Warto…


przeczytać

Uczuciowa odyseja

W tym miesiącu odyseja po miejscach utraconych. Podróż w czasy, gdzie polska dusza miała okres prosperity. Event z ludźmi, którzy aranżowali polskość. Wędrówka długa i pełna przygód. Namiętności, ułańska fantazja, skandale, celebryci i walki wywiadów – to wszystko czeka na współtowarzyszy robinsonady. Najdalsze kresy. Ostatnie polskie lata (Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2021) to wypracowane, hojnie zilustrowane, opasłe tomisko autorstwa Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka. Opowieść o magii i legendzie Kresów. Podana językiem popularnym i odpowiadającym współczesnemu czytelnikowi. Historia wykreowana i wypromowana z chwalebnym perfekcjonizmem. Autorzy wykonali dla nas forsowną pracę. Opisują życie nie tylko na obszarach wchodzących w granice II Rzeczypospolitej, lecz także tereny Republiki Litewskiej, Republiki Łotwy, ale i najdalsze zakątki imperium Romanowów, bo i tam los rzucił naszych rodaków. Jest więc opisana barwna diaspora Petersburga, Moskwy czy Odessy. Przedstawione życie kulturalne i gospodarcze. Życie posiadaczy ziemskich, przemysłowców i elit artystycznych. Autorzy ułożyli dla nas, jak sami piszą w słowie wstępnym, mozaikę miejsc, wydarzeń oraz nazwisk. Celowo przepletli wątki wydarzeń politycznych czy kulturalnych z biogramami osób. Wszystko po to, by uatrakcyjnić rajd. Tematyka poważna sąsiaduje z opowieściami lekkimi. Sprawy zasadnicze mieszają się z błahymi. Jak nagłówki z przedwojennych gazet „krzyczą” do nas nęcąco tytuły rozdziałów: „Dramat księdza Andrzeja Fedukowicza”, „Zbiorowe samobójstwo Europy”, „Tajemnica rzekomej zakonnicy”. Jeśli macie ochotę na porcję sumiennie podanej historii okraszonej humoreską, dykteryjką, ploteczką, to sięgnijcie po tomisko Kopra i Stańczyka. Historyka i publicysty, którzy rozpamiętują dla nas i serwują nam stracone Kresy. Polski duch wiele stracił na izolacji z Kresami. Przeczytacie, to się przekonacie…

AGNIESZKA BOKRZYCKA


obejrzeć

Kocha, lubi, szanuje…

Drodzy Czytelnicy, w tym świątecznym czasie chcę zaproponować film lekki. Nie jest to nowość, bo proponowana produkcja ma już 10 lat. Myślę, że w okresie świąt potrzeba nam chwil, kiedy będziemy mogli z jednej strony odprężyć się, a z drugiej troszkę pomyśleć o tym, co ważne. Kocha, lubi, szanuje to komedia romantyczna. Film można obejrzeć na różnych platformach i jest dostępny w internecie. Dzięki temu, przeżywając kolejne ograniczenia związane z pandemią, będziemy mogli spokojnie w domowym zaciszu i świątecznej atmosferze skorzystać z tej propozycji. Temat poruszany w filmie to przede wszystkim miłość i wierność. Wbrew pozorom film nie pokazuje nam łatwej miłości. Zobaczymy obraz zagubienia i walki o uczucie. Będzie potrzebne również przebaczenie i odwaga, by stanąć w prawdzie. W filmie znajdujemy też ciekawe ukazanie miłości na różnych etapach życia. Pokazane są trzy pokolenia, które kochają inaczej. Widzimy zatem miłość w różnych odsłonach, czy jednak może ona mieć różne odsłony? Obserwujemy ciekawy proces, jak filmowi bohaterowie uczą się od siebie tego, jak powinni kochać. Niejednokrotnie błądzą, ale odkrywając prawdę, dochodzą do miłości. W końcu prawdziwa miłość to nie tylko romantyzm, ale także: troska, wierności i odpowiedzialności. Zamiana ról, którą prezentuje reżyser, żonglując sytuacjami, w których są bohaterowie, dowodzi, że na każdym etapie życia możemy kochać prawdziwie. Film pokazuje też prawdę o tym, w jaki sposób dziś postrzegamy miłość i że odkrywanie prawdy o sobie samym wiele kosztuje, ale może nam pomóc zachować relacje w jak najlepszej kondycji. Ciekawym wątkiem w filmie są role młodych: Ryana Goslinga i Emmy Stone, którzy przeżywają właśnie szczyt swojej kariery. Zarówno w tym filmie, jak i w Oskarowym La La Land grają w miłosnym duecie. Nie mówię już nic więcej, jedynie zapraszam do obejrzenia tej pełnej miłości podróży w czasie.

