Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I TORT, cz. 2

W poprzednim odcinku: Ktoś skradł z lodówki tort, który miał być dla gości.
Gienek, Fryderyk i ksiądz Piotr próbują rozwiązać zagadkę… – Oj, bawimy się w słowne gierki, a tymczasem tortu nie ma, a goście będą za 5 godzin! Trzeba coś zrobić! Szukać, gonić, łapać! – Gienek zaczynał tracić cierpliwość.
– Co zrobiłeś z tortem? – warknął na Fryderyka.
– Przysięgam, że nie zjadłem tego tortu! Nie oskarżaj mnie fałszywie – oburzył się Szop Pracz.
– Nie masz alibi! – krzyknął jeszcze głośniej Pluszowy Mnich.
– A może to ty ukradłeś i teraz mnie obwiniasz? – Freddy syknął przez zaciśnięte zęby.
– Ooo, Fryderyk kontratakuje – zażartował ksiądz. – Panowie, emocje nie pomogą niczego rozwiązać, a jednocześnie ładujemy się w dwa przykazania naraz: nie kradnij i nie mów fałszywego świadectwa. Trzeba najpierw szczerze zapytać: czy ktoś z was ruszał tort? Jeżeli tak, to się proszę przyznać.
Jesteśmy w końcu jak rodzina, a nie jacyś obcy ludzie, którzy za tort będą się po sądach ciągali.
– Już powiedziałem. Spałem całą noc i dopiero krzyk Gienka mnie obudził – Fryderyk nieco odpuścił, ale minę miał nadal niewesołą. Bardzo poczuł się dotknięty fałszywymi oskarżeniami przyjaciela.
– Ja też nie ruszałem – Gienek zdecydowanie zaprzeczył. – Wieczorem, jak ksiądz wstawił tort do lodówki, to był ostatni moment, gdy tort widziałem na oczy.
– Ani ja. Nie była to pani Ewa, bo jej tu wczoraj nie było. Zatem, moi drodzy: mamy w domu złodzieja, który w dodatku się ukrywa.
– No to co robimy? – zasmucił się Freddy.
– Najpierw idziemy się modlić jutrznią, potem Msza Święta, a dochodzenie zaczniemy po śniadaniu.
Tak też zrobili. Na porannej Mszy było niewiele osób. Na szczęście była też pani Ewa, która dowiedziawszy się o całej sprawie, powiedziała: – Nie martwcie się. Za chwilę przyniosę drugi tort dla waszych gości, bo wczoraj mi zostało ciasta i kremu, to zrobiłam od razu dwa.

– Bardzo dziękujemy! – zawołali przyjaciele. – A teraz musimy szybko rozwiązać zagadkę kryminalną.
Po powrocie do domu bardzo dokładnie oglądali drzwi wejściowe i wszystkie okna. Tak poradził Gienek, który przecież właśnie poprzedniego wieczoru przed snem zaczął czytać kolejną powieść kryminalną. Nie znaleźli jednak żadnych śladów włamania.
Wszystkie zamki były w porządku, żadnych śladów ani na parapecie, ani na progu.
– To jakiś specjalista musiał być – zamyślił się Gienek. – Żeby żadnych śladów nie zostawić… Przez chwilę siedzieli w milczeniu, wpatrując się w zamkniętą lodówkę.
Nagle Fryderyk podniósł łepek i głęboko wciągnął powietrze.
– Czujecie ten zapach? – zapytał.
– No skąd mamy czuć. To ty jesteś z psowatych, a nie my – żachnął się Mnich.
– Krem, lekko nasączony sokiem z truskawek, bita śmietana, lekko przypalone masło, wilgotny karton – wyliczał z zamkniętymi oczami Szop.
Prawdziwe szopy znane są z bardzo dobrego węchu, który pomaga im zdobywać pożywienie, ale tak dokładnego opisu nawet ksiądz Piotr się nie spodziewał.
– Że co? Mówisz, że wyczuwasz ciasto pani Ewy przez ścianę? – Gienek ze zdziwienia wytrzeszczył oczy.
– Szacuneczek, Freddy – pochwalił go ksiądz. – Nie przypuszczałem, że pluszowe szopy mają taki arcywęch.
– Jeszcze tylko nie wiem, skąd ten zapach dokładnie pochodzi. I czy to jest tort, czy tylko znak, że tort tam był.
Dajcie mi chwilę.
Szop nadal z zamkniętymi oczami niespiesznie zaczął zbliżać się do lodówki.
Opadł na cztery łapy i powoli, powoli, nadal kierując się nosem, który teraz trzymał tuż przy ziemi, podreptał w stronę drzwi do… piwnicy.
– Wyraźnie czuję zapach, zapach…

KS. PIOTR NARKIEWICZ

Co się stało z tortem?
Ciąg dalszy nastąpi