Warto…


przeczytać

Miejsca naznaczone

Są miejsca osobliwe. Gdzie inaczej pada światło na wybrukowany trakt. Gdzie uliczka tajemniczo zakręca łukiem kamienicy. Gdzie „kiedyś” czuć „tu i teraz”. Taki błyskotliwy inwentarz przygotował nam o. Piotr Bielenin w Osobistym przewodniku po miejscach niezwykłych (Wydawnictwo Bratni Zew, Kraków 2021). Autor jest pasjonatem historii i pewnie dlatego na odwiedzaną przestrzeń nie patrzy jedynie w kontekście lokalizacji, struktury czy architektury. On w swojej subiektywnej soczewce skupia ludzkie historie, relacje, emocje, dzięki którym dokonuje retrospekcji przeżyć i wydarzeń minionych. Swoją podróż do przeszłości zaczyna w Harmężach, miejscu sąsiadującym z Auschwitz. Tam rozpoczął drogę życia. Tam zaczyna książkę. W Polsce ma jeszcze kilka przystanków. M.in. Niepokalanów czy Kalwarię Pacławską. Jednak już kilka stron dalej przenosi nas tysiące kilometrów do Jerozolimy, Efezu czy Taszkentu. Czasami pod butami skrzypi nam śnieg. Czasami szeleszczą liście. Niekiedy musimy schronić się przed skwarem południowego słońca. Każdy rozdział to inne miejsce i inna opowieść. Sporo tu historii powszechnej, jest też i partykularna, ale zawsze podana w sposób daleki od sztampy szkolnej. Najcenniejsze są te wycieczki w historie osobiste. Ojciec Piotr to wytrawny miejski przewodnik. Jednak nie bazuje on na wyuczonych formułkach. Opowieści rodzą się na bieżąco. Jest przewodnikiem na wyłączność. Nie wtłacza cię w przypadkową grupę. Przekraczacie granice czasoprzestrzeni tylko we dwoje. Traktuje cię jak VIP-a. Książka jest artystycznie wydana. Samo wzięcie do ręki to przyjemność. Za oknem czas zimowych opowieści. Osobisty przewodnik to kapitalna lektura do znalezienia pod choinką i poczytania pod pachnącym drzewkiem. A gdy stopnieją śniegi, razem z o. Bieleninem trzeba ruszyć do miejsc niezwykłych. By zobaczyć to światło, tę uliczkę, by „kiedyś” poczuć „tu i teraz”. Bezkonkurencyjny przewodnik.

AGNIESZKA BOKRZYCKA


obejrzeć

Religijne zabarwienie

Tym razem chciałbym polecić film, który trochę się już zasiedział w kinach. Powodów ku temu jest wiele. Pierwszy z nich to ogromne oddziaływanie powieści science fiction napisanej przez Franka Herberta na wiele pokoleń. Dowodem tego jest fakt, że powieść w polskim przekładzie ukazała się w połowie lat dziewięćdziesiątych, a do dziś jest bardzo chętnie czytana przez fanów tego gatunku. Tej grupy do pójścia na nową Diunę (reż. Denis Villeneuve, 2021) nikt nie musiał przekonywać i pewnie są już po swoich seansach. Drugi powód to właśnie odnowiona ekranizacja filmu zrealizowanego w roku 1984 (reż. David Lynch). Trzeci powód, do którego chciałbym tutaj nawiązać, to religijne odniesienia ukryte w tym filmie. Często recenzenci i badacze tego dzieła porównują je choćby do Władcy Pierścieni. Jest to bardzo odważny ruch. Zobaczmy więc, czy są ku temu dobre powody. Herbert oparł swoje dzieło na dwóch elementach: myśli ekologicznej oraz koncepcji rozwoju i funkcjonowania religii. W konsekwencji, jak można przypuszczać, ekologia staje się religią albo, jak kto woli, religia nabiera charakteru ekologicznego. Rajska rzeczywistość, mesjanizm czy klimat eschatologiczny to motywy, w których osadzona jest narracja. Diuna jest zatem ciekawym miejscem również pod kątem rozważań religijnych. Zobaczenie nowej ekranizacji w takiej perspektywie może być bardzo inspirujące. Przemiany społeczne związane z religijnością Polaków czy różne ruchy ekologiczne, z którymi dziś bardzo często mamy do czynienia, potwierdzają aktualność tych tematów. W nowej ekranizacji znajdziemy również ciekawe zabarwienie współczesnych prądów myślowych. Dzięki temu odświeżona Diuna to miejsce, które na nowo możemy eksplorować z ogromną ciekawością. Film da nam dużo do myślenia i wart jest naszego czasu.

