Świat hejtu

Hejt jako zjawisko społeczne zrodził się w środowisku Internetu
i zadomowił w mediach społecznościowych, które są wprost idealnym ekosystemem
dla rozwoju mowy nienawiści. Sprzyja temu zjawisko fake newsów,
czyli fałszywych informacji, rozprzestrzeniających się szybciej niż prawda
niemal we wszystkich rodzajach informacji.

MARIA WANKE-JERIE

Wrocław

Piotr Nowakowski, ratownik medyczny z Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego,
współinicjator akcji #MuremZaMedykiem – przeciwko hejtowi wobec środowiska
medycznego w czasie pandemii COVID-19

ANDRZEJ KERNER/FOTO GOŚĆ

Według słownika języka polskiego hejt to obraźliwy, często agresywny, a nierzadko i wulgarny komentarz internetowy. Samo słowo pochodzi z języka angielskiego, to hate znaczy nienawidzić, the hate – nienawiść. Okazuje się, że co czwarta osoba jest hejtowana w Internecie i aż 11% internautów przyznaje, że zdarza im się hejtować w sieci. Publiczne upokarzanie i dyskredytowanie, przypisywanie adwersarzom najniższych pobudek albo choroby psychicznej często zastępuje dyskusję, odbierając prawo do sprawiedliwej oceny. W mediach społecznościowych nie ma miejsca na obronę swoich racji za pomocą merytorycznych argumentów, to świat bez przebaczenia, w którym informacje prawdziwe przegrywają z fake newsami. To świat antychrześcijańskich wartości.
Prawda przegrywa
Na Twitterze fałszywe informacje rozchodzą się szybciej niż prawdziwe, a odpowiadają za to przede wszystkim nie boty, ale ludzie – twierdzą naukowcy z Massachusetts Institute of Technology. Zaskakujące wyniki ich badań opublikowało czasopismo „Science” w 2018 r. Naukowcy z MIT zbadali różne ścieżki, jakimi rozchodzą się prawdziwe i fałszywe informacje, a dzięki temu, że Twitter zapewnił im pełen dostęp do swoich archiwów, mogli prześledzić i przeanalizować 126 tysięcy tzw. kaskad, czyli nieprzerwanych łańcuchów informacji, z lat 2006–2017.
Zawarte w nich dane były tweetowane w sumie 4,5 miliona razy przez blisko 3 miliony użytkowników. Okazało się, że fałszywe informacje osiągają ten sam poziom kaskady 10–20 razy szybciej niż prawdziwe i na każdym poziomie są częściej przekazywane dalej przez unikalnych użytkowników. Zjawisko nie dotyczy tylko Twittera, ale wszystkich mediów społecznościowych. Mechanizm ten ilustruje wyreżyserowany przez Jeffa Orlowskiego wg scenariusza Davisa Coombe’ego i Vickiego Curtisa film dokumentalny Dylemat społeczny.
Byli pracownicy Facebooka, Google’a, Instagrama czy Twittera i eksperci ds. technologii, posługując się zarówno własnymi doświadczeniami, jak i wynikami badań, wyjaśniają w dokumencie nie tylko, dlaczego aplikacje te są tak silnie uzależniające, ale także co sprawia, że w świecie mediów społecznościowych prawda przegrywa z fake newsami. Czas, który poświęcamy na śledzenie postów czy tweetów i komentowanie tego, co napisali inni, jest istotny, bo za to płacą reklamodawcy, dlatego algorytmy są tak konstruowane, by podsuwać nam informacje skupiające naszą uwagę. A skuteczniej ją przyciągną i skupiają na dłużej fake newsy niż informacje prawdziwe.
Polaryzacja i radykalizacja
Najciekawszym i zdecydowanie najbardziej wartym refleksji jest fragment dokumentu Jeffa Orlowskiego, który tłumaczy powstawanie internetowych baniek informacyjnych oraz to, jak działanie algorytmów, a także intencjonalne manipulacje ekspertów ds. technologii dzielą społeczeństwo, radykalizując strony toczonych sporów. Jak się okazuje, dla firm technologicznych, których podstawowym celem jest generowanie zysku, polaryzacja jest korzystna. W końcu Twitter, YouTube, Facebook czy Instagram same żadnych treści nie tworzą. Robią to użytkownicy, którzy spędzają setki godzin na pisaniu, komentowaniu, tworzeniu i ocenianiu kontentu. Negatywne emocje i konflikt znacznie skuteczniej i na dłużej angażują użytkowników niż wyrażanie tych samych poglądów i podzielanie ocen innych.
Jak wyglądałby świat, gdyby algorytmy social mediów pomagały użytkownikom w faktycznym poszerzaniu wiedzy i horyzontów, a nie utwierdzały w często mylnym przekonaniu o słuszności ich poglądów? Trudno ocenić, ale za zjawisko internetowego hejtu nie można winić tylko algorytmów, zapominając, że za mowę nienawiści odpowiadają konkretni ludzie.
Dlaczego hejtujemy?
Treści publikowane przez hejterów mają na celu głównie zdyskredytowanie osoby, której poglądy, opinie albo przynależność do grupy społecznej, politycznej, narodowej itp. są odmienne. To nie tylko zgryźliwe i agresywne komentarze, ale także obraźliwe memy, grafiki i filmy. Śledząc wpisy hejterów, można odnieść wrażenie, że ich autorzy lubują się w sprawianiu przykrości, upokarzaniu i poniżaniu innych.

