Przed Bogiem każdy z nas jest dzieckiem

O świętach w górach,
religijności ludowej oraz
rodzinnych tradycjach
z ks. dr. Wojciechem
Sadłoniem SAC, dyrektorem
Instytutu Statystyki
Kościoła Katolickiego SAC
oraz socjologiem religii,
rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Wojciech Iwanowski: Kiedy myśli Ksiądz o Bożym Narodzeniu, to…
Ks. Wojciech Sadłoń SAC: Kiedy myślę o Bożym Narodzeniu, to przede wszystkim przychodzi mi do głowy temat człowieczeństwa, czyli człowieka i jego godności. Chrześcijaństwo jest wiarą w godność człowieka. Godność wynikającą nie z niego samego, ale z Tego, który go stworzył i zaprosił do głębokiej relacji z nami. To podkreślenie ludzkiej godności dokonało się właśnie poprzez tajemnicę Wcielenia, wspominaną w trakcie Świąt Narodzenia Pańskiego.
Święta przeżywa Ksiądz bardziej jako kapłan czy góral z Podhala?
Myślę, że przeżywam przede wszystkim z głębokim poczuciem dziecięctwa Bożego. Przed Bogiem każdy z nas jest dzieckiem.
Rzeczywiście urodziłem się i wychowałem na Podhalu, choć rdzennym góralem nie jestem. Bardzo cenię sobie Podhale z jego wyjątkową i piękną kulturą oraz niesamowitymi górami.
Nastrój świąt w górach, pośród ośnieżonych szczytów czuć jakby wyraźniej.

Jak wspomina Ksiądz święta swojego dzieciństwa spędzane w górach?
Boże Narodzenie w górach, a dokładnie w Kościelisku, zawsze było pełne śniegu. Tam gdzie dzisiaj jeżdżą samochody, śmigaliśmy rodzinnie sankami, a w miejscu gdzie dzisiaj stoją wielkie domy, przebijaliśmy się przez gęsty puch na nartach. Wspominam dom rodzinny i odwieczny dylemat, czy na pasterkę wybieramy się do kościoła w Kościelisku, czy w góry, na Wiktorówki. Naszą rodzinną, ale i środowiskową tradycją była bowiem, i jest do dzisiaj, pasterka wysoko w górach, w małej kaplicy w rejonie Gęsiej Szyi. Nieraz po Mszy Świętej na skrzypiącym mrozie wracaliśmy do Zakopanego górami. Jako młody chłopak pamiętam moje zdziwienie, gdy po kilkugodzinnej wędrówce przez Halę Gąsienicową zeszliśmy wreszcie ze szlaku i w Kuźnicach [w Zakopanem – przyp. red.] o 7 rano w Boże Narodzenie zobaczyłem otwartą stację benzynową. Pytałem wtedy brata, jak to możliwe, że oni nie świętują Bożego Narodzenia. Był to dla mnie tak wyjątkowy czas, że nie mogłem uwierzyć, że ktoś musi pracować w Boże Narodzenie.

