MATERIAŁ PRZYGOTOWANY PRZEZ WROCŁAWSKIE CENTRUM ROZWOJU SPOŁECZNEGO

100. ROCZNICA URODZIN WŁADYSŁAWA BARTOSZEWSKIEGO

O mądrym patriotyzmie

Na kanwie życia Władysława Bartoszewskiego można by nakręcić film,
który zilustrowałby dramatyczną historię Polski w XX w., a jednocześnie
trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Jednak pamięć o Bartoszewskim
powinniśmy podtrzymywać nie tylko dlatego, że na nią zasłużył, ale i po to,
byśmy nie zapomnieli, czym jest mądry patriotyzm.

ROBERT ŻUREK

Fundacja „Krzyżowa”

Władysław Bartoszewski
(1922–2015)

GRZEGORZ ROGIŃSKI

Miał 17 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Jako noszowy uczestniczył w obronie swojego miasta rodzinnego, Warszawy.
Młodość w walce
Po klęsce, jak całe jego pokolenie, musiał przerwać edukację (okupanci zlikwidowali szkoły średnie i wyższe), więc podjął pracę w Polskim Czerwonym Krzyżu. Rok po wybuchu wojny trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie omal nie umarł. Na szczęście dzięki staraniom pracodawcy po sześciu miesiącach został zwolniony.
Miał wtedy 19 lat. Musiał zdecydować, co dalej. Doświadczenie obozowego piekła nie złamało jego woli oporu. Włączył się w działalność konspiracyjną, został żołnierzem Armii Krajowej i redaktorem prasy podziemnej, angażował się w pomoc więźniom politycznym oraz eksterminowanym przez hitlerowców Żydom. Równocześnie studiował na działającym tajnie Uniwersytecie Warszawskim.
W 1944 r. uczestniczył w powstaniu warszawskim (awans do stopnia podporucznika, odznaczenie krzyżem walecznych), a po jego klęsce kontynuował działalność konspiracyjną.
Gdy skończyła się wojna i Związek Sowiecki wprowadzał w Polsce komunistyczną dyktaturę, Bartoszewski miał 23 lata. Wrócił na studia, a jednocześnie przyłączył się do opozycyjnego wobec komunistów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jak wiele osób walczących wtedy o wolność i demokrację – został aresztowany. Oskarżony o szpiegostwo spędził w więzieniu sześć i pół roku. Wyszedł w sierpniu 1954 r.
Praca organiczna
Znów musiał zdecydować, co dalej. Przeżył piekło Auschwitz, widział zagładę swojego miasta i śmierć setek tysięcy jego mieszkańców, doświadczył koszmaru stalinowskiego prześladowania. Powie potem: „Wyszedłem z więzienia, mając 32 lata, a czułem się właściwie emerytalnie dojrzałym człowiekiem”.
Na przekór temu poczuciu i niewielkim możliwościom działania w komunistycznym kraju rozpoczął bardzo intensywną pracę organiczną.
Mimo iż nigdy nie zdołał skończyć studiów, przerwanych najpierw przez powstanie warszawskie, a potem przez więzienie, podjął badania nad wojną i okupacją, publikował kolejne prace na ten temat, prowadził wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Od 1957 r. współpracował też z „Tygodnikiem Powszechnym”, niezależnym od władzy, choć skazanym na ingerencje komunistycznej cenzury, opiniotwórczym medium katolickim. Napisał w sumie ok. 50 książek i blisko 1500 artykułów.
Był krytyczny wobec komunistycznego reżimu i angażował się w nielegalne działania niepodległościowe. W odwecie władze objęły go zakazem druku i poddały innym represjom. Jednak szykany nie powstrzymały go od dalszych działań. W 1980 r. przyłączył się do ruchu Solidarności, a po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 r. został internowany.
Po zwolnieniu na blisko dekadę wyjechał do Bawarii. Mimo braku ukończenia studiów uniwersytet w Monachium zaoferował mu posadę profesora wizytującego. Bartoszewski stał się nieformalnym łącznikiem między polską opozycją a elitami politycznymi i społecznymi RFN.
Gdy w 1989 r. padł komunizm, miał 67 lat. Ale nie zamierzał iść na emeryturę. Aż do śmierci w 2015 r. (w wieku 93 lat) pozostawał tak aktywny na różnych polach, że trudno wymienić choćby część stanowisk, które piastował. Najważniejsze z nich to: minister spraw zagranicznych, pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

