Po co nam święci?

W najbliższym czasie w Polsce będziemy mieli okazję przeżywać
uroczystości związane z beatyfikacją naszych rodaków.
Najpierw kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej,
a kilka tygodni później ks. Jana Machy.

EWA PORADA

Wrocław

Kard. S. Wyszyński z Matką Elżbietą Czacką,
założycielką zakładu dla ociemniałych w Laskach

FOTOREPRODUKCJA Z ARCHIWUM JASNEJ GÓRY, HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Powstaje jednak pytanie: czy w dzisiejszych czasach są nam jeszcze potrzebni nowi święci i błogosławieni? Przecież żyjemy w tak odmiennych czasach od tych, w których oni żyli.
Orędują za nami u Boga
Błogosławieni i święci wstawiają się za nami u Boga – są szczególnymi orędownikami w trudnych sprawach. Przypisujemy poszczególnym świętym pomoc w konkretnych sytuacjach życia, dla przykładu: do św. Antoniego modlimy się, gdy coś nam się zgubi; kierowcy proszą o wstawiennictwo św. Krzysztofa; św. Jana Pawła II kojarzymy z rodzinami; św. Franciszka z Asyżu wspominamy w kwestiach ekologicznych; Judę Tadeusza w sprawach beznadziejnych itd. Litania świętych i błogosławionych mogłaby trwać pewnie jeszcze długo. Myślę, że wielu z nas ma „ulubionych świętych i błogosławionych”, do których chętnie się odwołuje w różnych sytuacjach dnia codziennego.
Z pewnością ten wymiar łączności z Kościołem zbawionych, tych, którzy już odeszli z tego świata, aby cieszyć się obecnością Boga, jest ważny. Wspólnota z tymi, którzy nas poprzedzili w pielgrzymce dziejów, daje nam nadzieję na to, że kiedyś i my dotrzemy do tego celu, do Kościoła żyjącego, do wspólnoty prawdziwej, żyjącej z Bogiem.
Mamy dzięki temu poczucie łączności z pokoleniami, które były przed nami, ale też tymi, które będą po nas. To powinno nas inspirować do zadania sobie pytania: jakie dziedzictwo otrzymałem od przodków, a co zostawię kolejnym pokoleniom w tej sztafecie dziejów?
Inspirują nas swoim życiem
Niewątpliwie święci i błogosławieni inspirują nas do przyglądania się ich życiu, wczytywania się w ich pisma, kontynuowania dzieła, które zaczęli, do naśladowania. Myślę, że uroczystość beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego przyczyni się do pogłębienia znajomości jego życia, pism, wypowiedzi oraz przesłania, które nam zostawił.
Także beatyfikacja Matki Elżbiety Róży Czackiej zainspirowała pewnie niejednego do tego, aby zainteresować się bliżej dziełem opieki i rehabilitacji osób słabowidzących i niewidomych. Pewnie podwarszawskie Laski stały się bardziej rozpoznawalne i częściej odwiedzane niż wcześniej. Miejmy nadzieję, że przełoży się to również na zwiększoną liczbę powołań do zakonu sióstr franciszkanek, założonego przez Matkę Czacką.

Ks. Jan Macha, może najmniej znany z tej trójki, jednak dla mieszkańców Śląska rozpoznawalny – jako gorliwy kapłan, wyczulony na drugiego człowieka, dostrzegający jego potrzeby materialne i duchowe. Gotowy oddać życie dla Boga i drugiego człowieka.
Ufamy, że beatyfikacja tego młodego kapłana zainspiruje wielu młodych mężczyzn do odważnego pójścia kapłańską drogą, a kapłanów – do naśladowania postawy bł. ks. Jana.
Także wielu innych, którzy poprzedzili nas w naszej pielgrzymce tu na ziemi, jest dla nas wzorem. Czasami fascynujemy się świętymi, których odkrywamy przypadkowo, a którzy mobilizują nas do lepszego życia.
Pomagają nam w drodze do świętości
Podczas rozmów o świętych i błogosławionych daje się słyszeć czasami zdanie: „nie jestem księdzem, zakonnicą, moje życie jest bardziej skomplikowane, świętość nie jest dla mnie, nigdy nie będę taka/taki jak oni”.
W czerwcu, będąc w Laskach, miałam okazję (po raz kolejny) słuchać o historii życia Matki Elżbiety Róży Czackiej.
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie młoda, uśmiechnięta siostra, która z zapałem opowiadała o tym, jak się to wszystko zaczęło. Mówiła m.in.: „Matka nie miała łatwo, musiała przezwyciężyć wiele trudności, ale miała marzenie…”. Wtedy też przypomniały mi się inne historie świętych i błogosławionych, niemalże we wszystkich tych historiach powtarza się ten refren: „nie było łatwo, ale miał/miała marzenia…”. Marzenia, które rodziły się na modlitwie, które wyrastały z łączności z Bogiem, marzenia, które inspirowały innych do pójścia podobną drogą.
Pan Bóg dał inspirację, ale też dał siłę i możliwości ich realizacji. Tak się rodzi świętość.
Pewnie nie przeżyjemy swojego życia jak kard. Wyszyński, jak Matka Czacka czy ks. Macha, ale nie chodzi przecież o to, żeby się porównywać z innymi, lecz szukać szczególnego daru, którym nas Pan Bóg obdarzył.
Może święci i błogosławieni są właśnie po to, żeby nas inspirować, żeby na kolanach, w łączności z Bogiem rodziły się nasze marzenia, które dają nam siłę do przezwyciężania trudów codzienności, by żyć dla Boga i drugiego człowieka, by kolejnym pokoleniom pozostawić dziedzictwo, z którego będą mogli czerpać, tak jak my czerpiemy z doświadczeń poprzednich pokoleń.