Pasterka w górach

WITOLD MORAWSKI

Jak wyglądają święta we wspólnocie pallotyńskiej?
We wspólnocie zakonnej święta są inne. Spotykamy się przy wigilijnym stole w naszym refektarzu, kolędujemy, składamy sobie życzenia. Rektor [przełożony domu – przyp. red.] przygotowuje drobne prezenty dla członków wspólnoty. Potem gromadnie celebrujemy pasterkę. Porównując ze świętami, które pamiętam z dzieciństwa, jest zdecydowanie więcej czasu dla siebie. Gdy spędzam pasterkę w naszej pallotyńskiej wspólnocie, zawsze mam odczucie, że przebijam się przez gwar i codzienne zabieganie do Boga, który rodzi się bardziej w ciszy.
Jest Ksiądz socjologiem religii. Jak jest z naszą religijnością w kontekście Świąt Bożego Narodzenia?
Myślę, że w badaniach nad polską religijnością zbyt mało uwagi poświęcamy właśnie roli Bożego Narodzenia. Być może wynika to z dominacji nurtu protestanckiego w socjologii. W takim ujęciu najważniejsza jest Wielkanoc, a przecież gdyby zapytać przeciętnego Polaka, które święta są najważniejsze, najczęściej usłyszymy, że właśnie Uroczystość Narodzenia Pańskiego. Boże Narodzenie wyraża ucieleśnienie wiary. Zwraca uwagę na powiązanie tego, w co wierzymy, z tym, poprzez co wiarę przeżywamy. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o znaczenie różnego rodzaju zwyczajów, obrzędów czy rytuałów. Ponadto Boże Narodzenie wiąże wiarę z codziennymi i najważniejszym więziami rodzinnymi, które tworzą naszą tożsamość i dają poczucie szczęścia.
Czy takie mocne powiązanie obyczajów religijnych z rodzinnymi służy autentycznemu przeżywaniu wiary?
Jestem przekonany, że tradycyjny sposób przeżywania Bożego Narodzenia bardzo dobrze wspiera personalistyczną wizję człowiek zawartą w katolickiej nauce społecznej. Zgodnie z katolicką tradycją człowiek tworzy się oraz wyraża poprzez więzi – relacje, a przede wszystkim więź z Bogiem. Boże Narodzenie przypomina nam, że więzi rodzinne, przyjaźnie czy lokalne środowiska mogą być przeniknięte i opierać się na więzi z Bogiem.

Profesor Mikołaj Cześnik powiedział kiedyś, że sposób celebrowania świąt Narodzenia Pańskiego jest dowodem tego, jakim monolitem w sensie formacji kulturowej jest polskie społeczeństwo. Czy ta teza jest wciąż aktualna?
Bez wątpienia. Nie ma innego tak powszechnego zwyczaju w polskiej kulturze, jak dzielenie się opłatkiem, zasiadanie do wigilijnego stołu. Ta religijna tradycja praktykowana jest niemal przez wszystkich Polaków. Bez wątpienia tradycje związane z Bożym Narodzeniem są polskim dziedzictwem kulturowym i narodowym. Są tak głęboko zakorzenione, że nikomu nie przyszło jeszcze do głowy, aby z tymi zwyczajami walczyć. Na szczęście nie trzeba ich było w sposób szczególny chronić. Przynajmniej do tej pory. To właśnie stanowi o ich sile. Są one integralną częścią naszego życia, budują naszą tożsamość.
Tegoroczne święta są kolejnymi z możliwością covidowej izolacji i ograniczeń mobilności. Czy z perspektywy socjologa pandemia zmieniła nasz sposób świętowania?
Epidemia utrudniła, a nawet często uniemożliwiła rodzinne spotkanie. W gronie moich znajomych są osoby, które zaraziły się koronawirusem właśnie w czasie wspólnej wigilii. Stawiałbym również taką tezę, że epidemia była swoistym egzaminem dla wielu polskich rodzin. Z jednej strony działa jak rezonans różnego rodzaju trudności relacyjnych i problemów. Z drugiej zaś strony zbliżała jeszcze bardziej członków rodziny i uświadamiała, że podstawową przestrzenią życia oraz bezpieczeństwa jest właśnie najbliższa rodzina. Ma to z całą pewnością wpływ również na przeżywanie
Bożego Narodzenia.
Coraz częściej słyszy się o zmianie modelu świętowania – z domu rodzinnego na wyjazd na swoiste Winter Holiday. Jaka jest skala tego zjawiska?
Bez wątpienia także w Polsce zmienia się sposób świętowania z tradycyjnego, czyli związanego z lokalnym środowiskiem i rytuałami, na taki, w którego centrum jest przede wszystkim wypoczynek, rekreacja oraz realizacja własnych potrzeb. Oczywiście nie musi to oznaczać spędzania świąt indywidualnie, ale jednak taki model bez wątpienia odrywa Boże Narodzenie z jego pierwotnego religijnego kontekstu i staje się bardziej urlopem niż świętowaniem tajemnicy Wcielenie i wynikającej z niej godności ludzkiej.