Moja Niedziela

7 LISTOPADA 2021 R.
32. Niedziela zwykła

Wydatki, wydatki…

1 KRL 17, 10-16; PS 146; HBR 9, 24-28; MK 12, 38-44

Wydatki czyhają na nas na każdym kroku! Uiszczamy opłaty, spłacamy kredyty, kupujemy tysiące przedmiotów, wpłacamy nawet datki na różne cele charytatywne.
I czekamy, przebierając niecierpliwie nóżkami, na koniec miesiąca lub początek, by coś nam tam wpadło na konto. By znowu wydawać. Z tego zaklętego kręgu nie ma ucieczki, zdawałoby się… a jednak jest! Są nawet dwie ścieżki, którymi można się z niego wyzwolić. Pierwszą, przez ludzi wymyśloną i stąd ułomną, jest socjalizm lub komunizm.
Ta ścieżka jednak wiedzie – jak uczy nas historia – zawsze ku katastrofie i przemocy, gdyż atakując własność, atakuje pośrednio moralność człowieka. Jest też i druga ścieżka, wymyślona przez Boga. I by nią podążyć, trzeba zastosować się do słów Eliasza, który mówi do napotkanej wdowy „nie bój się!”. Nie bój się braku czegokolwiek, czy to pieniędzy, czy prestiżu, czy czegokolwiek na tym świecie.
Bo zawsze czegoś ci będzie brakować, zawsze będziesz czuł ten sam głód, który czujesz dzisiaj. Nie bój się, bo na końcu wszystkich swoich trudów jest spotkanie z Tym, który nie zna braku, który jest Pełnią. Dlatego właśnie Jezus w dzisiejszej Ewangelii chwali kobietę, która wrzuca do skarbony słynny „wdowi grosz” – bo nie wrzuca go ona z rozpaczy (wrzucę, bo już mi na niczym nie zależy, i tak nic nie mam), ale z nadziei (że jest Bóg i on jest większy niż moje problemy). Chciałbym się nauczyć w taki właśnie sposób patrzeć na swoje życie, jak na splot sytuacji, które mają mnie doprowadzić do spotkania z moim Bogiem – nie jak na tor przeszkód i kolczastych zasieków, przez który jakoś muszę się przedrzeć.

14 LISTOPADA 2021 R.
33. Niedziela zwykła

Kiedy nadejdzie koniec świata?

DN 12, 1-3; PS 16; HBR 10, 11-14.18; MK 13, 24-32

Jest to chyba coraz mniej ciekawe pytanie dla ogółu ludzkości. Po pierwsze dlatego, że ta wciąż jeszcze pomnażająca się ludzkość coraz mniej skłonna jest uwierzyć w koniec świata, a po drugie dlatego, że nie chce ona myśleć o jakimkolwiek końcu. Sam też często łapię się na tym, że myślę o ewangelicznych zapowiedziach „końca” jako o metaforach śmierci każdego człowieka – wówczas przecież dla każdego z nas świat doczesny się „zamyka”, niezależnie od tego, w co wierzymy. Ale co z wizją Jezusa, który opisuje swoje przyjście poprzedzone przerażającymi znakami, takimi jak spadające gwiazdy, zaćmienia i tym podobne? Czy w ogóle potrafię sobie wyobrazić, co oznacza Jego przyjście „z mocą i chwałą”? Chyba nie do końca, za bardzo przyzwyczajony jestem do niezmienności środowiska, w którym się znajduję. Zbyt jestem przyklejony do swojej codziennej rutyny, za pewnik traktuję powietrze, którym oddycham, i ziemię, po której chodzę. Ale gdyby tak popuścić wodze fantazji? Gdyby wyobrazić sobie, jak wszystko wokół mnie znika, bo oto na naszej planecie zjawia się Bóg? Znikają fabryki, tamy, drogi, samochody. Znikają mieszkania i słupy telegraficzne, galerie i kościoły.
Ziemia bierze głęboki oddech… Zostajemy sam na sam z naszym Bogiem. Ci wierzący, niewierzący, niezdecydowani – wszyscy stajemy z Nim twarzą w twarz. Zaskoczeni, przestraszeni, ale też – wolni od wszystkiego, co nam na co dzień w spotkaniu Go przeszkadza. Być może potrzeba będzie tak wielkiego wydarzenia, takiej niespodzianki na kosmiczną skalę, byśmy strząsnęli z siebie pancerz doczesności i otworzyli się na Jego przyjście?

