SŁOWNIK WYRAZÓW BARDZO OBCYCH

Miłość nieprzyjaciół

Są takie strony Biblii, które budzą w umysłach i sercach ludzi niepokój,
a nawet sprzeciw i chęć ich odrzucenia jako zbyt trudnych do realizacji
w życiu codziennym. Niewątpliwie do takich fragmentów Jezusowego nauczania
należy obowiązek przebaczania winowajcom – WSZYSTKIM winowajcom
i WSZYSTKICH przewinień, jakich się dopuścili.

KS. ALEKSANDER RADECKI

Wrocław

Wrocławski pomnik kard. Bolesława Kominka,
inicjatora powojennego pojednania
między narodami polskim i niemieckim

KAROL BIAŁKOWSKI/FOTO GOŚĆ

Pan Jezus bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę oczekiwań wobec nas, swoich uczniów, wzywając do realizacji przykazań miłości. Uczył: Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6, 27-36; por. Mt 5, 38-48).
Wezwanie do miłości nieprzyjaciół
Otrzymaliśmy zatem wezwanie do wspięcia się na swoistą „orlą perć” życia duchowego: wezwanie do miłości nieprzyjaciół. Na czym ma ona polegać? Kochanie nieprzyjaciół oznacza chcieć dla nich dobra, rezygnując z pragnienia zemsty. Jest to zatem coś więcej niż uczucie i emocje. Uzasadnienie Pana Jezusa dla tego wyzwania jest jednoznaczne: miłowanie tych, którzy nas miłują, byłoby jedynie rodzajem „handlu wymiennego” i nie pachnie żadną zasługą. Tymczasem Ojciec niebieski miłuje absolutnie wszystkich i wszystkich obdarowuje na miarę swej wszechmocy. Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 48). Na dążenie do tego ideału mamy całe swoje ziemskie życie!
Sprawa nie jest teoretyczna: my możemy mieć wciąż aktywną listę swoich nieprzyjaciół, ale i nas może ktoś na taką listę wpisać. Zastanówmy się: dlaczego tak się dzieje? Kto wie, czy jedną z poważniejszych przyczyn swoistego niemal nieustannego „prywatnego stanu wojennego” nie jest to, że nie znamy się wystarczająco dobrze? Może zabrakło sprzyjających okazji do spotkań; może nastąpiło zatrucie relacji uprzedzeniami, sparaliżowała nas pycha, zarozumialstwo, zazdrość. Z odległości 300 m swego bliźniego jesteśmy gotowi postrzegać jako wroga; dopiero z odległości trzech metrów może ten ktoś obcy okazać się naszym bratem! Jaka „odległość” dzieli nas od siebie: w rodzinach, parafiach, miejscach nauki i pracy, w Ojczyźnie? A jeśli jest to wręcz… przepaść, zbudowana z egoizmu, niezrozumienia, napięć, niechęci, obcości?
Inną przeszkodę stanowi grzech. Wspomnijmy tu scenę z Księgi Rodzaju. Oto dwaj bracia: Kain i Abel. Kain jest smutny! I pytał go Pan: Dlaczego się złościsz i chodzisz ze spuszczoną głową? Czyż nie jest tak, że jeśli dobrze postępujesz, podnosisz głowę, a jeśli nie postępujesz dobrze, grzech czyha u twych drzwi i cię pociąga, a przecież ty masz nad nim panować (Rdz 4, 6-7).
Wielkim realistą okazał się apostoł Piotr, skoro odważył się zapytać Pana Jezusa: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 21-22). Co więcej: nasz Nauczyciel wyjaśnił, że od realizacji tego nakazu zależy przebaczenie, jakiego każdy z nas, jako grzesznik, oczekuje stale od Pana Boga!

