypoczynku.

MAGDALENA LEWANDOWSKA

Wrocław

Morze, ulubione miejsce wypoczynku dzieci – woda,
w której można się kąpać, i mnóstwo piasku do zabawy

ZDJĘCIA Z ARCHIWUM MAGDALENY LEWANDOWSKIEJ

Warto jednak pamiętać, że wakacje to czas wypoczynku od zwykłych codziennych zajęć, a nie czas wypoczynku od Boga. To także nie jest czas wypoczynku od rodziny. Wręcz przeciwnie – to doskonała okazja do zatrzymania się po całorocznym pędzie ze szkołą, lekcjami, pracą i do poświęcenia czasu na budowanie rodzinnych relacji, miłości, jedności. I do uświadomienia sobie, że w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy cały czas. W lipcu, sierpniu… przez cały rok, w każdej sekundzie.
Wyższa szkoła jazdy
Niewątpliwie czas urlopów i wyjazdów rodzinnych z dziećmi to wyższa szkoła jazdy. Samo pakowanie może przyprawić o zawrót głowy. Dlatego warto je wcześniej zaplanować, przygotować listę rzeczy, które koniecznie trzeba zabrać. Dobrym pomysłem są małe plecaczki dla dzieci, do których spakują ulubioną przytulankę, książkę, grę – wszystko w ramach rozsądku i pojemności samochodu. I najważniejsze: uzbroić się w cierpliwość i pamiętać, że nie wszystko musi być idealnie. Bo już pierwszego dnia urlopu możemy się irytować czy denerwować na dzieci.
Kiedy my planujemy wakacje, sprawdzamy najpierw, czy w miejscowości, do której chcemy się wybrać, jest kościół. Ktoś powiedział kiedyś, że dla zbyt wielu chrześcijan życie wiary ogranicza się tylko do niedzielnej Mszy św., bez żadnego związku z poniedziałkiem. Podczas wakacji różnie bywa nawet z niedzielną Mszą św. Ale u nas w rodzinie dzieciaki wiedzą, że nie zapominamy o Eucharystii, także na wakacjach. W mieście mamy pięć minut do kościoła. W górach czy nad morzem bywa inaczej. Jak wtedy, kiedy szliśmy pół godziny plażą do kościoła w Sarbinowie, żeby ominąć wszystkie atrakcje po drodze. Albo, gdy schodziliśmy z czwórką dzieci ze Szrenicy – z jednym w nosidełku – żeby zdążyć na Eucharystię w świątyni w Szklarskiej Porębie. To wyjątkowe drogi do kościoła, takie, które pamięta się latami. Nierzadko padają wtedy pytania: Mamo, dlaczego na wakacjach też idziemy na Msze? Mamo, a dlaczego inni ludzie nie idą? Były mniej i bardziej wymagające niedziele, mniej i bardziej szalony odpoczynek, ale zawsze to są nasze wakacje z Bogiem.

Codzienność nieco inaczej
Przeciętny urlop to tylko dwa tygodnie. Bywa i tak, że nie zawsze da się gdzieś wyjechać lub jest to wyjazd krótki. Nawet jeśli przez większość lata teoretycznie nic w planie dnia naszej rodziny się nie zmienia, to jednak zawsze jest jakoś inaczej. Dzieci inaczej funkcjonują, zmienia się rozkład jazdy tramwajów i Mszy w kościołach. Jest leniwie, gorąco, mniej się spieszymy – codzienność nieco inaczej. My polecamy wtedy rowerowe wycieczki po pracy, filmowe wieczory z popcornem czy popołudnia z planszówkami. Albo zwyczajny spacer do parku czy na lody. Byle razem, bez pośpiechu, z czasem na rozmowy, na wspólne wygłupy. To także mogą być rodzinne wakacje z Bogiem. Czy to w lecie, czy w zimie, w domu czy na wczasach, czasem trudno nam zrozumieć, że bycie z Bogiem to też bawienie się z dziećmi w piasku bez zerkania raz po raz w telefon, czytanie po raz dziesiąty tej samej bajki czy cierpliwe smarowanie swędzących miejsc po ugryzieniach. Chodzi o życie dzień w dzień w przekonaniu, że w tych zwykłych czynnościach ukazuje się Boża dobroć, troska i miłość. I to my tę miłość możemy przekazywać dalej.
Góry
Dla nas najlepszym miejscem wypoczynku są góry. Tam ciągniemy z mężem, tam zabieramy dzieci. Gdy były malutkie, nosiliśmy je w górskich nosidłach. Teraz chodzą już same. Kiedy nie możemy wyjechać w góry na dłużej, planujemy dwu- lub trzydniowe wypady. Śpimy w schroniskach górskich, jedziemy pociągiem – dla dzieci to prawdziwa przygoda.
Ile naszych cudownych wspomnień wiąże się z całodziennymi rodzinnymi wyprawami na górski szlak, z plecakiem pełnym prowiantu, kiedy można prowadzić niespieszne rozmowy, cierpliwie czekając, aż dzieci powiedzą, co im „gra w duszy”… Ze zbieraniem leśnych jagód, długimi postojami, by odpocząć, wybieraniem patyków, chlapaniem się w strumieniu… I choć pod koniec dnia czuliśmy zmęczenie fizyczne, było to dobre zmęczenie, pełne piękna przyrody i obecności drugiego człowieka.

W górskich wędrówkach rodzicom od najmłodszych lat towarzyszą dzieci

„Wobec piękna gór czuję, że On jest. I wtedy zaczynam się modlić” – mówił św. Jan Paweł II. Nieraz doświadczyliśmy, jak majestat i piękno gór kierują nasze myśli ku Bogu. Jak w sercu rodzi się wdzięczność i zachwyt nad stworzeniem i nad Stwórcą. Ale góry to nie tylko wspaniałe widoki, to niejako szkoła życia. Uczymy się tutaj znosić trudy w dążeniu do celu, pomagać sobie wzajemnie, uznawać własną małość i niedoskonałość, razem cieszyć się ciszą i pięknem…
Morze
Dzieci co roku ciągną nad morze. To ich ulubione miejsce wypoczynku. Nic dziwnego – woda, w której można się kąpać do woli, i mnóstwo piasku do zabawy. Jeśli uda nam się wyjechać nad morze, staramy się wybierać mniejsze miejscowości, bez tłumów turystów, pamiątek i atrakcji. Takim miejscem jest m.in. Łukęcin z pięknym kościołem NMP Królowej Polski, prowadzonym przez ojców paulinów. W dni powszednie w sezonie letnim są tam odprawiane Msze św. o godz. 20.00. Nie zawsze udaje nam się iść na nie całą rodziną, czasem dzieci są już zbyt zmęczone po całym dniu na plaży. Wtedy idzie tylko jedno z nas. Ładuje akumulatory. Czasem, gdy młodsze dzieci już zasną, a najstarsza córka zgodzi się je popilnować, można pójść na wieczorny spacer brzegiem morza, popatrzeć sobie głęboko w oczy i pomyśleć, jak wielkie szczęście mamy.
Kochać to oczywiście trudniejsze niż leżenie plackiem na plaży. Może to oznaczać więcej czasu dla żony lub dla męża i dla dzieci. Może oznaczać rezygnację z własnych planów.

Pewne jest to: można spędzić wakacje w najlepszym hotelu, w najpiękniejszym zakątku świata i strasznie się męczyć, bo między najbliższymi nie ma zgody, lecz są napięcia. A można je spędzić w bardzo prostych i ubogich warunkach lub po prostu pozostać w domu, bo na wakacje nie stać, i być bardzo szczęśliwym, wypoczętym, bo w rodzinie obecny jest Pasterz, przy którym nie brak nam niczego.
Czas „odświeżenia” miłości
Co roku stałym punktem naszych wakacji są wczasorekolekcje ze Wspólnotą Rodzin Katolickich „Umiłowany i umiłowana”, które prowadzi jej opiekun i założyciel o. prof. Kazimierz Lubowicki OMI. To taki szczególny czas na „odświeżenie” miłości małżeńskiej i na pogłębienie osobistej relacji z Jezusem.
Do południa odprawiana jest jutrznia, konferencja, uroczyście celebrowana Eucharystia. Dzieci mają swoje zajęcia i zabawy. Po południu – wczasy rodzinne. Wyjątkowym czasem jest małżeńska nocna adoracja Najświętszego Sakramentu, kiedy w kaplicy obecny jest tylko mąż, żona i Jezus w Najświętszym Sakramencie.
W ostatnim dniu rekolekcji odnawiane są przyrzeczenia małżeńskie, organizowana zabawa lub ognisko. To bezcenne, kiedy dzieci mogą zobaczyć, jak ich rodzice ślubują sobie ponownie miłość, wierność i uczciwość.
Wakacyjny wyjazd z naszą Wspólnotą i o. Kazimierzem jest dla nas szansą, by na nowo poczuć, co jest naprawdę ważne, mocniej zatęsknić za Bogiem i odpowiedzieć na tę tęsknotę modlitwą. Cieszyć się prostotą przebywania z życzliwymi ludźmi i bez pośpiechu spędzać czas z rodziną. To dla nas kwintesencja rodzinnych wakacji z Bogiem.