Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I LODÓWKA, cz. 1

– Och, jaki śliczny tort! – zachwycał się Fryderyk. – Jeżeli smakuje tak jak wygląda, to zjem cały!
– Ba! Oczywiście, że będzie smaczny. W końcu robiła go pani Ewa. A ona jak zrobi słodkości, to szok po prostu – wtórował mu Gienek.
– Tak, panowie, ale pamiętajcie, że ten tort jest na jutro dla gości. Na razie chowam go do lodówki. I żeby mi nikt go nie dotykał! – ostrzegł ksiądz Piotr.
– Mnie nie musi ksiądz przypominać. Wiadomo, że bez pozwolenia się nie bierze. Ale co by było, gdyby się jutro okazało, że tort jest niedobry? Albo że na przykład… że naprawdę to wcale nie jest tort, tylko taka atrapa? – Freddy próbował jakoś przekonać księdza, by jednak spróbować tortu już tego wieczoru. – To chociaż mały kawałeczek?
– Nie ma mowy – Gienek przyszedł księdzu z odsieczą. – Jak to będzie jutro wyglądało? Wyjmujemy tort dla gości, a tu nadgryzione. Tak nieładnie by było.
– No już dobrze, poczekam – jęknął Szop.
Jeszcze przez parę chwil chodził tam i z powrotem po kuchni, ale widząc, że nic nie wskóra, poszedł do swojego pokoju.
***
– Złodzieje! Bandyci! Aaa! – krzyki Gienka obudziłyby każdego.
Fryderyk zerwał się z łóżka i popędził do kuchni. Była 6 rano, czyli trochę wcześniej, niż zwykł się budzić.
– Co się stało? Kawy nie ma, czy co? – Freddy patrzył na przyjaciela ciągle jeszcze zaspanym wzrokiem.
– To ty!!! To ty ukradłeś! – darł się Pluszowy Mnich wniebogłosy.
– Co się dzieje? – zapytał ksiądz Piotr.
Zwykle on wstawał pierwszy i jeszcze przed poranną kawą otwierał kościół.
– Fryderyk Szop! Jesteś oskarżony o kradzież tortu! – oświadczył zdenerwowanym głosem Gienek. – Masz prawo zachować milczenie, bo wszystko, co powiesz, będzie użyte przeciwko tobie!
– A niby że jak? Że co? – zdziwił się Szop. – Tort? Gdzie? Jak?
– Otwieram lodówkę, żeby wyjąć mleko do kawy, a tu patrzę: puste miejsce po torcie! A ty wczoraj tak miałeś na niego ochotę i tak na niego patrzyłeś i patrzyłeś, że na pewno go ukradłeś!

– Zaraz, chwileczkę. Tort od pani Ewy dla gości zniknął? – ksiądz Piotr próbował zrozumieć, co się właściwie stało.
– Jak ja niby miałem to zrobić? Przecież spałem! – bronił się Szop.
– Zrobimy śledztwo. Masz jakiegoś świadka, że nie wstałeś w nocy, jak wszyscy spali, i nie zjadłeś tortu? – zapytał Gienek. Kilka dni temu skończył właśnie czytać książkę Sherlock Holmes i był bardzo podekscytowany, że w jego własnej kuchni będzie mógł sprawdzić swoje detektywistyczne talenty.
– Hmm. W sumie śniły mi się smoki, że fruwałem z nimi na takim magicznym odkurzaczu i polecieliśmy aż na księżyc. I te smoki były bardzo sympatyczne i opowiadały śmieszne historyjki. Ale nie wiem, czy będą gotowe zeznawać, że byłem z nimi cały czas. Freddy był co najmniej zdezorientowany. Nie tyle faktem zniknięcia tortu, ile raczej błyskawicznym oskarżeniem ze strony przyjaciela.
– Hej, Gienek. Poczekaj z zarzutami, zanim zbadasz wszystkie okoliczności. Skąd wiesz, że tort został ukradziony? – próbował uspokoić sytuację ksiądz Piotr.
– Bo był tutaj, a teraz go nie ma – odpowiedział Gienek, marszcząc czoło. – To przecież oczywista oczywistość.
– Oczywistość oczywista na brak tortu w danym miejscu. Ale nie oczywista oczywistość na przyczynę, dla której tort nie jest w tym samym miejscu. A może to ja przeniosłem ten tort do lodówki Caritasu w piwnicy? – ksiądz zawiesił głos.
– A czy przeniósł go ksiądz? – Gienek ani na chwilę nie spuścił z tonu.
– Hm. Nie – przyznał ksiądz. – Ale zanim ci tego nie powiedziałem, to nie wiedziałeś.
– Nie wiedziałem. I dalej nie wiem, ani gdzie jest tort, ani kto go zabrał. I jest mi z tym bardzo źle, bo przecież jest przykazanie: Nie kradnij. No to jak ktoś mógł ukraść?
– Bo pokusy istnieją i czasami grzeszymy. To niestety smutna, prosta prawda – odpowiedział ksiądz.

KS. PIOTR NARKIEWICZ

Co się stało z tortem?
Ciąg dalszy nastąpi