MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Siebie samego

We wspólnocie, do której z mężem należymy, mamy grupę modlitewną założoną na jednym z komunikatorów. Jej działanie polega na tym, że kiedy ktoś z nas ma jakąś intencję, pisze tam i prosi wszystkich o modlitwę. Zakres jest szeroki, bo wszyscy wiedzą, że mogą poprosić o wsparcie w każdej sprawie. Modliliśmy się wielokrotnie o uzdrowienie, błogosławieństwo z okazji urodzin, a czasem o dar życia wiecznego. Co ciekawe, większość z nas prosi jednak o modlitwę w intencji kogoś: męża, żony, rodziców, dzieci, przyjaciół… Niezwykle rzadko piszemy wprost, że to my potrzebujemy modlitwy. Dlaczego?

Bo to trudniejsze, bo może wydaje nam się, że nie wypada, bo towarzyszy nam jakaś źle rozumiana pokora. A może wszystko po trochu. Jak jest u Księdza? Zdarza się Księdzu prosić np. parafian o modlitwę? Albo przyjaciół? Ja widzę sama po sobie, że zdecydowanie łatwiej mi wskazać osoby z mojego otoczenia, które potrzebują wsparcia modlitewnego, niż samej o nie poprosić. A przecież mamy innych kochać jak siebie samego! Trwa adwent, zbliżają się święta Bożego Narodzenia, może to dobra okazja, by spróbować modlitewnie pomyśleć o sobie? Jasne, nie zapominając o innych. Ale może mówiąc „pomodlę się za Ciebie”, dodajmy „Ty pomódl się za mnie”. Albo wprost: „potrzebuję modlitwy, bo…”.

Sytuacje, które przeżywamy, są różne. Jednak nie mówiąc o nich bliskim, nie zapraszając ich do tego, by nam towarzyszyli w modlitwie, pozbawiamy się nie tylko ich wsparcia, ale też więzi, która dzięki temu wsparciu się tworzy. Takie przynajmniej jest moje doświadczenie: to pomoc nie tylko dla mnie, ale też element jednoczący np. dla modlącej się w tej sprawie wspólnoty. Kończę więc ten list zachętą do proszenia o modlitwę za siebie samych. I życzeniami, żeby ten grudzień nie był zabiegany i żebyśmy mieli czas pomyśleć o sobie, innych i Słowu, Które zamieszkało między nami.