Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I GNIAZDO

– Czy to już? – zapytał szeptem Fryderyk, wyglądając dyskretnie zza krzaka.
– Nie, jeszcze nie – odpowiedział równie cicho Gienek. – Musimy jeszcze poczekać.
Przyjaciele wybrali się nad rzekę, by obserwować zwyczaje żyjących tam ptaków. Zaopatrzeni w aparat na statywie i lornetkę wyruszyli na fotograficzne łowy. Najciekawiej zapowiadała się obserwacja zbudowanego na słupie gniazda rybołowa. Po przedarciu się przez gęste zarośla obaj przygotowywali się do działania schowani za krzakiem.
– Czy już przyleciał? – znów zapytał Freddy, który wciąż się wiercił, jakby nie mógł znaleźć żadnej wygodnej pozycji do obserwacji.
Gienek, który przyglądał się gniazdu przez lornetkę, zaprzeczył.
– Nie. Na razie widzę tylko samicę. Tata rybołów pewnie poleciał na rybołowienie. Musimy zatem poczekać, aż wróci, to może wtedy pisklęta się wychylą z gniazda i będzie je można zobaczyć.
– No to już? Czy jeszcze nie? – niecierpliwił się Szop.
– Nie denerwuj się. Przecież to nie ode mnie zależy, kiedy rybołów wróci do gniazda! – jęknął cicho Gienek.
– Ale już mi się łapki zmęczyły od tego stania. To on nie rozumie, że my chcemy mu tylko zrobić zdjęcie?
– A niby skąd ma wiedzieć? A nawet gdyby wiedział, to co go to obchodzi? Przecież dla niego najważniejsze jest złowić rybę i przynieść swoim dzieciom jedzenie.
– Powinno go obchodzić. Każdego wszystko powinno obchodzić. Gdyby wszystkich wszystko obchodziło, to może na świecie byłoby lepiej! – narzekanie Fryderyka stawało się coraz bardziej nieznośne.
– Gdyby wszystkich wszystko obchodziło, to nikt nie robiłby tego, co ma robić, tylko zajmowałby się tym, czym mają zajmować się inni – próbował wytłumaczyć Gienek.
– Ale przecież zawsze trzeba sobie pomagać! – nie dawał za wygraną Szop.
– Tak. Ale pomaganie to coś zupełnie innego.

Przecież rybołów nie porzuci łowienia ryb, co jest jego obowiązkiem wobec jego małych rybołowiątek, tylko dlatego, że ty chcesz mu zrobić zdjęcie. Tu trzeba mieć jakieś priorytety! – Tym razem to Gienek zaczął tracić cierpliwość do przyjaciela.
– No niby nie porzuci. Skoro to jest jego obowiązkiem… – Szop pokiwał łepkiem ze zrozumieniem. – Ale to nie zmienia faktu, że mi się nudzi czekanie!
– Ale czekanie jest fajne, bo jak się wreszcie doczekamy, to frajda będzie większa – odrzekł Mnich. – To tak, jakby każde święta były na nasze zawołanie. Szybko by nam spowszedniały i wcale by nas już tak nie cieszyły.
– Też prawda – Freddy westchnął głęboko i wreszcie spokojnie usiadł na trawie.
Obaj przyjaciele siedzieli w milczeniu, wpatrując się w gniazdo, na którym samotna mama rybołowa czekała na swojego męża.
– Wiesz, przypomina mi się, jak czytaliśmy o tym, jak Matka Boska z Apostołami czekali na Zesłanie Ducha Świętego. Siedzieli razem w Wieczerniku przez 10 dni, modląc się. I jak się doczekali, to byli bardzo szczęśliwi – powiedział Gienek.
– Ty to zawsze potrafisz do codziennych wydarzeń dopasować jakąś historię biblijną – odparł Freddy. – Nie, nie, wcale nie mam ci tego za złe. Wręcz przeciwnie. Mówię, że to fajne – dopowiedział, widząc minę przyjaciela. – Też pamiętam tę scenę, gdy czekali, czekali, aż zerwał się wicher i płomyki na nich zstąpiły i dostali Ducha Świętego, i jak wyszli na ulice opowiadać o Panu Jezusie. To wspaniała historia.
– Tak. Ale zanim była radość, to było czekanie. W końcu Uroczystość Zesłania Ducha Świętego jest dopiero w czerwcu, więc jeszcze dużo czekania. A przez czekanie ćwiczymy cierpliwość. A cierpliwość się w życiu przydaje. I teraz właśnie nasza cierpliwość się przydała, bo pan rybołów akurat wrócił z obiadem! – Gienek podał lornetkę koledze.
– Ojej! Ale śliczne te pisklaki! – szepnął podekscytowany Fryderyk. – I zaczęli robić zdjęcia.

KS. PIOTR NARKIEWICZ