PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Brudy, niekoniecznie uprane

Media mają za zadanie informować, to oczywiście truizm, z drugiej strony wiadome jest, że od dawna tego zadania raczej nie wypełniają, a jeżeli, to przy okazji. Ogólnie bowiem większość ich aktywności, obojętnie, jakiej są proweniencji, zajmuje pokazywanie brudów, a jeżeli brudów takich nie da się pokazać, to się je wykreuje.

Codziennie czytamy, co o danym polityku lub osobie publicznej ma do powiedzenia jakiś ktoś, kto go kiedyś tam poznał, albo wcale nie poznał, ale mógł. Nie ulega wątpliwości, że działalność polityczna powinna być transparentna, choć nie za wszelką cenę. Istnieją granice prywatności, których przekraczać się nie powinno, każdy z katolików wie, że taką granicę przekraczamy jedynie w konfesjonale, przy czym robimy to raczej mało chętnie, wiadomo. Tymczasem życie polityczne wydaje się nie znać pojęcia konfesjonału, czyli czegoś, co jest pozostawione w najbardziej wąskiej relacji. Oczywiście to, co ujawniają media, nie musi być czysto intymne, warto np. pokazać, że wieś, w której ktoś, kto akurat jest na widelcu mediów, mieszka, jest nieporządna, albo przeciwnie, właśnie zrobiono w niej wodociąg i media pytają, jakim prawem i za czyje pieniądze. Odpowiedź zależy od aktualnej fali, mogą one być „ruskie”, ale i mafijne, być może pochodzą z naszych podatków albo od tajemniczego biznesmena, ponieważ świat jest skomplikowany, a sprawdzać zasadności pytań nikomu się nie chce, nie ma na to czasu, w końcu za chwilę w mediach i tak pojawi się następna fala „informacji”.

Pokazywanie cudzych brudów stało się elementem pracy mediów służącym dostarczaniu rozrywki elektoratom, obok oczywiście jałowej dyskusji samych polityków, którzy nawzajem żądają od siebie, by przeciwnik wytłumaczył społeczeństwu, że nie jest wielbłądem. Najgorsze, że pod przykrywką takiej działalności można spokojnie ukrywać rzeczywiste przekręty i to, co faktycznie trzeba by było napiętnować. A kiedy jakaś redakcja przez przypadek odkryje jakąś niewygodną prawdę, zainteresowany jej ukryciem w tym natłoku może być spokojny, nikt na to nie zwróci uwagi większej niż na nierzeczywistą aferalną działalność przeciwnika. Wszystko przez to, że z życia publicznego wyeliminowano kategorię prawdy. Zniknięcie tego paradygmatu jest jednym z bardzo widocznych przejawów kryzysu cywilizacji, a tym samym ładu społecznego. Czy jest możliwe uzdrowienie tej sytuacji? Można powiedzieć, że nie tylko potencjalnie, ale i realnie – nic prostszego. Wrogiem wszelkiego wciskania ludziom kitu jest edukacja. Świadome społeczeństwo nie jest zainteresowane chłamem i wątpliwej wartości narracją, spycha śmieciowe podejście do życia publicznego na margines, który zawsze istniał i istnieć będzie. Zawsze bowiem będą ludzie chętni, by karmić się plotkami i pomówieniem, by czerpać radość z negatywnej narracji okraszonej oszczerstwami. Oby było ich jak najmniej, czego życzę wszystkim.