MICHAŁ ŻÓŁKIEWSKI

Syrop malinowy z Doliny Baryczy

Miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich

Ciasto z kruszonką


zwiedzić

Zasmakuj w Dolnym Śląsku

Kampania #SzlakMaSmak to okazja do odkrywania tradycyjnych dań Dolnego Śląska, które są kulinarnym połączeniem i spuścizną wielu kultur. Kuchnia dolnośląska może nam wiele zaoferować swoimi naturalnymi oraz wyśmienitymi produktami. Na Dolnym Śląsku nie brakuje tradycyjnych potraw, miodów, lokalnych napojów czy warzyw i owoców z ekologicznych upraw.
Kuchnia Dolnego Śląska. Dolny Śląsk to region wielu tradycyjnych potraw. Jedną z nich są czarne gołąbki krużewnickie. Pojawiły się na Dolnym Śląsku wraz z przybyciem ludności kresowej, która zapoczątkowała tę tradycję. Ich nazwa powstała od podstawowego produktu, z którego robione są gołąbki, a mianowicie z kaszy gryczanej, nadającej im ciemną barwę. Farsz do gołąbków oprócz kaszy gryczanej składa się z boczku, smażonej cebuli i odrobiny ziemniaków, a zawijane są w czerwoną kapustę. Inne przykłady dań to śląskie niebo, czyli wyśmienita kompozycja zawierająca wędzone mięso z sosem z suszonych owoców oraz mączne knedle, czy spytkowska gęś nadziewana naleśnikami, przyrządzana według dawnej receptury w okolicach miejscowości Spytków. Dzięki mięsu z własnej hodowli, różnorodnym, ciekawie połączonym ziołom powstaje aromatyczne, smakowite danie.
Kraina miodem płynąca. Wśród naturalnych darów Dolnego Śląska są różnorodne miody, które cieszą się dużą popularnością. Ryczyński miód lipowy – słodki, z gorzką nutą, o intensywnym zapachu lipy – pochodzi z rezerwatu przyrody Grodzisko Ryczyńskie, znajdującego się na terenie gminy Oława. Możliwość pozyskiwania miodu na tym terenie istnieje dzięki występującym tam gatunkom drzew, a przede wszystkim lipy wąskolistnej. Na niepowtarzalny smak miodu wpływa jednak nie tylko lipa wąskolistna, ale też wszystkie rośliny znajdujące się w rezerwacie. Wart polecenia jest także miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich.

Jako jedyny dolnośląski produkt (a trzeci z Polski obok bryndzy i oscypka) wpisany jest do unijnego systemu ochrony nazw produktów regionalnych. Miód ten to połączenie dużej zawartości pyłu wrzosowego z pyłem roślin występujących na terenie Borów Dolnośląskich, które wspólnie tworzą nektar o niezbyt słodkim, ostrym i gorzkawym smaku.
Wyśmienite napoje. Dolny Śląsk to także region wielu tradycyjnych trunków, do produkcji których są wykorzystywane dary natury występujące w rejonie. Z naturalnych jabłek rosnących w sadach na Wzgórzach Trzebnickich produkowany jest jabłecznik trzebnicki. Jest to cydr – delikatnie słodki, niskoalkoholowy – stworzony na bazie receptury pochodzącej z terenów Wilna. Do jego produkcji stosowane są metody niezmienione od kilkudziesięciu lat, ponadto cydr jest wytwarzany z trzech rodzajów jabłek, zarówno słodkich, jak i kwaśnych, dzięki czemu powstaje wyjątkowy smak.
Doskonałe słodkości. W naszym regionie można spróbować również słodkości, m.in. tradycyjnego syropu z malin z Doliny Baryczy. Jego historia rozpoczęła się ponad dwie dekady temu, gdy powstało gospodarstwo z malinami w gminie Krośnice. Warunki panujące w Dolinie Baryczy, jak słabe gleby, niezbyt duże opady deszczu, powodują, że sok z malin jest bardzo słodki. Ze słodkości bardzo popularne jest również ciasto z kruszonką z ziemi kłodzkiej, czyli puszyste ciasto drożdżowe z dodatkiem masy makowej, serowej lub sezonowych owoców. Podróżując po Dolnym Śląsku, można poznać wiele różnorodnych produktów, które są atrakcyjne przede wszystkim dzięki naturalnej produkcji, wyśmienitym smakom oraz pozytywnemu wpływowi na zdrowie.

umwdKATARZYNA SZAJDA
MATERIAŁ PRZYGOTOWANY
PRZEZ WYDZIAŁ PROMOCJI
WOJEWÓDZTWA