KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Pożądanie nieba

Wakacyjne lektury skłoniły mnie do zamyślenia nad rajem i wiecznością. W Ewangelii znajduje się ta oto wypowiedź Jezusa: „Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne”. „Życie wieczne” należy do tych teologicznych pojęć, z którymi się już dobrze obyliśmy. Nie musi to jednak oznaczać ich rozumienia. Tak często je powtarzamy, że przestajemy zastanawiać się nad ich sensem. „Wieczne”, to znaczy jakie?

Papież Benedykt XVI w Encyklice Spe salvi pytał: „czy naprawdę tego chcemy – żyć wiecznie? Być może wiele osób odrzuca dziś wiarę, gdyż życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną. Nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą. Kontynuować życie na wieczność – bez końca, jawi się bardziej jako wyrok niż dar. Oczywiście chciałoby się odsunąć śmierć jak najdalej. Ale żyć zawsze, bez końca – to w sumie może być tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia” (n. 10). Te słowa mogą zaskakiwać. Ale czy nie jest tak, że wieczność w niebie kojarzy nam się z niekończącą się nudą? Bo ile można śpiewać Alleluja? Podobne pytania stawia w książce Raj za drzwiami francuski filozof Fabrice Hadjadj. Nie bez sarkazmu pisze: „Jeśli […] zwrócimy uwagę na to, że raj polega na jednogłośnym i stałym uwielbieniu jednego i tego samego Boga, możemy go sobie wyobrazić jako królestwo klonów, a wobec takich perspektyw naprawdę wolimy piekło od raju. […] Jesteśmy przekonani, że radość nie jest tak ekscytująca jak dramat, a błogosławieni zanudzą nas na śmierć. […] Niech no tylko radość przedłuża się w nieskończoność, a aureola zaczyna nas uwierać i niebo staje się nie do zniesienia”. Być może nie odważyłbym się zacytować tego fragmentu, gdybym nie znał wcześniej wątpliwości sformułowanych przez Benedykta XVI. Jak je rozwiać?

Posłuchajmy najpierw papieża: „wieczność nie jest ciągiem następujących po sobie dni kalendarzowych, ale czymś, co przypomina moment ostatecznego zaspokojenia, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię” (n. 12). Mówiąc prościej, niebo to nie jest zmiana ilościowa, ale jakościowa. Chodzi nie tyle o to, by żyć dłużej, ale intensywniej. Hadjadj wyjaśnia to tak: „Jeśli istnieje jakaś doskonałość mnie samego, to niebiańskie uwielbienie nie może jej obalić, może ją raczej dopełnić, a co za tym idzie – będę sobą jeszcze bardziej i będę się różnić od innych zarówno w niebie, jak i na ziemi”. Co z tego wynika? Może wieczny raj to będzie życie podobne do ziemskiego, ale w nieznanej nam intensywności, w pełni, w doskonałości? Francuski filozof pisze, że wszyscy nosimy w sobie libido caeli, pożądanie nieba, dlatego wciąż dążymy do chociaż częściowego zaspokojenia pragnienia wieczności. Szukamy jej przedsmaku w różnych momentach i stanach, które dają nam choć chwilę tego niedającego się zaspokoić tu na ziemi pragnienia. I to jest paradoks nieba. Jesteśmy przekonani, że istnieje, bo wciąż nie daje się go niczym zastąpić.