Oczekiwanie w życiu chrześcijan

Treść wiary – jako wiara w Boga i zaufanie Bogu – ma szeroki kontekst rozumienia,
co może ukazywać głęboką teologię. Obok wiary przekazywanej przez świadków, obok
wykładni teologii systematycznej i dogmatycznych artykułów można jeszcze wskazać
na interpretację teologiczno-filozoficzną wiary jako wyobrażenia ludzkiego życia,
pojmowanego jako specyficzna droga ku pośmiertnemu zbawieniu lub potępieniu.

ROBERT GOCZAŁ

Wrocław

Oblężenie i zniszczenie Jerozolimy przez Rzymian pod przywództwem Tytusa.
David Roberts, olej na płótnie, 1850

WIKIMEDIA COMMONS

Niewątpliwie pojęcia „oczekiwania” i „drogi” wskazują na pewną analogię między Bożym zamysłem zbawienia bądź odkupienia człowieka a ludzkim porządkiem w sensie kosmicznego czasu i przestrzeni, który przemija: „Lecz On rzekł do nich: «Widzicie to wszystko? Zaprawdę, powiadam wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony»” (Mt 24, 2). Prowadzi nas to do spostrzeżeń dotyczących roli samego Pana Jezusa Chrystusa, który w tym chrześcijańskim „oczekiwaniu” staje się „drogą zbawienia” i centrum adoracji, przestrzenią sakralną zarezerwowaną tylko dla prawdziwego światła Boskiej świątyni (templum).
Chrześcijańskie „oczekiwanie”
Najczęściej chrześcijańskie „oczekiwanie”, pozornie odróżnione od „drogi” pojmowanej jako pragnienie osiągnięcia celu, może być rozumiane co najmniej na dwa sposoby. Po pierwsze, w aspekcie indywidualnego życia człowieka, które polega na zgodności szlachetnych uczynków z chrześcijańską nadzieją na powtórne przyjście Mesjasza, na oczekiwaniu na każde kolejne święto Bożego Narodzenia i Zmartwychwstania Pańskiego, na każdą możliwość spotkania z Bogiem w modlitwie i przed Najświętszym Sakramentem, na każde nowe odrodzenie, a zarazem wiąże się z określoną etyką chrześcijańską o nadprzyrodzonym rodowodzie. Podstawą tej etyki jest Objawienie, które jest drogą mocy duchowej. Po drugie, w aspekcie soteriologicznym i eschatologicznym, jako idea centralna nauki o rzeczach ostatecznych i zbawieniu, jako odniesienie do rzeczywistej formy czasu mającego swój początek w stworzeniu (ex nihilo) i zmierzającego do nieprzekraczalnego końca ziemskiego trwania. Postawy „oczekiwania” i „drogi” charakteryzują się wzajemnym wskazywaniem na siebie, a więc istotnym powiązaniem ze sobą celu ludzkiego życia, którym jest zapowiedziane zmartwychwstanie i życie z Bogiem, oraz celu rzeczywistości stworzonej, którym jest odnowienie wszystkiego w Chrystusie.
Można powiedzieć, że cel chrześcijańskiego „oczekiwania” i „drogi” wykracza poza sferę mądrości ludzkiej, ponieważ właśnie praktyka życia codziennego chrześcijan w duchu nauki Kościoła ma wartość praktyczną, kiedy służy jako środek do osiągnięcia zbawienia w jedności z Bogiem. Wskazuje zatem na ukierunkowanie nadprzyrodzone, potrzeby i troski inne niż wymaga tego potoczna praktyka życia. Innymi słowy, w chrześcijańskiej teologii i filozofii „oczekiwanie” i „droga” stają się kategorią religijną, traktującą o zagadnieniach związanych z odkupieniem grzechu, a szczególnie z ofiarą odkupienia i powtórnym przyjściem Jezusa Chrystusa.
Chrystus jest według Ojców Kościoła „rekapitulacją stworzenia”.
Nadzieja na spotkanie z Panem
Ponadto chrześcijańskie „oczekiwanie” wiąże się z określonym przeznaczeniem człowieka i świata, z nadzieją na spotkanie z Prawdziwym Panem, na lepsze jutro w życiu codziennym, ale także z oczekiwaniem na miejsce w wieczności Bożej, z przemianą życia i odnowieniem, w końcu z odpoczynkiem. Ten odpoczynek nie oznacza zwykłego odpoczynku, lecz coś znacznie głębszego, co bardziej wskazuje na nadchodzący pokój i przemianę pojmowaną w sensie nadprzyrodzonym.

