PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

„Wypominki” a pamięć historyczna

Bywa niekiedy tak, że uczestnicząc w jakimś powtarzalnym wydarzeniu, nagle odkrywamy rzeczy zupełnie nowe. Tak było np. z Archimedesem z Syrakuz, który przypadkiem w czasie kąpieli odkrył relację między ciężarem zanurzonego w wodzie ciała a ciężarem płynu przez nie wypartego, co wstrząsnęło nim tak głęboko, że podobno nagi wybiegł na ulice miasta, by podzielić się swym odkryciem z ludźmi.

Kilka miesięcy temu w swojej rodzinnej parafii uczestniczyłem w Mszy św. Zachował się tam zwyczaj czytania tzw. wypominków. Ten stary przywilej modlitwy za dusze wyczytanych przed czy po Mszy św. zmarłych osób jest zacną formą pamięci o tych, którzy odeszli. Modlitwa na pewno potrzebna jest duszom przebywającym jeszcze w czyśćcu, pamiętamy o nich szczególnie w listopadzie, ale we wspomnianym obyczaju modlitewnym owa pamięć przenosi się niekiedy na cały rok. Wypominki bywają co roku odnawiane przez żywych, niekiedy przez kilkadziesiąt lat. Bywa i tak, że ktoś daje listę i datek za swoich przodków, których nie dane mu było poznać, podtrzymując rodzinne zobowiązanie. Tu dochodzę do sedna. W czasie owych wiejskich wypominków usłyszałem imiona i nazwiska, a niekiedy tylko nazwiska zmarłych z rodziny takiej to a takiej, a ponieważ stamtąd pochodzę, za każdym razem w pamięci odtwarzałem sobie rzeczywistość kilkadziesiąt lat wcześniejszą. Pamięć podpowiadała mi samoczynnie, o kogo chodzi, czyim dziadkiem jest ten czy ów. Wychodząc z kościoła, zdałem sobie sprawę, że odbyłem krótką lekcję historii mojej miejscowości, odtworzyłem sobie na nowo system powiązań rodzinnych i sąsiedzkich, jednym słowem – wspomnienie zmarłych odczytane przez księdza odegrało rolę znacznie większą niż tylko ściśle religijną.

Nie wiem, jak to jest w rzeczywistości, ale myślę, że w wielu rodzinach rodzice czy dziadkowie tłumaczą dzieciom i wnukom, kim jest ów wypisany i wspomniany od ambony zmarły z rodziny. Możliwe jest więc przenoszenie pamięci historycznej na nowe pokolenia. W dzisiejszym świecie, kiedy często tworzy się obraz rzeczywistości pozbawionej historii, jest to bardzo ważne. W listopadzie częściej odwiedzamy cmentarze, w parafiach zbierane są zapisy „wypominkowe”, dobrze więc przypomnieć sobie o swoich zmarłych, wypisać ich imiona i nazwiska, by kiedyś można było w kościele o nich usłyszeć i się za nich pomodlić, ale też, by w takiej skromnej formie zostawić możliwość ich zaistnienia choćby w parafialnej narracji historycznej. A nuż znajdzie się ktoś, kto przypadkiem dozna olśnienia i przyporządkuje owe imiona i nazwiska do rzeczywistości, którą zna. To jest ta różnica między takim odkryciem, które się robi za każdym razem od nowa dla siebie, a prawem Archimedesa, które raz odkryte stało się na zawsze dziedzictwem nauki.