Adwenty ludzkości

Trudno pisać o adwencie bez wstępnego odwołania do języka.
Choć rozumiemy stojącą za nazwą ideę przychodzenia, warto zaznaczyć,
że adventus – oznaczający „przychodzenie” – pochodzi od czasownika advenio
– „osiągać, przychodzić [na miejsce], przybywać”. Ze względu na swój
zakres znaczeniowy jest pojęciem powszechnym, także w Piśmie Świętym.

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

Raj utracony. Paul Gauguin, olej na płótnie, ok. 1890.
Yale University Art Gallery, New Haven, USA

REPRODUKCJA RAWPIXEL.COM, LIC. CC0

W różnych wariacjach morfologicznych pojawia się aż 175 razy, oczywiście w wersji Hieronimowej Wulgaty. O rychły adwent modlimy się w Modlitwie Pańskiej Ojcze nasz i choć przeżywamy adwent w cyklu rocznym i rozumiemy go jako okres Roku Liturgicznego następujący po Uroczystości Chrystusa Króla, de facto był i będzie on wydarzeniem jednorazowym. Adwent więc z jednej strony przeżywamy, z drugiej na niego wciąż wyczekujemy. Jak to rozumieć?
Dwukrotny adwent
Myśląc o adwencie w kategoriach gramatyczno-historycznych, musimy postrzegać go jako wydarzenie, które się już dokonało i jak wierzymy, raz jeszcze dokona. Świadczy o tym gramatyka. Adventus bowiem jest formą czasu przeszłego dokonanego i to stroną bierną czasownika, którą w tym wypadku można uznać za passivum theologicum, czyli takie wydarzenie, które miało/będzie miało miejsce z woli Boga. Za adwentem bowiem w wersji greckiej, dotyczy to zwłaszcza Nowego Testamentu, stoi inny niezwykle nośny teologicznie rzeczownik – parousia, którą my jako chrześcijanie interpretujemy dość jednoznacznie. Zanim jednak o tym, zauważmy, że jeden adwent miał już miejsce i jest tym wydarzeniem, które wieńczy również okres liturgiczny noszący tę nazwę. Mowa oczywiście o Wcieleniu Boga (epifaneia; Łk 1, 28nn). I choć adwent już się dokonał, ewangeliści nie kończą wątku przychodzenia Boga. Najwcześniej w porządku kanonicznym wspomina o nim Mateusz, przywołując pytanie apostołów skierowane do Jezusa: „Powiedz nam, kiedy to nastąpi i co będzie znakiem Twojego przyjścia (adventus/parousia) i końca świata?” (Mt 24, 3). Zauważmy więc, że choć Bóg przyjął człowieczeństwo, umarł i zmartwychwstał, odkupując ludzkość i świat, wciąż pozostajemy w oczekiwaniu na inny adwent – ten u końca czasów, ponowne przyjście Pana, o którym wielokrotnie mówił sam Jezus, a najchętniej jego temat podejmował św. Paweł, pragnąc uświadomić wspólnoty o potrzebie gotowości na to wyczekiwane wydarzenie.
Stan oczekiwania
O wiele bliższe jest dla nas rozumienie adwentu w kategoriach nie kairosu – „momentu” równoznacznego z wypełnieniem naszych nadziei, ale chronosu, „rozległego okresu, długiego czasu”, stanowiącego niejako tło dla tego pierwszego. Rozumiejąc adwent w tych kategoriach, można dojść do jednego wniosku – jest on dla nas, ludzi, codziennością, naturalnym stanem od zarania dziejów.

Gdy bowiem bramy ogrodu Eden zostają zamknięte dla człowieka, Bóg nie tylko informuje o konsekwencjach upadku, ale przede wszystkim składa obietnicę zwaną Protoewangelią: „Wprowadzam nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem. Ono zdepcze ci głowę, a ty zranisz mu piętę” (Rdz 3, 15).
Słowa te znalazły swoje wypełnienie w Osobie Chrystusa. Zanim pojęcie narodu wybranego objęło również zaproszonych do Kościoła pogan, adwent ludzkości najświadomiej przeżywali Żydzi ze swoimi mesjańskimi tęsknotami. I choć pozostają oni – może z wyjątkiem Żydów mesjańskich – w ciągłym oczekiwaniu na pierwszy adwent, my wkroczyliśmy w drugi adwent ludzkości, który zakończy dopiero ponowne nadejście Syna Bożego. I ten czas jest o tyle zaskakujący, że żyjemy ze świadomością spełnionej Obietnicy, a wciąż czekamy na więcej, pragnąc ostatecznego zakończenia tragicznego romansu ludzkości z grzechem i cierpieniem, które mimo wielkiej przegranej wciąż nękają człowieczeństwo. Nasze pragnienia wyraża chyba najpełniej pełne tęsknoty i towarzyszące liturgicznym Adwentom, pełne nadziei: Maranatha!
Liturgiczna kropka nad „i”
Nie sposób przemilczeć jeszcze jednego rodzaju adwentu – tego, który przeżywamy dorocznie, choć de facto raz i nieustannie, jednocząc się w tym oczekiwaniu również z naszymi „starszymi braćmi”, Żydami. Mowa oczywiście o Adwencie wpisanym w liturgiczny puls Kościoła, o okresie otwierającym każdy nowy Rok Liturgiczny. Praktyki pobożnościowe z nim związane sięgać mają już wieku IV, natomiast w Rzymie liturgiczne przygotowanie do Bożego Narodzenia wprowadzono w VI w. po Chr. Co ciekawe, dopiero wiek IX miał przynieść świadomość powiązania adwentu związanego z Wcieleniem, z tym u końca czasów. Wówczas również w czytaniach biblijnych zaczęły pojawiać się wątki apokaliptyczne.
Spełnienie ludzkich marzeń
Wydaje się, że najtrafniejszym synonimem adwentu jest spełnienie marzeń związane ze spotkaniem Pana. Ciekawe, że tej pełni nie mogli odczuwać nawet chodzący za Jezusem apostołowie, ponieważ nie otrzymali jeszcze Ducha – Parakleta. Zstąpił On dopiero po Wniebowstąpieniu Pana. Jaki stąd wniosek? Choć apostołowie doczekali adwentu Boga, i tak skazani zostali na ziemską tęsknotę, która wypełniała najpierw Żydów, a teraz towarzyszy nam… aż do Paruzji.