O ścisłym powiązaniu przebaczenia Bożego z uprzednim wzajemnym przebaczeniem ludzi i jednocześnie uzależnieniu przebaczenia Bożego od naszego wzajemnego przebaczenia mówi Modlitwa Pańska: odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom (Mt 6, 12). Pan Jezus dodał jeszcze do tych słów jednoznaczny komentarz: Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6, 14-15).
Znak pokoju
Jest jeden bardzo ważny moment, którego nie możemy pominąć podczas sprawowania Eucharystii: przekazywanie sobie znaku pokoju. To musi być znak prawdziwej amnestii, przebaczenia, darowania win. To jest – mówiąc językiem pielgrzymkowym – taka „przeprośna górka”, która woła: „przebacz – albo wróć!”. Stoi za tym znakiem, za tą praktyką sam Pan Jezus, który upomina: Jeśli więc przyniesiesz swój dar na ołtarz i tam przypomnisz sobie, że twój brat ma coś przeciwko tobie; Zostaw swój dar tam przed ołtarzem, idź i najpierw pojednaj się ze swoim bratem, a potem przyjdź i ofiaruj swój dar (Mt 5, 24-25).
W świetle tych słów nie może dziwić praktyka, którą powinien wynieść z czasów najwcześniejszej formacji Kościoła domowego każdy chrześcijanin: Zanim podejdę do kratek konfesjonału, moje serce musi być wolne od wszelkich form nieprzebaczenia. Stąd obrzęd pojednania domowników, wspólnot, poszczególnych osób, które rozumieją wezwanie Ewangelii. I jeśli obie strony są wystarczająco dojrzałe – krzywdzony i krzywdziciel – ich wyciągnięte w geście pojednania ręce spotkają się w połowie drogi! Oto piękna teoria, którą doskonale znamy i za którą wszyscy tęsknimy! Dlaczego zatem jej strona praktyczna jest dla nas tak nieosiągalna, że nawet nie podejmujemy wysiłków, by do ideału dorastać? Bo chodzi tu o zmierzenie się z zadaniem niezwykle trudnym: „Przebaczenie jest najtrudniejszą miłością” (Albert Schweitzer). „Jeśli człowiek nie może przebaczyć bratu, nie kocha go” (Lew Tołstoj). Dlatego nie łudźmy się: my wszyscy wciąż nie umiemy kochać! Przebaczamy innym, gdy wyzbywamy się urazy i nie domagamy się zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub poniesioną stratę. Biblia uczy, że podstawą prawdziwego przebaczenia jest niesamolubna miłość, ponieważ „nie prowadzi [ona] rachunku krzywdy” (1 Kor 13, 4, 5).
Przebaczenie
Na przebaczenie swoich win nie może liczyć ktoś, kto nie wyzbędzie się nienawiści. Jak ją rozpoznać? Oto cztery kryteria, które trzeba uwzględnić dla ocenienia takiej postawy: 1. Czy planuję zemstę wobec swego krzywdziciela. 2. Czy życzę mu zła. 3. Czy będę się cieszył, gdy spotka go zło. 4. Czy pomogę swemu wrogowi w nieszczęściu.
Zauważmy, że czymś innym są uczucia i emocje, jakie wywołuje doznana krzywda. Jak to dobrze, że przy okazji naszych spowiedzi św. możemy doskonalić się w trudnej szkole miłości, która nie obejdzie się bez przebaczania!
Niech odwoływanie się do Miłosierdzia Bożego, którego nieustannie potrzebujemy, pozwoli nam we właściwych proporcjach widzieć nasze drobne ułomności, które potrafią urastać do rozmiarów katastrofy.
„Kto sądzi swego bliźniego, może się zawsze pomylić. Kto mu przebacza, nie myli się nigdy” (K.H. Waggerl). Być może przyjdzie Czytelnikom kilka razy powracać do przywołanych tu tekstów Biblii, aby je gruntownie przemyśleć, przemodlić i ostatecznie wprowadzić w życie. A warto, skoro stawką jest przebaczenie naszych win, o które Ojca niebieskiego prosimy codziennie w Modlitwie Pańskiej.