Teologia synodalności

W krajach Europy Zachodniej oraz w Stanach Zjednoczonych z ust teologów
i dziennikarzy zajmujących się sprawami kościelnymi nie schodzi słowo „synod”.
Za tym wzmożonym zainteresowaniem synodalnością stoi wola papieża Franciszka,
aby Kościół stał się coraz bardziej zdecentralizowany.

PAWEŁ BEYGA

Wrocław

Beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego (12 września 2021 r.)
była ważnym wydarzeniem dla jedności polskiego Kościoła

GRZEGORZ GAŁĄZKA/ARCHIDIECEZJA WARSZAWSKA/EPISKOPAT NEWS

Warto spojrzeć również za naszą zachodnią granicę, gdzie Kościół niemiecki w 2018 r. zainaugurował tzw. drogę synodalną. Celem tej drogi ma być dyskusja m.in. nad: podziałem władzy w Kościele, możliwością kapłaństwa kobiet, sensownością celibatu i możliwości zmian w katolickiej etyce seksualnej.
Cała ta panorama zasygnalizowanych problemów stawia zwykłego katolika w sytuacji zagubienia. Czym jest w zasadzie synod? O czym decydował w przeszłości? Czy dzisiaj synod jest drogą dla Kościoła, jak chce tego papież Franciszek? Na te pytania należy zaleźć katolicką odpowiedź.
Co to jest synod?
Kościół pierwszych wieków posługiwał się pojęciem synodu, które zaczerpnięte było z języka greckiego. Nie istniało rozróżnienie na synod i sobór, a tych słów często używano jako synonimów. Dopiero od ok. VI w. pojawiło się jasne rozgraniczenie na sobór powszechny oraz sobór lokalny, który należy utożsamiać z synodem. Synod w pierwszych wiekach chrześcijaństwa był zatem zgromadzeniem pasterzy i przedstawicieli poszczególnych Kościołów lokalnych. Tematy, które podejmowano na tych synodach, dotyczyły aktualnych doktrynalnych i duszpasterskich problemów pojawiających się w danych wspólnotach lokalnych.
Przykładem takiego właśnie działania synodu było siedem synodów w Kartaginie, które odbywały się w latach 251–256. Tematyka tekstów synodalnych, które zachowały się do naszych czasów, koncentruje się wokół sakramentu chrztu. Kontrowersja dotyczyła chrztu dzieci, a dokładnie terminu chrztu. Ojcowie synodalni pytali: czy należy chrzcić dzieci od razu po urodzeniu, czy też – jak argumentował biskup Fido – wypada poczekać do ósmego dnia od narodzin. Dodajmy, że w ósmy dzień według prawa żydowskiego miało miejsce obrzezanie. Co ciekawe, synod w Kartaginie opowiedział się za udzielaniem chrztu nawet przed ósmym dniem od narodzenia dziecka.
Dyskutowano m.in. także nad czystością i nieczystością rytualną dziecka ochrzczonego i nieochrzczonego.
Z dzisiejszej perspektywy niektóre problemy stawiane przez starożytne synody mogą wydawać się teologicznym „dzieleniem włosa na czworo”, jednak warto pamiętać, że ówczesne problemy teologiczne i duszpasterskie stanowiły wielkie wyzwanie dla rodzącego się Kościoła.
Powrót instytucji synodu do życia Kościoła należy łączyć z okresem po II Soborze Watykańskim. W 1965 r. papież Paweł VI w dokumencie Apostolica sollicitudo zdefiniował na nowo instytucję synodu, wyznaczając mu zadanie doradcze wobec Następcy Piotra.
Za pontyfikatu papieża Franciszka bodaj największym echem odbiły się synody poświęcone rodzinie w roku 2014 i 2016 oraz tzw. synod amazoński z 2019 r. Pierwsze dwa zdominowane zostały przez dyskusję nad możliwością udzielania Komunii Świętej rozwiedzionym osobom w nowych związkach, natomiast drugi przebiegał pod znakiem dyskusji nad możliwością udzielania sakramentu święceń bez obowiązkowego celibatu. Chociaż synody odbywały się za pontyfikatu Jana Pawła II i Benedykta XVI, to stały się one wydarzeniem szeroko komentowanym w mediach dopiero podczas obecnego pontyfikatu.
Rola synodu
Podstawowym zadaniem synodu biskupów jest doradzanie papieżowi, jednak propozycje przedstawiane przez przedstawicieli różnych episkopatów na świecie stają się wiążące jedynie po akceptacji Następcy Piotra. Zatem, synod nie jest minisoborem.
Przypomnijmy, że sobór to zgromadzenie (łac. concilium) pod przewodnictwem papieża. Ostatnim soborem był II Sobór Watykański w latach 1962–1965. Natomiast synod jest spotkaniem papieża z przedstawicielami światowego episkopatu. Nowość, którą zaproponował papież Franciszek, polega na postawieniu synodu w centrum życia Kościoła. Według papieża „droga synodalności jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia”.
Tym, co powinno odróżniać dotychczasowy sposób zarządzania Kościołem, jest uaktywnienie – jak to się kiedyś mówiło – „Kościoła nauczanego” (w odróżnieniu od Kościoła nauczającego rozumianego jako biskupi).
Z pewnością jest to o tyle dobry krok, o ile może to pomóc Kościołowi jako wspólnocie we wsłuchiwaniu się w pytania stawiane przez ludzi we współczesnym świecie.

