Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I PRALKA

– Fryderyk, pospiesz się, bo się spóźnimy na przygotowanie dzieci do pierwszej spowiedzi! – Gienek niecierpliwie spoglądał na zegarek.
– Lecę, lecę! Nie mogłem znaleźć tego, no… tego, wiesz… Tego co ja zawsze… – plątał się Fryderyk. – Oj tam, oj tam, nieważne. I tak nie znalazłem. Lecimy!
– Ksiądz nas prosił, żebyśmy opowiedzieli dzieciom przykład z pralką. Pamiętaj, że jak będziesz opowiadał o pralce, to nie mów za szybko, bo ja muszę nadążać z pokazywaniem – tłumaczył Gienek.
– Wiesz, może lepiej ty będziesz i pokazywał, i opowiadał. Będzie lepiej – Fryderyk nie miał zbyt pewnej miny.
– Tak? – zmarszczył brwi Pluszowy Mnich. – A ty niby w czym będziesz pomagał?
– Ja? No ja ten, tego, ja… będę ci trzymał mikrofon! – znalazł rozwiązanie Szop Pracz.
– No ale cały skecz polega na tym, że ty opowiadasz o praniu, bo przecież jesteś Szop Pracz! – załamał ręce Gienek. – Cały tydzień to przygotowywaliśmy!
– No tak, ale ja się zapominam! Tak jak zapomniałem, jak się nazywa to, czego szukałem. I teraz wyjdę tam na środek i będę dukał i jęczał jak jakiś dukacz i jęczak!
– Wcale nie. Przecież wystarczy, żebyś był sobą. Żebyś opowiedział dzieciom, jak to jest, jak się pluszak pobrudzi i musi iść się wyprać – próbował tłumaczyć Gienek.
– Tak, tobie to łatwo mówić, bo za każdym razem ty tę historię opowiadałeś. A teraz nagle chcesz, żebym ja mówił.
– Wcale nie nagle, bo rozmawialiśmy o tym już ze dwa tygodnie.
– No i co ja im powiem? Że każdy tak jak pluszak się brudzi, tylko że nie błotem i piaskiem, tylko grzechami? No i co dalej mam powiedzieć?
– Możesz powiedzieć o tym, że tobie też jest trudno, i wspomnieć o tym, jak musiałeś długo się zastanawiać, zanim poszedłeś do pralki.

– He, he, he… – zaśmiał się Szop. – Tak, to było niezłe. Najpierw nawet nie chciałem uwierzyć, jak mi mówiliście, że moje futerko jest brudne. Jakbym nawet tego nie zauważał. A potem, jak już się zobaczyłem w lustrze, to powiedziałem: „Oj tam, nic takiego. Inni są bardziej brudni. I to w sumie nie moja wina, że jestem brudny”. I na końcu: „Może to i lepiej być brudnym, bo się nie trzeba myć”. Aż wreszcie mnie zaczęło to błoto na łapkach zasychać i już wtedy wcale nie było tak fajnie.
– Widzisz? Świetnie ci idzie – uradował się Gienek. – Tylko pamiętaj, by porównać to błoto do grzechu.
– A potem bardzo mi się zrobiło przykro, że taki jestem pobrudzony, i postanowiłem, że już więcej nie chcę się brudzić, bo to na końcu wcale nie jest fajne. No i potem, jak poszedłem do pralki, też wcale nie było tak strasznie. I jak po wszystkim taki czysty i pachnący poszedłem poleżeć na stojaku na bieliznę, żeby wyschnąć. I co? I to wystarczy? – zapytał Freddy.
– Myślę, że wystarczy. Chyba że na koniec coś jeszcze powinieneś powiedzieć.
– No oczywiście – kontynuował Szop – ja potem dopowiem, że to jest tak, jak z pięcioma warunkami dobrej spowiedzi: rachunek spowiedzi to tak, jak zobaczyć siebie brudnego w lustrze; żal za grzechy to wtedy, gdy było ci przykro, że jesteś brudny; mocne postanowienie poprawy to jak twoja decyzja, żeby się więcej nie brudzić; pralka to jak spowiedź, a suszenie jak pokuta, czyli zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
– No i katecheza gotowa!
– Ej, tylko tak mówisz, żeby mi nie było przykro.
– Wcale nie. I na pewno będzie wszystko w porządku – Mnich podtrzymywał na duchu przyjaciela.
– No, niech już będzie… Idziemy, bo już wszyscy są na miejscu – zawołał Freddy i pognał do kościoła.

KS. PIOTR NARKIEWICZ