Zasadniczo w sensie doczesnym chrześcijańskie „oczekiwanie” powinno oznaczać metanoję – a więc przemianę myśli, zmianę wewnętrznego i zewnętrznego usposobienia, nieustanne nawrócenie bądź zwrócenie się do Boga całym sercem, gotowość do podporządkowania się Jego objawionemu słowu, ufność w niepodważalną ważność porządku Bożego, wiarę w zwycięską (mimo słabości człowieka) łaskę Bożą, a jednocześnie postawę usposabiającą do bojaźni Bożej i przyjęcia prawdy, a także aktywne wyznawanie grzechów, posty, czynienie pokuty, miłosierdzia etc.
Co więcej, w takim kontekście wiara i „oczekiwanie” wiążą się z chrześcijańskim nakazem miłości, a jednocześnie z pocieszeniem i wyzwoleniem w obliczu wszystkich ucisków. Przynoszą łaskę zarówno pojedynczemu człowiekowi, jak i całej rzeczywistości stworzonej, która to łaska jest dopełnieniem historii w Bogu. Kulminacją owej łaski, wskazującej na najgłębszy sens chrześcijańskiego „oczekiwania”, będzie więc ostateczne objawienie się Chrystusa w chwale, a więc Paruzja Zmartwychwstałego Boga i objawienie się Jego doskonałej miłości.
Takie wyobrażenie wskazuje na Boga jako Stwórcę rzeczy widzialnych i niewidzialnych (visibilia et invisibilia), świata materialnego i niematerialnego, ale także na twórcę sfery duchowej, której symbolika pokrywa się z symboliką „Miasta duchowego” bądź wprost z Jerozolimą niebiańską z Apokalipsy św. Jana. W tym właśnie eschatologicznym i soteriologicznym sensie, w tym „oczekiwaniu” bliskiego końca czasów Kościół antycypuje przez sprawowanie Eucharystii, udzielanie sakramentów, także nauczanie miłości chrześcijańskiej (caritas christiana), obietnicę Królestwa Bożego, owej niebiańskiej Jerozolimy (co w tłumaczeniu oznacza „wiedzenie pokoju”), nagrodę „wiecznego wesela”, ostateczne wyzwolenie.
Wbrew odmiennym interpretacjom nie jest to wcale wizerunek odrywający biblijną symbolikę miasta Bożego od tradycji i nauczania Kościoła.
Już Tertulian († 160) pisał w Adversus Marcionem (III, 24, 5), że „Temu miastu [Jerozolimie] Bóg zapewnił, że zgromadzi świętych dzięki Zmartwychwstaniu i ich umocni obfitością wszystkich rozkoszy, rzecz jasna w sposób duchowy […]. Jest rzeczą sprawiedliwą i godną Boga, aby Jego słudzy radowali się tam, gdzie się smucili z powodu Jego imienia”.
Powyższego fragmentu dzieła Tertuliana, który polemizował z błędnym systemem gnostyków i montanistów, nie należy tłumaczyć jedynie w sensie alegorycznym czy metaforycznym.
Podobnie o realnym „oczekiwaniu” na Królestwo Boże wypowiedział się św. Ireneusz z Lyonu († ok. 202), który z kolei w traktacie Przeciw herezjom (Adversus haereses, V, 35, 1) pisał: „To w Jerozolimie, dawnej ziemi, sprawiedliwi będą ćwiczyć się w nieskazitelności i przygotują się na nadejście Zbawienia […]. Żadnej z tych rzeczy nie można pojmować alegorycznie, lecz wszystkie są pewne, prawdziwe i posiadają rzeczywisty wymiar. Bóg je stworzył, aby rozkoszowali się nimi ludzie sprawiedliwi”. Potwierdza to także Klemens Aleksandryjski († ok. 212) i Orygenes († 254), którzy w tej kwestii pozostają zgodni. Ten ostatni pisał nawet w Komentarzu do Ewangelii św. Jana (Comm. in S. Joann., X, 23), że „Jerozolima (Ἱεροσόλυμα) jest miastem wielkiego Króla […]. 

