PAWEŁ SKRZYWANEK

Wrocław

Ojcostwo

Moją uwagę w ostatnich dniach przykuło semantyczne rozważanie o wymiarze teologicznym… Trzy osoby Boskie są… rodzaju męskiego, ale Trójca Święta ma formę żeńską. Zastanowiłem się, czy Bóg może być tylko… Ojcem? Jakże fascynująca jest antropologia religii i badanie znaczenia pojęć. Jakże w takim wymiarze ciekawe byłyby rozważania nad początkiem Ewangelii św. Jana „Na początku było Słowo…”. Zastanowiłem się, czy Boskości potrzebne są feminatywy. Faktem kulturowym pozostaje jednak to, że przez wieki dominował w naszej kulturze patriarchat, choć Patria – Ojczyzna jest rodzaju żeńskiego.

Wiele czytam ostatnio o kryzysie ojcostwa. Muszę napisać, że sam tego nie dostrzegam. Nie wiem, czy jestem szczęściarzem, czy też nie zauważam tego kryzysu? Jestem ojcem już przeszło trzydzieści lat, mogę więc sobie pozwolić na refleksję i pewien, uprawniony, rodzaj podsumowania. Gdzie upatruję siłę ojcostwa? W triadzie partnerstwa! Z Mamą i wychowanymi dziećmi. Podmiotowość to równość stron. Wychowanie to nie do końca kształtowanie, bo to w znaczeniu słowa kryje uprzedmiotowienie, nadanie mu nieautonomicznej formy. Dzieci to nie glina ani kamień, któremu chcemy nadać kształt na swój ojcowski czy – szerzej – rodzicielski obraz. Istotą wychowania jest świadomość, że ku wolności wychowujemy nasze dzieci. Jest w tym mocne biblijne przesłanie, które opisuje św. Paweł (List do Galatów 5, 1): Ku wolności wyswobodził nas Chrystus… Wszak nasze dzieci opuszczą kiedyś nasz dom – gniazdo. Mam to doświadczenie za sobą, z metaforycznym doświadczeniem ciszy w domu… Mam pełne przekonanie, że istotą wychowania jest wolność, której towarzyszy miłość. Ta wolność ma swoją cenę. Wsłuchuję się mocno w teologiczne rozważania na temat autonomii sumienia. Świadomość wolności to także gotowość przyjęcia odmiennych poglądów i postaw naszych dzieci, nawet fundamentalnych różnic, nawet bolesnego odejścia od Boga.

Wczytywałem się ostatnio w rozważania papieża Franciszka na ten temat. Istotą tych myśli jest postawa, że odmienność poglądów nie oznacza, że ktoś jest zły, że staje się wrogiem. Ta relacja jest ważna w zrozumieniu nie tylko rodzinnym, ale także w szerszym – społecznym, obywatelskim. I to doświadczenie mam za sobą. Przyjmuję różnice w poglądach moich dzieci. Są dorosłe, w pełni autonomiczne. Przyjmuję postawę pokory i szukam odpowiedzi na zadawane sobie pytanie, dlaczego się różnimy? Dyskutuję, argumentuję, rozważam z szacunkiem i miłością. Nawet po burzliwej rozmowie istotą jest ów symboliczny wspólny posiłek, przy wspólnym stole. W ostatnich tygodniach doświadczyłem jeszcze jednej cechy rodzicielstwa-ojcostwa – wzajemnej solidarności. Oto gdy ktoś z nas został niesłusznie pomówiony, wspólnie broniliśmy wartości naszej Rodziny. Cudnie jest być Ojcem…