Przykładem takiego oddolnego pytania było: co zrobić z sytuacją w Amazonii, gdy spora część wiernych nie ma możliwości uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii? Synod poświęcony Amazonii wskazał potrzebę nie tylko pamięci o tych wiernych, lecz także próby rozwiązania tego problemu. Nie jest to miejsce, aby wchodzić w szczegółowe rozwiązania zaproponowane przez papieża Franciszka. Można wskazać dwie sytuacje diametralnie od siebie różne, gdy wspólnota chrześcijan spotyka się na modlitwie, lecz bez kapłana. Pierwsza sytuacja to ta, którą niejednokrotnie można zaobserwować w krajach Europy Zachodniej. Wspólnota wychodzi wtedy z założenia, że każdy kościół, który miał swojego proboszcza lub przynajmniej niedzielną regularną Eucharystię, musi pozostać miejscem spotkania chrześcijan, nawet gdyby miało to oznaczać brak liturgii.
Drugą sytuacją jest ta, z którą można spotkać się w krajach misyjnych, gdzie istnieje rzeczywista, obiektywna przeszkoda w dotarciu księdza do swoich wiernych. W tym kontekście nie można zignorować argumentów, które wysuwał Walter Kasper wobec poważnej sytuacji w Amazonii. Według tego niemieckiego teologa to Eucharystia jest wartością najwyższą, a nie np. celibat. Pomijając kontekst debaty nad obowiązkowym celibatem dla duchownych Kościoła obrządku łacińskiego, trzeba zwrócić uwagę na inne pytanie Kaspera: „jak cały Kościół lokalny, w tym wypadku z Amazonii, ma być Kościołem tradycji apostolskiej bez regularnego sprawowania niedzielnej Eucharystii?”. Jest to pytanie przede wszystkim o kształt liturgii krajów misyjnych, a tym samym o miejsce spotkania chrześcijan z Bogiem i Kościołem. Nota bene, trzeba także spytać niemieckich teologów: czy przypadkiem sytuacja braku kapłanów także w Niemczech nie powoduje spoglądania na ten region jak na teren ponownie misyjny? Jest to jednak pytanie, na które odpowiedzi należy poszukiwać w ramach innego tekstu.
Podsumowując, synod w zamyśle obecnego papieża ma wsłuchiwać się w pytania i problemy podnoszone przez współczesnego człowieka.
Przykładem takiego właśnie wsłuchania był synod amazoński. Rozbudził on oczywiście nadzieje tych, którzy postulowali zniesienie obowiązkowego celibatu dla prezbiterów obrządku łacińskiego. Mimo jednak medialnych i teologicznych emocji była to próba odpowiedzi na poważne pytania i problemy podnoszone przez jeden z lokalnych Kościołów.
Synod całego Kościoła?
W 2023 r. w Rzymie ma zostać zakończony synod biskupów dotyczący synodalności. We wrześniu bieżącego roku sekretariat generalny synodu przekazał tekst przygotowawczy i vademecum ukierunkowujące drogę synodu na temat synodalności. Sekretariat zaproponował dokonanie przeglądu doświadczeń dotyczących wewnętrznych relacji w diecezji na różnych poziomach między wiernymi, duchowieństwem, parafiami, ale także między biskupami, różnymi formami życia zakonnego i konsekrowanego, stowarzyszeniami, ruchami oraz innymi instytucjami. Celem synodu jest zatem przyjrzenie się, w jaki sposób cały Lud Boży zabiera głos w sprawach ważnych dla Kościoła.
Warto jeszcze jednak o czymś pamiętać. Synod nie może przerodzić się w kościelny parlament. Osobą, która jest symbolem jedności Kościoła, jest papież, do którego należy ostatnie słowo.
Kolejna sprawa istotna z perspektywy trwania tożsamości Kościoła to kwestia ochrony prawdy objawionej i nauczania doktrynalnego i moralnego.
Są pewne kwestie, o których nie można zadecydować większością głosów, a doktryny nie można modelować za pomocą kartki wyborczej, nawet tej synodalnej. Takie zastrzeżenia zgłaszali m.in. biskupi z kręgu anglosaskiego.
Przyjęcie odwrotnej perspektywy może skutkować „anglikanizacją” katolicyzmu, a więc pewne decyzje doktrynalne lub dyscyplinarne nie będą rozstrzygane na poziomie powszechnym, ale będą leżeć np. w kompetencji lokalnych episkopatów. To zaś może prowadzić do relatywizmu w sprawach wiary i moralności, a przecież doktryna jest albo prawdziwa, albo nieprawdziwa.
Synod przysłuży się Kościołowi, jeśli będzie pamiętać, że w ostateczności racją istnienia Kościoła nie jest głosowanie i konsensus różnych grup, ale wezwanie Chrystusa, który z różnych ludzi chce utworzyć swój Lud.