Adam i Ewa w raju. Bizantyjska mozaika z XII-XIII w. w katedrze Monreale, Włochy / WWW.THEREDLIST.COM

Wdowi grosz, William Teulon Blandford Fletcher,
olej na płótnie, 1890.
Ze zbiorów Worcester City Museums

WIKIOO.ORG

21 LISTOPADA 2021 R.
Uroczystość Jezusa Chrystusa
Króla Wszechświata

Król i demokracja

DN 7, 13-14; PS 93; AP 1, 5-8; J 18, 33B-37

Królestwo jako ustrój polityczny ma charakterystykę dość prostą: rządzi w nim król. Na tym po prostu polega ten twór, że istnieje pojedyncza osoba, która ma władzę zarówno ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, i władzy tej podlegają wszyscy pozostali uczestnicy królestwa. Czy tego się właśnie spodziewam po Chrystusie- -Królu? Że będzie władcą rządzącym swoimi poddanymi zgodnie ze swoją wolą? Wiele osób zdaje się w taki właśnie sposób postrzegać chrześcijaństwo, uznając je jednocześnie za opresyjne czy zbyt wymagające. Wspomniana definicja królestwa i króla stoi w sprzeczności z tymi wszystkimi osiągnięciami, którymi cieszą się współczesne demokracje.
Ale zwróćmy uwagę, że Jezus sam siebie określa Królem dopiero zapytany przez Piłata. A jak charakteryzuje się niepytany? Mówi, że jest „dobrym pasterzem”, „światłością świata”, „chlebem żywym”, by wymienić tylko niektóre tytuły chrystologiczne… bycie królem to jedynie jeden z aspektów Boga, którego całości nie jesteśmy w stanie ogarnąć. Nie ma się zatem czego obawiać – chrześcijanin nie godzi się na tyranię na wzór tej, której tak nie znosili starożytni Grecy. Przeciwnie, nasz Król jest bowiem również naszym Ojcem, Bratem, Przyjacielem i Obrońcą. Dzięki niemu mamy w sobie wolność, której żadna demokracja nie jest sobie w stanie nawet wyobrazić. Trudno to pojąć i nic dziwnego – nie bez kozery królestwo Chrystusa jest „nie z tego świata” – te słowa mają nam dać do zrozumienia, że nie jest naszą rolą próba „ściągnięcia” tego królestwa na ziemię, ale raczej takie postępowanie, aby z ziemi ku niemu się wspinać.

28 LISTOPADA 2021 R.
I Niedziela
Adwentu

W co wierzymy na koniec?

JR 33, 14-16; PS 25; 1 TES 3,12-4,2; ŁK 21,25-28.34-36

Ostatnie badania w USA wykazały, że ateiści są bardziej skłonni do uznania życia pozaziemskiego za prawdopodobny scenariusz, niż ludzie wierzący.
To oczywiście zrozumiałe – Biblia nie mówi nam nic o tym, żeby Bóg powołał do życia jakieś inne istoty poza nami. Nie wyklucza co prawda takiej możliwości, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że jej przesłanie dotyczy wyłącznie ludzi. Trudno byłoby też wyjaśnić, dlaczego Chrystus dokonał wcielenia właśnie na Ziemi, a nie na żadnej z wielu innych planet (zakładając, że są one zamieszkane).
Tak czy inaczej, słynny paradoks Fermiego (brak jakichkolwiek śladów obcych cywilizacji) wciąż nie został rozwiązany – jak dotychczas wygląda na to, że jesteśmy w kosmosie sami. No, nie całkiem sami… dostaliśmy bowiem coś, co wyjaśnić jeszcze trudniej, niż brak oznak życia w znanym nam wszechświecie – nadzieję.
To niewytłumaczalne przekonanie, że koniec ziemskiego życia nie jest końcem ostatecznym, że czeka na nas coś więcej, niż tylko rozkład ciała. Tę nadzieję dostaliśmy nie od byle kogo, ale od Człowieka, który jest jednocześnie Bogiem i który potwierdził swoje słowa nie tylko cudami, znakami, ale nawet swoją śmiercią i zmartwychwstaniem.
Gdy zatem widzimy, jak świat zmierza w kierunku samozniszczenia, jak mnożą się idee przeciwne chrześcijaństwu, jak degradacji ulega środowisko, w którym żyjemy, jak my sami starzejemy się i umieramy, nie poddawajmy się rozpaczy – poddajmy się właśnie nadziei, że wszystko to przybliża nas do przyjścia naszego Wybawcy. To nie znaczy, że ma nam być z tego powodu łatwiej niż innym ludziom – nieszczęścia dotykają w równym stopniu wierzących i niewierzących. Różnica jest taka, że dla chrześcijanina nieszczęście to nie koniec świata. A koniec świata to nie nieszczęście – to zapowiedź szczęścia!

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI