ODPOWIEDNIE DAĆ RZECZY SŁOWO

Monstrancja

Starożytni Grecy uważali, że na bóstwo lepiej nie patrzeć. Dla własnego bezpieczeństwa
– taki kontakt mógł zakończyć się oślepieniem, porażeniem, a nawet śmiercią.
Wszystko się zmienia, gdy na świat przychodzi Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus
– nie tylko widzialny, ale także przez swoje człowieczeństwo najzupełniej bezpieczny.

KATARZYNA PIOTROWSKA

Katowice

Pozłacana srebrna monstrancja przedstawiająca drzewo Jessego.
Wykonana w 1671 r. przez wrocławskiego złotnika Christiana
Mentzla na zamówienie ówczesnego opata cystersów.
Zaprojektowana jako monstrancja procesyjna, przy metrowej
wysokości waży tylko 8 kg.
W zbiorach opactwa cystersów w Henrykowie

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Z mitologii wiemy, że żadna próba zbliżenia się do boskiego świata nie zakończyła się dla śmiertelnych sukcesem. Nawet dla ludzi, których sobie takie starożytne bóstwo miało upodobać. Nic dziwnego, skoro bogiem był grom (Zeus), słońce (Helios) czy wulkan (Hafajstos). Od takich zjawisk lepiej trzymać się na dystans, bo bezpośredni kontakt na niewielką odległość niczego dobrego nie wróży. Wystarczy wspomnieć przypadek Semele, ukochanej „ojca bogów”, której niefortunna prośba do Zeusa, by objawił jej się w pełnej krasie, spowodowała porażenie gromem. Człowiek jeszcze przed Objawieniem dobrze przeczuwał, że nie należy wystawiać Boga na próbę. I lepiej nie patrzeć z bliska. Tak rozumowali jeszcze Żydzi, nadając Bogu przymiot Niewidzialny. I na to wszystko przychodzi Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus, który nie tylko jest widzialny, ale też przez swoje człowieczeństwo najzupełniej bezpieczny. Co więcej, ten widzialny, namacalny Bóg jest takim już na zawsze, bo zostawił nam swoją Boską obecność w ciele, którego nie tylko mamy dotknąć, ale nawet się nim karmić. Możecie mi wierzyć, dla starożytnych to była naprawdę szalona koncepcja! Zwłaszcza że ten fizyczny kontakt z Bogiem nie sprowadza na człowieka śmierci, ale przeciwnie, daje życie. To jak tu nie jeść?
Karmić się Bogiem
Koncepcja spożywania ciała i krwi Boga dziś już nie szokuje tak, jak w starożytności (pierwsi chrześcijanie byli posądzani o kanibalizm!). Po dwóch tysiącach lat istnienia sakramentu Eucharystii jedyne, czego możemy się obawiać – to żeby nam nie spowszedniała. Podobnie jak możliwość oglądania Jezusa, która w kontekście przedchrześcijańskiego pojmowania Boga jest niezwykła i bardzo hojna. Bo my cały czas możemy na Boga patrzeć!
Na jego ludzkie ciało, w które zmienia się eucharystyczny chleb. Patrzeć i adorować. A żeby nam to patrzenie ułatwić i adorację po ludzku uwznioślić, Kościół przedstawia nam fizycznie obecnego Boga w naczyniu, które nazywa monstrancją.
Pokazywać Boga
Monstrancja od łacińskiego monstrare – „pokazywać” służy zatem do pokazywania, do wystawiania na widok publiczny. Czasownik ten występuje również w języku polskim, w wersji wzmocnionej przedrostkiem de, a demonstrować, to nic innego, jak właśnie pokazywać, przedstawiać. Młodzieży naszych czasów słowo monstrancja może niechcący kojarzyć się lekko z angielska, bo dzisiaj bliżej nam do angielskiego niż do łaciny, ale zapewniam, że to nie tak! Po pierwsze, ten angielski monster również pochodzi z łaciny, a po drugie nie ma nic wspólnego z naszym demonstrowaniem, bo źródłem dla monstera jest inny łaciński czasownik: monere – ostrzegać. 

Od niego pochodzi monstrum, również swojsko brzmiące, ale w żaden sposób niezwiązane znaczeniowo z monstrancją. Tyle na temat ewentualnych nieporozumień, czułam się w obowiązku wyjaśnić.
Promienista monstrancja
Zdarza się natomiast, że monstrancja przyjmuje monstrualne rozmiary. Tak bywa zwłaszcza w Hiszpanii, gdzie można podziwiać dwustukilogramową monstrancję w katedrze Najświętszej Marii Panny w Toledo czy nieustępującą jej pod względem rozmachu monstrancję przechowywaną w skarbcu katedry w Kordobie (dawny meczet Mezquita wzniesiony przez budowniczych z Bizancjum). Obie wspomniane monstrancje powstały w XVI stuleciu i kształtem przypominają małe katedry.
Taki kształt zaczęła przybierać monstrancja od XIV wieku, po tym, jak jej stosowanie rozpowszechniło się na skutek wprowadzenia przez papieża Urbana IV święta Bożego Ciała. Natomiast sam pomysł wystawiania Najświętszego Sakramentu do publicznej adoracji zrodził się już w XII wieku i wtedy jeszcze monstrancja wyglądała nieco skromniej. Dzisiaj najpowszechniejszą formą jest monstrancja promienista, w której hostia prezentowana jest w centrum okręgu, od którego odchodzą złote promienie, a całość kształtem przypomina słońce. I jest to słońce, w które nie tylko można, ale i dobrze jest się wpatrywać.
DLA CIEKAWYCH:
Pierwsze monstrancje miały formę przezroczystej kryształowej puszki osadzonej na metalowej stopie i nosiły nazwę ostensorium (łacińskie ostendere – pokazać). Nazwy tej nadal używa się wymiennie z monstrancja, a samych ostensoriów używa się powszechnie w rycie ambrozjańskim (Mediolan).

Monstrancja promienista z katedry wrocławskiej – wykonana z okazji
46. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w 1997 r.

AGATA COMBIK/FOTO GOŚĆ