MAŁŻEŃSTWO (NIE)DOSKONAŁE

Klina tylko łaską

Zbliżające się dni świętowania Bożego Narodzenia jak zawsze ekscytują. Dzieje się
z nami coś szczególnego… Z życzliwością myślimy o naszych bliskich, staramy się ich
jakoś obdarować, choćby życzeniami wszystkiego, co dobre. Sięgamy do korzeni naszej
rodzinnej tożsamości, odkurzając w pamięci smakowite przepisy czy zwrotki kolęd.

AMELIA I DOMINIK GOLEMOWIE

Wrocław

Żyjąc w sakramentalnym związku, możemy czerpać z łaski małżeństwa

ROMAN KOSZOWSKI/FOTO GOŚĆ

Pucujemy nasze mieszkania, aby je następnie przyozdobić, nawet nasze zaniedbane życie duchowe próbujemy przywrócić na właściwe tory, klękając u kratek konfesjonałów. Słowem, dzieją się ciekawe rzeczy.
Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że doświadczeniem wielu małżeństw i rodzin są również nasilające się w tym czasie, rozsadzające nasze relacje kliny sporów i konfliktów. U kogo tym razem wigilia? Przecież dwa razy z rzędu była u jednych teściów, więc czas na zmianę. Choinka sztuczna czy prawdziwa? Po co tyle szykować? Mogliby raz oni nas zaprosić, a nie tylko przychodzić na gotowe… Nie ma potrzeby mnożyć skojarzeń, wiemy chyba dobrze, o co chodzi. Potrafimy się wadzić o byle drobiazg i w rezultacie źle kojarzyć ten czas. Klin gniewu nas rozłupał.
Klinem w naszym życiu małżeńskim bywa również nasza praca zawodowa, nie trzeba czekać do świąt, aby się porządnie pokłócić. Przynosimy z naszej pracy całą masę różnych przeżyć. Potrzebujemy często pomocy, czyli wysłuchania, wsparcia, czasem podpowiedzi, żeby się z nimi uporać. To wymaga cierpliwości, o którą nieraz trudno, bo drugie z nas też ma przygniatający
bagaż. Łatwo ulegamy klinowi tych często niełatwych przeżyć, który też nas rozłupuje.
Nie stać nas na romantyczny wyjazd małżeński, mamy tyle pilnych wydatków, edukacja dzieci, remont czy budowa domu, spłata kredytu na auto, no i trzeba oszczędzać, bo nie wiadomo, co będzie. Wmawiamy sobie, że tak wiele rzeczy musimy, a nie dajemy naszemu sercu ciszy, aby usłyszeć, czego tak najgłębiej pragniemy.

I oto kolejny klin pogoni za materialną doczesnością rozłupuje nas równie skutecznie.
Tych klinów jest niestety wiele, a złemu tylko o to chodzi, żeby nas rozłupać w naszej sakramentalnej wzajemnej relacji i naszej wspólnej więzi z Panem Bogiem. Stąd uderza właśnie tam, gdzie grunt dla tych relacji jest najżyźniejszy – przeżywanie świąt, rocznic, wspólne wyjścia czy wyjazdy, a nawet, lub przede wszystkim, świętowanie naszych niedziel. Ten, za którego sprawą dzieje się zło, zatem „zło-dziej”, będzie w takim wbijaniu kolejnego klina niebywale wytrwały.
Jak temu zaradzić? Sami nie damy rady powyjmować tych klinów, potrzeba nam łaski. Żyjąc w sakramentalnym związku, mamy to szczęście czerpać z łaski małżeństwa, łaski naszego stanu.
Brzmi to dość tajemniczo? Tak. Czasu nam z każdym dniem ubywa, a my jesteśmy wzajemnie odpowiedzialni za siebie aż do śmierci. Musi być w nas wola jedności, wola oczyszczona z „niech on/ona zacznie, przeprosi itd.”. Konieczna jest tu ofiara, czyli rezygnacja z pozycji „moje na wierzchu”. Musi w nas być pełna dyspozycja, czyli czerpanie z łaski płynącej z innych sakramentów, a szczególnie pojednania i Eucharystii. Musimy jasno uznać i zdecydować, co jest w naszym życiu ważne, jakie wartości wymalujemy na naszym małżeńskim sztandarze niczym „Bóg, Honor, Ojczyzna” i będziemy ich bronić ze wszystkich sił. A może warto narysować taki małżeński sztandar wartości… może warto nie przegapić na gonitwie zakupów kolejnego, może ostatniego adwentu…