Brukowane drogi Ewangelii

Najbardziej znaną z nich jest chyba Via Appia – słynny rzymski dukt prowadzący
od Wiecznego Miasta aż do portowego Brundisium na apenińskim obcasie.
Takie jej poprowadzenie łączyło Rzym z Grecją, a w późniejszych czasach
ze wschodnimi prowincjami imperium.

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

Podróżni na Appia Antica.
Arthur John Strutt, olej na płótnie, 1858

WIKIMEDIA COMMONS

Swoją nazwę brukowany szlak czerpie od Appiusza Klaudiusza Ślepego, rzymskiego polityka żyjącego w IV/III w. przed Chr., który miał być inicjatorem jej budowy. Via Appia miała różne odnogi, łączące Rzym z różnymi miejscami półwyspu, by wspomnieć Via Latina, Via Popilia prowadzącą ku Sycylii, Via Aurelia łączącą Rzym z północą, Via Flaminia, Via Traiana i inne. Via Appia doczekała się również swojego greckiego przedłużenia, zwanego Via Egnatia, którą w języku greckim zwano – i zwie się tak jej współczesny odpowiednik – Hodos Egnatia.
Rzymska technologia na usługach
Rzymskie drogi, będące dowodem na inżynieryjny geniusz starożytnych, słyną ze swej niezwykłej wytrzymałości, która pozwoliła im przetrwać do dzisiejszych czasów. Podobno na ich trwałość ma wpływ układ warstwowy i wysokiej jakości zaprawa. Przynajmniej dwie ważne drogi wpłynęły na sposób wędrowania po ziemi Izraela za czasów Jezusa. To również one wyznaczały szlaki, którymi Mistrz wędrował ze swoimi uczniami. W oczywisty sposób ułatwiały wędrówkę i pozwalały uniknąć niepotrzebnych turbacji. Mowa o Drodze Morskiej (Via Maris; Mt 4, 15) i Drodze Królewskiej (Via Regis).
Drogi pełne były niespodzianek. Te rzymskie wydawały się o tyle bezpieczne, że ustawiano w ich pobliżu posterunki, a i nie brakowało na nich wędrujących oddziałów wojska. Niemniej i tu czyhały zagrożenia – niekiedy ze strony przeciwników (Łk 10, 31), współtowarzyszy podróży (Mt 5, 25), również od złych duchów (8, 28). Niemniej, dla uczniów droga stała się ważnym medium, przestrzenią naturalną i pożądaną (10, 10; Mk 6, 8; Łk 9, 3; 10, 4) oraz miejscem formacji (Mt 20, 17; Mk 8, 27; 10, 32; Łk 24, 32) i działalności apostolskiej (Dz 8, 26).
Zdecydowanie najwięcej z tych rzymskich, brukowanych i wciąż w dużej mierze istniejących dróg przemierzył ze swoimi współtowarzyszami Apostoł Narodów. On to przecież od wysokości Filippi wkroczył na Egnatię i wędrował jej szlakiem aż to Thessaloniki. Następnie ku Berei i dalej do Aten szedł jedną z jej odnóg.

Droga, czyli chrześcijaństwo
Chyba nikt tak doskonale nie rozwinął wątku drogi, jak autor dwudzieła, na które składa się Ewangelia i Dzieje Apostolskie, czyli towarzysz Pawła z Tarsu, uchodzący za lekarza Łukasz. On to swoje teksty pomyślał w konwencji drogi – od Galilei do Jerozolimy oraz z Jerozolimy na krańce świata. Również sama Ewangelia mieści w sobie motyw wędrówki zwanej „cykliczną” (od świątyni przez Galileę i ziemie pogan po Jerozolimę). Nie to jednak, gdy o drodze mowa, zaskakuje u Łukasza najmocniej. On to właśnie posługiwać się zaczął (choć niektórzy twierdzą, że zwyczaj ten był znany także u Qumrańczyków) drogą nie na oznaczenie szlaku, ale na wybór konkretnego systemu wartości, w którym się wzrasta i dąży do doskonałości. Innymi słowy, to Łukasz określił chrześcijaństwo mianem hodos – drogi: „poprosił go [Paweł z Tarsu] o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł” (Dz 9, 2); czy w innym miejscu: „Feliks odroczył ich sprawę, znając dokładnie tę drogę” (Dz 24, 22). Określenie to nie tylko przyjęło się, ale wryło również w świadomość każdego wyznawcy Chrystusa, wyrażając się nie tylko we Franciszkowej zachęcie „powstania z kanapy” i podążenia za Tym, który sam jest he Hodos (J 14, 6). Wszak droga prowadząca do życia jest wąska (Mt 7, 14), łatwo zgubić ją z oczu, nie wkładając w wędrowanie właściwego wysiłku.
Rekonstrukcje dróg
Szczęśliwie dysponujemy współcześnie doskonałymi narzędziami internetowymi, pokroju interaktywnych map, które nie tylko pozwalają prześledzić i zrekonstruować dokładne szlaki apostołów, nie tylko na podstawie danych z Dziejów Apostolskich, ale nawet zorientować się, jak długo trwały kolejne etapy misyjnych wędrówek. Chylę czoła przed wszystkimi naukowymi zapaleńcami, którzy pozwalają nam zasmakować realiów starożytności, którą opisuje i w której rodziła się Księga nad Księgami, nawet w kwestii z pozoru tak błahej, jak drogi, które niosły siewców Dobrej Nowiny. Niech jednak technologiczne nowinki i naukowe pomoce nie przesłaniają tego doniosłego, właściwszego znaczenia hodos, które wiedzie nas do „upragnionej mety”, do pełni życia w Chrystusie.