MICHAŁ ŻÓŁKIEWSKI


zwiedzić

Andrzejówka – moc atrakcji

Schronisko PTTK Andrzejówka łączy szlaki Sudetów Zachodnich i Wschodnich

KRIS BRYJKA/URZĄD MARSZAŁKOWSKI WOJ. DOLNOŚLĄSKIEGO

Wyjątkowe miejsce, górskie wycieczki, sielankowe krajobrazy – schronisko PTTK Andrzejówka to malowniczo położone na przełęczy trzech dolin miejsce pod szczytem Waligóry. Można tam trafić w trakcie pieszej wędrówki, m.in. szlakiem czerwonym z Sokołowska do Jedliny-Zdroju czy żółtym przez szczyt Waligóry do Głuszycy, ale nie tylko. Przy schronisku krzyżuje się kilka tras strefy MTB, dlatego wybierając rowerowe szlaki Głuszyca–Walim albo Głuszyca–Mieroszów, można zrobić przystanek w Andrzejówce na pyszne naleśniki z jagodami albo szarlotkę. Dzięki magicznemu klimatowi tego miejsca jest to idealna lokalizacja dla wielu wydarzeń i festiwali. To miejsce koncertów, wydarzeń sportowych, kiermaszów. Kiedy na zewnątrz temperatury rosną, organizowana jest tutaj Noc Kupały, gdzie można usłyszeć magiczne opowieści, zobaczyć występy tańca z ogniem i poczuć bliskość natury. A w zimniejszej porze roku można wziąć udział m.in. w weekendzie podróżników – to czas wielu konferencji z globtroterami o ich turystycznych doświadczeniach, a także targi rękodzieła oraz wieczorne koncerty. Historia Andrzejówki sięga początku XX w. Schronisko powstało 20 lipca 1933 r. w miejscu wcześniej nieużytkowanym i od początku zamysłem było stworzenie lokalizacji do turystycznych celów. Dynamiczny rozwój aglomeracji wałbrzyskiej sprawił, że wzrosła liczba turystów, a to spowodowało zainteresowanie obiektem w okolicy. Dzięki niezwykle dobrej lokalizacji – usytuowanie na wysokości 805 m u podnóża Waligóry (936 m), na granicy górnych krańców trzech dolin – schronisko stało się ważnym ogniwem łączącym szlaki Sudetów Zachodnich i Wschodnich. Tę funkcję spełnia do dziś.

Pierwszymi opiekunami Andrzejówki byli Otto i Margarete Rübartschowie. Nowe schronisko posiadało trzy sale jadalne z prawie 220 miejscami. Część noclegowa była o wiele skromniejsza. Andrzejówka dysponowała zaledwie 25 miejscami. Obecnie jest 35 miejsc do spania, a dodatkowo można rozłożyć namiot na polanie lub przyjechać własnym kamperem. Schronisko w szybkim tempie stało się bardzo popularną atrakcją zarówno latem, jak i zimą. W lutym 1936 r. wypoczywała w tym miejscu holenderska królowa Wilhelmina wraz z córką Julianną. W tym czasie były organizowane mistrzostwa narciarskie w Zamku Książ i Sokołowsku, w których rodzina królewska uczestniczyła. Sama królowa także jeździła na nartach, a księżniczka Julianna uczyła się tej sztuki pod kierunkiem członków miejscowych klubów. W czasie pobytu gości, których wizyta stanowiła wielką atrakcję dla okolicznych mieszkańców, schronisko było na ich wyłączność. Po tych odwiedzinach Otto Rübartsch otrzymał przydomek królewskiego gospodarza. Dawniej odbywało się tu także wiele imprez okolicznościowych. Częstym ich organizatorem było Towarzystwo Turystyczne. Jak przystało na schronisko noszące taką nazwę, organizowano w nim tradycyjne zabawy andrzejkowe z wróżbami i tańcami. Na prima aprilis odbywano zaś uroczysty pogrzeb zimy. Zapraszamy do Andrzejówki całe rodziny, grupy, a także wszystkich wędrowców o każdej porze roku!

umwdKATARZYNA SZAJDA
MATERIAŁ PRZYGOTOWANY
PRZEZ WYDZIAŁ PROMOCJI
WOJEWÓDZTWA