Dodatkowo warto zauważyć, że ludzie na ogół są bardzo podatni na sugestie, dlatego chętnie dołączają do grupy, która hejtuje, i zaczynają sami piętnować osobę przez nich dyskredytowaną, chcąc się wyróżnić w zjadliwości swoich wpisów. Tak nakręca się spirala nienawiści.
Internet sprawia, że jego użytkownicy mają poczucie anonimowości, dlatego można ostrzej, dobitniej i bardziej radykalnie, niż byłoby to możliwe w realu, zwłaszcza gdy można schować się za nickiem, który nie pozwala na identyfikację autora. To dodatkowo ułatwia obrażanie i piętnowanie innych.
Niestety coraz częściej hejterami stają się internauci występujący w mediach społecznościowych pod imieniem i nazwiskiem, także osoby publiczne, dziennikarze, politycy, celebryci, a nawet księża. Jeżeli coś z czasem się zmienia, to tylko na gorsze. Postępuje brutalizacja języka, a w porównaniach przekraczane są kolejne bariery. Znani politycy obrzucani są oskarżeniami „morderca”, „ruski” albo „niemiecki agent”, „zdrajca”, porównuje się ich do Stalina i Dzierżyńskiego (czasem w jednym haśle równocześnie) albo do Hitlera, a życzenia śmierci kierowane zarówno do osób publicznych, jak i internetowych adwersarzy to już nie incydenty, ale codzienność. Padają wulgarne wyzwiska wobec kobiet, wprost do nich adresowane. Wydawało się, że pandemia COVID-19, stanowiąc wspólne dla wszystkich zagrożenie, wyzwoli solidarność i współdziałanie na rzecz zbiorowego bezpieczeństwa, stało się jednak odwrotnie. Stan epidemii wygenerował zupełnie nowy podział społeczeństwa, angażujący emocje nieporównywalnie większe niż te polityczne, które – wydawało się – już sięgały zenitu.
– Część danych, które podważają skuteczność szczepionki, płynie ze Wschodu. Farmy rosyjskich trolli nie próżnują, a interes jest oczywisty, im słabsza Polska, im słabsza Europa, tym silniejsza Rosja. Musimy przestać się na to nabierać – przekonywał na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.
Łatwo było przewidzieć, że rosyjscy agenci wpływu nie będą próżnowali.
Powstała pokaźna bańka informacyjna, której uczestnicy dali się zwieść hasłom o ograniczaniu wolności przez sanitaryzm (rodzaj totalitaryzmu), czyli obostrzenia związane z pandemią, popularność zyskały rozmaite teorie spiskowe, a przede wszystkim fałszywe informacje o szkodliwości szczepień. Internetowy hejt osiągnął kolejny poziom. Sama nieraz tego doświadczyłam.
Najbardziej zdumiewająca była dla mnie reakcja internautów na mój tekst „Witaj wśród żywych”, opublikowany na wspólnie z moją siostrą Małgorzatą Wanke-Jakubowską prowadzonym blogu www.TwitterTwins.pl, w którym opisałam autentyczną historię, jak razem z moim mężem ratowaliśmy chorą na COVID sąsiadkę. Nie ukrywałam, że nie była ona zaszczepiona.
„To, co Pani pisze, to obrzydliwa partyjna, antynaukowa i głupia propaganda. Szczepienia nie ratują życia. Szczepienia powodują falę zgonów i przeróżnych powikłań, których zgłoszeń lekarze nie chcą odnotowywać, by prawda nie wyszła na jaw”, „Nerwicę hipochondryczną się leczy”, „Idź kobito do jakiegoś specjalisty, może Ci jeszcze pomoże…”, „Pani ma chorą duszę, to naprawdę jest ten moment, by poszukać porady u specjalisty” – to niektóre tylko komentarze wybrane spośród kilkudziesięciu, których cytować nie sposób, bo zawierają same wulgaryzmy.
Jak walczyć z hejtem?
Najlepiej nie czytać wpisów, których celem jest tylko dyskredytacja i napiętnowanie, i nie wchodzić z takimi osobami w dyskusję. Wówczas hejterzy mogą znudzić się i zwyczajnie dać sobie spokój.
Skutecznym sposobem może być zablokowanie konta hejtera, aby naszej aktywności nie widział. Można również zgłaszać takie konto administratorom oraz właścicielom portali społecznościowych, którzy mogą zablokować lub usunąć autora nienawistnych wpisów.
Najważniejsze, żeby mieć świadomość, iż media społecznościowe sprzyjają hejtowi, polaryzacji i radykalizacji. Nie wolno się temu poddawać, trzeba się przed tym bronić, żeby nienawiść nie zawładnęła naszym życiem.