Siła wartości
Bartoszewski często podkreślał swoje przywiązanie do chrześcijaństwa. Pod koniec życia wspominał: „Wartości wyniesione z wychowania w wierze znalazły przełożenie na całe moje późniejsze życie. Przykazanie miłości bliźniego, hasła podstawowych cnót: wiary, nadziei i miłości oraz Kazanie na Górze […] towarzyszyły mi stale, we wszystkich sytuacjach, w których nie zawsze znajdowałem się z własnego wyboru”.
To właśnie dlatego przez całe życie angażował się na rzecz wartości. Po wyjściu z Auschwitz, pod wpływem spowiedzi u legendarnego ks. Jana Ziei, powiedział sobie: „Bóg chciał, żebyś przeżył nie po to, byś się nad sobą litował, ale żebyś upewnił się, że musi istnieć dobro”. Ale żeby dobro się rozprzestrzeniało, ktoś musi przejmować za nie odpowiedzialność, a „jeżeli ktoś, to dlaczego nie ja?”.
Szczególną wagę przywiązywał do pojednania z Żydami i Niemcami. Już od lat 60. aktywnie działał na rzecz pokonania wrogości, zyskując w Niemczech i Izraelu ogromny autorytet.
Zwłaszcza Niemcy bardzo doceniali jego postawę, mimo że potrafił twardo ich krytykować („Jak można jednocześnie budować wymierzony przeciwko nam i niebezpieczny dla nas gazociąg i mówić, że się przyjaźnimy?”). Nie tracił jednak przy tym z oczu faktu, że mimo wszystkich napięć „w polsko-niemieckich relacjach nastąpiły tak wielkie postępy, jak w żadnych innych relacjach w Europie”. I potrafił doceniać wysiłek podejmowany po obu stronach: „Nie znam dwóch innych krajów, które tak oddalone od siebie, w procesie przezwyciężania przepaści […] tak bardzo się do siebie zbliżyły”. Jego zasługi dla budowy kultury dialogu i partnerstwa trudno przecenić.
Mądry patriotyzm
Warto zachować pamięć o Władysławie Bartoszewskim nie tylko ze względu na jego poruszającą biografię i wielkie zasługi, ale także dlatego, że potrzebujemy dzisiaj w Polsce wzorców mądrego, nowoczesnego patriotyzmu.
Takiego, który w czasach wojen i zniewolenia popycha do bezkompromisowej walki, ale w czasach pokoju i wolności – do cierpliwego budowania dobrobytu, przestrzeni dialogu i współpracy. Patriotyzmu, który nie jest ciągiem romantycznych uniesień i wielkich słów, ale postawą uczciwości, zaangażowania i odpowiedzialności za siebie i innych, determinującą całe życie i wszystkie decyzje. Życie Bartoszewskiego jest świadectwem takiej właśnie postawy.
Bartoszewski nie był człowiekiem bez skazy. Wielu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości do dzisiaj pamięta jego obelgi w trakcie kampanii wyborczej w 2007 r., kiedy to grzmiał o „rządach dyplomatołków” i „bydle”.
Ale może i to jest dla nas ważna lekcja – nie ma spiżowych bohaterów, ludzi bezgrzesznych, zachowujących klasę zawsze i wszędzie. Świat nie jest czarno-biały, jak nieraz, dość naiwnie, chcielibyśmy sądzić. Fakt, że ludzie popełniają błędy, nie przekreśla ich zasług.
Uczmy się zatem od Władysława Bartoszewskiego i pamiętajmy o jego słowach: „Kto gardzi ludźmi, obojętnie, z powodów wyznaniowych, z powodów rasowych, z powodu ksenofobii wobec kogokolwiek […] – ten przede wszystkim gardzi sobą”. A także o tych chyba najbardziej znanych: „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto”.

Wystawa przybliżająca postać
Profesora
Władysława Bartoszewskiego
prezentowana będzie na wrocławskim Rynku
w dniach 28.03–15.04