Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I ZAKUPY

– Pamiętajcie, nie przyszliśmy tu dla zabawy. Idziemy do konkretnych alejek, ładujemy do wózka to, co jest potrzebne, jedziemy do kasy, płacimy i wracamy do domu – ksiądz Piotr tłumaczył Gienkowi i Fryderykowi zasady kupowania w hipermarkecie.
Robili zakupy dla działającego przy parafii schroniska dla bezdomnych, dlatego ksiądz miał przygotowaną długą listę zakupów. W końcu każdego tygodnia przez schronisko przewijało się blisko 50 osób, dla których wolontariusze z parafii przygotowywali posiłek i miejsce do spania.
– Przecież to oczywiste. Nie ma mowy o marnowaniu czasu na wygłupy. Trzymamy się planu i tyle! Wielka mi rzecz – Fryderyk był bardzo podekscytowany tym, że ksiądz zabrał go na duże zakupy, bo nie zdarzało się to często.
– Może oczywiste w teorii, ale w praktyce to się okaże – mruknął Gienek.
– Co tam jęczysz? – zapytał Szop.
– Nic takiego. Po prostu trochę znam ciebie i trochę znam te sklepy, więc wiem, że pokusa może być nie do pokonania – odpowiedział Mnich.
– Nie kłócić się! – przerwał dyskusję ksiądz. – Brać ten duży wózek i jazda.
Po chwili cała ekipa przemieszczała się po wielkim sklepie. Fryderyk jako najmniejszy siedział na przodzie wózka i rozglądał się pilnie dookoła.
– Co tam było pierwsze? – zapytał.
– Papierowe ręczniki – przeczytał ksiądz. – O ile pamiętam, to alejka numer 3 na końcu.
– Kurs alejka 3! – zawołał Gienek i skierował wózek we właściwym kierunku i już po chwili ładowali do wózka potrzebny towar.
– Następne? – zapytał Freddy.
– Papier toaletowy, szampony, mydło, gumowe rękawiczki, środki do czyszczenia łazienek… – zaczął wyliczać ksiądz. – Wszystko powinno być w alejce obok.
– Hm. To my do jednego wózka się nie załadujemy. Wiecie co? Ja skoczę z powrotem i przyjadę drugim – zaproponował Fryderyk.
– Ale żebyś nas potem znalazł – próbował protestować Pluszowy Mnich, ale było już za późno. Między alejkami tylko mignęła czarno-szara kita Szopa Pracza.

– Nie ma co, idziemy dalej. W końcu my nie igła, a sklep to nie stóg siana. Nie zgubimy się – powiedział ksiądz Piotr. Już po chwili pakowali do wózka kolejne potrzebne rzeczy. Tak jak Fryderyk przewidywał, miejsce w wózku szybko się skończyło, bo zakupy były spore. Jednak nie było śladu Fryderyka z drugim wózkiem.
– Nie mów mi, że Freddy się zgubił na prostej drodze. Przecież ta alejka prowadzi prosto do wyjścia – ksiądz zaczął się trochę niepokoić.
Nagle zza zakrętu wyłonił się Freddy z… wózkiem wypełnionym do połowy różnymi zakupami.
– A co to jest? – Gienek patrzył na przyjaciela jak wryty.
– Jak to co? Czipsy, bo przecież będzie mecz; oranżada, bo lubię; kapcie, bo takie tanie były, to wziąłem 3 pary; książeczki do kolorowania, bo takich z „Gwiezdnymi wojnami” jeszcze nie mam; klocki, bo są fajne; 4 paczki gum do żucia, bo po co chodzik kilka razy do sklepu. O! A to takie fajne! Muszę to mieć – i Fryderyk jednym zgrabnym machnięciem łapy zgarnął kilka pudełek… pasty do zębów.
– Czy tobie w głowie się włóczka pomieszała, czy jak? – Gienek nie mógł powstrzymać gniewu. – Po co ci tyle tych rzeczy? Ani nie nosisz kapci, ani nie lubisz gumy do żucia, a z kolorowanek już dawno wyrosłeś.
– Ale takie fajne kolorowe to wszystko i tak dużo, że, że… – próbował się tłumaczyć Szop.
– Że nie mogłeś się oprzeć? – podsunął zakończenie zdania ksiądz.
– Ale przecież ja chciałem po prostu to mieć – Szop próbował się jeszcze bronić.
– Na zakupach pierwsza zasada jest taka, że kupujemy to, co jest nam potrzebne, a nie to, co chcemy. Bo po co wydawać pieniądze na coś, co nie jest potrzebne?
– To prawda – zwiesił smętnie łepek skruszony Freddy. – Dopadła mnie chciwość. Jeden z siedmiu grzechów głównych… Przepraszam.
– W sumie nie stało się jeszcze nic bardzo złego. Pomożemy ci szybko odłożyć rzeczy tam, skąd je zabrałeś. I wtedy z pustym wózkiem będziemy mogli kontynuować nasze zakupy – podsumował sytuację Mnich. – Bo w końcu musimy zawieźć do schroniska to, co jest tam potrzebne.

KS. PIOTR NARKIEWICZ