KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Od apatii do sympatii

Tak się złożyło, że od pierwszych dni agresji Rosji na Ukrainę czytałem Listy moralne do Lucyliusza Seneki Młodszego. Być może intuicyjnie sądziłem, że znajdę w jego listach pociechę w tych trudnych dniach, wszak mówi się, że jego filozofia wywarła znaczny wpływ na etykę chrześcijańską. Seneka był stoikiem, zwolennikiem dystansu do cierpienia. Stan ten określany był w filozofii greckiej jako „apatheia”, często tłumaczone jako nieczułość czy beznamiętność. Jego istotą było przezwyciężenie wszystkich cierpień, które się odczuwa. Filozof przyznaje jednak, że są tacy, którzy mają ducha niedającego się niczym zranić, ale i tacy, którzy nie potrafią znieść żadnego cierpienia. Tylko ci pierwsi mogą stać się mędrcami. Czy taka postawa, choć możliwa, jest jednak ludzka?

Amerykańska filozofka, M. Nussbaum, tak mówiła w wywiadzie opublikowanym w „Znaku” (2019/1): „Stoicy twierdzą np., że nigdy nie powinno się rozpaczać. Cyceron […] pisał, że dobry stoik, któremu zmarło dziecko, powinien powtarzać: «Zawsze byłem świadomy, że powołałem do życia istotę śmiertelną». Czymś niebywale interesującym było dla mnie czytanie jego listów z okresu, gdy zmarła mu córka. Tuż przed tym […] napisał typowy list w duchu stoickiego pocieszenia do przyjaciela, który stracił dziecko. Lecz gdy zmarła jego własna córka, Cyceron był absolutnie zdruzgotany. Swojemu przyjacielowi Attykowi powtarzał bez końca: «Nie jestem w stanie robić prostych rzeczy» […] «nie potrafię podołać moim codziennym zadaniom, nie potrafię także myśleć tak, jak powinienem»”. Jego stoicyzm, który tak łatwo radził innym, skończył się wraz z tragedią, która go dotknęła bezpośrednio.

Słowa Seneki o stałości mędrca czytałem w dzień odkrycia grobów w Buczy i innych miejsc ludobójstwa, którego na Ukraińcach dopuścili się żołnierze rosyjscy. Nie, nie jestem mędrcem, którego sobie wymarzył Seneka. Wydaje mi się nawet, że postulowana przez niego postawa jest czymś nieludzkim, na pewno niechrześcijańskim. Daleko jej do Chrystusowego współ-cierpienia z każdym człowiekiem. Nasz Bóg, jak napisał ks. prof. J. Szymik, jest Bogiem „sympatycznym” w dosłownym znaczeniu. Greckie słowo „sympatyczny” składa się z przedrostka „sym”, który wskazuje zawsze na jakąś wspólnotę, połączenie, oraz rzeczownika „pathos”, czyli uczucie, namiętność, cierpienie. Bóg „sympatyczny” to nie tyle Bóg wzbudzający sympatię, ile Bóg współ-czujący, współodczuwający, współ-cierpiący. Właśnie dlatego schodzi na ziemię, by współ-dzielić ludzki los. Dla chrześcijanina nie ma więc innego wzorca wobec cierpienia, bólu, nieszczęścia przeżywanego przez drugiego człowieka. Przyznam, że w dzień, kiedy pokazano groby z ciałami zabitych cywilów w Buczy, czułem się duchowo sparaliżowany. Czasami współczucie objawia się jedynie jako współ-milczenie, bo nic innego nie można zrobić. Taka cisza Wielkiej Soboty, która bywa bardzo długim czekaniem na Zmartwychwstanie.