KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Niepokora wobec przyrody

Dzisiaj będzie trochę poważniej. Gdy pisałem ten felieton, mijaliśmy właśnie szczyt czwartej fali pandemii, a epidemiolodzy zapowiadali nadejście piątej. Internet dyskutował nad filmem Nie patrz w górę, opisującym ludzki brak opamiętania na zbliżającą się katastrofę kosmiczną, którą miałaby spowodować lecąca w kierunku Ziemi kometa. Włoski intelektualista, R. Calasso, nazwał ten stan umysłu i ducha współczesnego człowieka „nieistotnością”. Tak, mimo różnych zatrważających scenariuszy dotyczących przyszłości Ziemi nie tracimy dobrego samopoczucia.

W tym kontekście ciekawie zabrzmiał wywiad z prof. Sz. Malinowskim, fizykiem atmosfery, klimatologiem z UW. Profesor powiedział coś, co intuicyjnie wyczuwałem, jednak nie potrafiłem nazwać – że jedną z przyczyn kłopotów klimatycznych jest to, iż „żyjemy życiem społecznym, które oderwało się od podstaw przyrodniczych”. To świetna diagnoza nie tylko genezy problemów klimatycznych, ale w ogóle naszej współczesnej kondycji. Ale co w tym takiego odkrywczego, a jednocześnie złowrogiego? Nie ulega wątpliwości, iż historia cywilizacyjnego rozwoju człowieka to dzieje uniezależniania się od sił przyrody. Już czytając ST, uświadamiamy sobie tę zależność od zmienności pór roku, nieoczekiwanych zmian pogody, klęsk suszy i powodzi. Bóg w rozmowie z Hiobem uświadamia mu, że tylko On ma władzę nad potęgą przyrody, że człowiek nad nią nie panuje. Jak bardzo daleko jesteśmy od porządku natury, uświadomiłem sobie, pisząc homilię do Prologu Ewangelii św. Jana, który nazywa Jezusa światłością świata. Jaką siłę ma metafora światła dziś, a jaką miała w czasach Jezusa? Przede wszystkim nie było światła bez otwartego ognia, bez umiejętności jego krzesania. Dzisiaj światło zostało oderwane od ognia. Odkrycie elektryczności doprowadziło do wynalezienia innych sposobów oświetlania, przesyłania i kumulowania energii. Dla nas światło jest oczywistością i bierze się z zimnego leda, kupowanego jak inne towary. Czy w epoce diod metaforyka światła jest jeszcze czytelna?

Światło to tylko przykład tego, jak daleko współczesny człowiek uniezależnił się od natury. Dzięki energii elektrycznej i innym wynalazkom zmieniły się technologie upraw, hodowli, produkcji żywności. W konsekwencji nie znamy jej rzeczywistej wartości. Marnowanie milionów ton jedzenia wynika z faktu, że żywności nie wytwarzamy sami, ale ją kupujemy u pośredników. Oczywiście niemożliwe jest, byśmy porzucili zdobycze cywilizacji. Chodzi raczej o to, aby uświadamiać sobie, jakie skutki uboczne przynosi nam ten rozwój. Ile niszczymy, ile marnujemy, ile marnotrawimy bezpowrotnie. Czy nie bywają one większe niż potencjalne zyski? Czytałem ostatnio tekst o pokorze, która „Dobrze pojmowana pomaga w życiu, bo oznacza szacunek do sił, które nim rządzą”. Ano właśnie. Tego nam chyba brakuje – szacunku do sił przyrody. Wobec przyrody chcemy być niepokorni. Tylko z jakim skutkiem?