Ja jestem Pawła, a ja Apollosa… czyli o podziałach w Kościele i społeczeństwie

Podczas rozmów synodalnych o Kościele prowadzonych w różnych
grupach i wspólnotach, także wspólnotach rodzinnych, odpowiadaliśmy
na pytania o rozumienie Kościoła, jego blaski i cienie oraz
o możliwości przezwyciężania słabości Kościoła.

EWA PORADA

Katowice

Paweł i Apollos, Edward Poynter,
1872, Tate Gallery, Londyn.
„Ja zasadziłem, Apollos podlewał;
ale Bóg dał wzrost” (1 Kor 3, 5-9)

WIKIMEDIA COMMONS

Wśród różnych – bardzo ważnych – kwestii podjęto również tę mówiącą o podziałach w Kościele.
Kościół podzielony
Mówiąc o słabościach Kościoła, wiele osób zwracało uwagę na podziały w naszej wspólnocie. Jest to z pewnością przestrzeń, która rani wielu z nas, która boli i pozostawia w nas blizny.
O jakie podziały chodzi? Rozmawialiśmy o Kościele zgromadzonym wokół „Radia Maryja” i tym nieco bardziej postępowym, otwartym na współczesny świat.
Dostrzegaliśmy podziały charakterystyczne dla czasów pandemii: na Kościół z Komunią Świętą do ust, często bez maseczek (bo wierzący w Boga nie powinni się bać pandemii), oraz Kościół przyjmujących Komunię Świętą na rękę (bo po to Pan Bóg dał nam rozum, aby korzystać z dobrodziejstw nauki). I dalej Kościół „szczepionkowców” i „antyszczepionkowców”. Kościół popierający tę lub inną partię polityczną…
Takich podziałów i rys na strukturze Kościoła można dostrzec i wymieniać wiele. Jedne są głębsze i ważniejsze, inne drobne, wszystkie jednak sieją zamęt we wspólnocie.
Najbardziej zdumiewające jest to, że skrajnym poglądom towarzyszyły równie skrajne emocje: często agresywne, ośmieszające innych, w niektórych przypadkach przeradzające się w agresję fizyczną. Pozostaje tylko pytanie: co to ma jeszcze wspólnego z chrześcijaństwem?
Jak temu zapobiegać?
Poszukując możliwości przezwyciężania i zapobiegania takim sytuacjom, zastanawialiśmy się nad źródłami tych sporów. Oczywiście nie ma jasnych i jednoznacznych odpowiedzi… można szukać przyczyn zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Kościoła i społeczeństwa, wskazywać „wrogów siejących dezinformację” w celu skłócania ludzi, narodów, Kościoła itp. I pewnie jakaś prawda w tym jest.

Jednak prawdą jest i to, że każdy z nas podejmuje decyzje, co zrobi dalej z otrzymaną informacją, obrazkiem ośmieszającym osoby inaczej myślące niż my, jak zachowa się wobec drugiego człowieka, który stoi obok mnie podczas Mszy św., a ma inne poglądy, inną wrażliwość na różne sprawy niż ja. Możemy zrobić sobie rachunek sumienia z miłości do bliźniego. Ile razy przesłaliśmy do swoich znajomych ośmieszający obrazek, a czasami wręcz pełny agresji dotyczący przedstawiciela partii, na którą akurat nie głosujemy? Ile razy przekazaliśmy niesprawdzoną, a może pełną szykan wiadomość dotyczącą pandemii, przenoszenia lub nie wirusa, szczepień, maseczek? Ile razy opowiedzieliśmy „sensacyjną historię” o księdzu X albo o wiernej Y? Ile razy daliśmy się wkręcić w machinę złości, agresji, wrogości jednych wobec drugich? Czy były to wiadomości prawdziwe? Mamy pewność? A jeśli tak, to czy wyrządzały dobro słuchaczowi, a może wprost przeciwnie? A co z osobą, której informacja dotyczyła?
Pytanie zasadnicze brzmi: po co przekazujemy to wszystko dalej? Jeśli faktycznie jakieś „siły z zewnątrz” próbują nas rozbić, skłócić, poróżnić, to dlaczego przykładamy do tego ręce? Jaki jest w tym nasz udział?
Jedność w różnorodności
Można powiedzieć, że spory i rozłamy w Kościele były od zawsze, już św. Paweł upominał wiernych w Koryncie słowami: „A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi […], że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony?” (1 Kor 1, 10-13). Czy to nas jednak usprawiedliwia? Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy modlił się za swoich uczniów: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno” (J 17, 11).