Miasto Święte Jeruzalem, ilustracja do Apokalipsy św. Jana.
Rycina z Biblii wydanej w 1909 r. Archiwum katedry pw. Chrystusa Króla w Katowicach

FOTOREPRODUKCJA: HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

To miasto, do którego nie może wejść żaden z tych, którzy są na ziemi, zwie się także Jeruzalem (Ἱερουσαλήμ). Zamieszkuje je ta dusza, która ma naturalną skłonność, aby się wznieść ponad rzeczy materialne i posiadać przenikliwość spojrzenia na to, co wzniosłe”. W filozofii chrześcijańskiej, która zaowocowała powstaniem wielu oryginalnych systemów filozoficznych, istnienie w czasie i przestrzeni, a więc tym samym owa „droga” w przestrzeni życiowej człowieka i całej rzeczywistości stworzonej wskazuje na różne motywy „oczekiwania”.
Miłość przez wiarę
Jeden z najwybitniejszych i błyskotliwych kaznodziei XV w., franciszkanin św. Bernardyn ze Sieny († 1444) – wysoce wykształcony w teologii, filozofii, biegły w retoryce i naukach prawnych, piszący głównie dzieła dotyczące doktryny i moralności katolickiej, a także traktaty mariologiczne – w swoim dziele Quadragesimale de evangelio aeterno id est de caritate wspomina obszernie o największej cnocie chrześcijan – miłości. Odgrywa ona istotną rolę na drodze osiągania doskonałości doczesnej, która wszakże już tu na ziemi uprzedza tę wieczną, a dzięki której to dusza dochodzi do zjednoczenia z Bogiem. Stopnie wzrostu w tej miłości polegają na osiąganiu wewnętrznego pokoju i zadowolenia duchowego przy jednoczesnym odrywaniu się od spraw materialnych, światowych, od przywiązywania się do codziennych, praktycznych doświadczeń przemijających. Wynika z tego postulat zachowywania w tym specyficznym „oczekiwaniu” na wieczność z Bogiem koniecznego dystansu wobec spraw doczesnych. Z kolei św. Ludwik z Granady († 1588) – hiszpański mistyk zakonu dominikanów, uczony teolog i kaznodzieja, wybitny znawca dzieł Cycerona, żarliwy w wierze chrześcijanin – w swoim dziele Przewodnik grzeszników (Guia de Pecadores), które zostało przetłumaczone niemal na wszystkie języki europejskie, również pisał o nietrwałej szczęśliwości świata, wręcz fałszywej i złudliwej, a zarazem o konieczności głębokiej przemiany serca, o roli teologalnej cnoty miłości, o nieodpartym pragnieniu doskonałości, którą człowiek osiąga dopiero w Bogu i dzięki Bogu.

Jak pisał Max Scheler – amare Deum in Deo (miłować Boga w Bogu), a więc gdzie Bóg stoi w centrum duchowym miłości, co pozwala zarazem rozumieć świat na sposób religijny, aby zawsze wskazywał on na Boga (in lumine Deo). Miłość przez wiarę jest pewnego rodzaju „oczekiwaniem”, formą wiedzy i doświadczenia Bożej obecności. Pozwala zobaczyć rzeczy nadprzyrodzone a niedostępne na drodze oglądu zmysłowego: „Wierzę, iż będę oglądał dobra Pańskie w ziemi żyjących. Ufaj Panu, bądź mężny, niech się twe serce umocni, ufaj Panu!” (Ps 27,13-14). Miłość jest więc „duchowym kluczem” i „mistycznym sercem” do zjednoczenia z Bogiem, a zarazem wspaniałym wyrazem Jego adoracji w tym chrześcijańskim „oczekiwaniu”.
Co więcej, podobnie jak wielu świętych, Ludwik z Granady pisał o opatrzności, jaką Bóg rozpościera nad ludźmi cnotliwymi, ludźmi nadziei i miłości, którzy z ufnością w miłosierdzie Boże oczekują na wyzwolenie z ucisku i rozpaczy, na uwolnienie od wyszydzeń ludzi zuchwałych, od pokus, pychy, chciwości, gniewu i niesprawiedliwości nieprzyjaciół, od doświadczeń granicznych życia codziennego, od smutku, dramatu ludzkiej egzystencji, przemijalności i śmierci. „[L]ecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40, 31).
Jezus fundamentem wieczystym stworzenia i oczekiwanym Bogiem
Chrześcijańskie życie „w drodze” i „oczekiwanie” na nadejście Zbawiciela (symbolizowane w Jego Boskim Narodzeniu, a następnie jako spotkanie z paschalnym Barankiem w chwalebnym Zmartwychwstaniu), a także oczekiwanie na Boga na codziennej modlitwie przepełnionej adoracją jest zatem miejscem spotkania z Chrystusem uwielbionym. To właśnie Jezus Chrystus jest fundamentem wieczystym stworzenia i jednocześnie „oczekiwanym” Bogiem, w którym spełnia się z całą siłą jedność symboliki kosmicznej (czasu i przestrzeni), eschatologicznej i soteriologicznej: „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie ‘BOGIEM Z NIMI’. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie…»” (Ap 21, 1-4).