Hrabianka w służbie niewidomym

O życiu, powołaniu, dziele Róży Czackiej
oraz inspiracji dla współczesnego świata
z s. Radosławą Podgórską
ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek
Służebnic Krzyża rozmawia

KS. ŁUKASZ ROMAŃCZUK

„Niedziela”

Ks. Łukasz Romańczuk: Jak wyglądało życie Róży Czackiej przed założeniem Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża?
S. Radosława Podgórska: Róża Czacka urodziła się w Białej Cerkwi na Ukrainie w 1876 r. Była córką hrabiego Feliksa i jego żony Zofii z Ledóchowskich. Pod kierunkiem guwernantek i dochodzących nauczycieli otrzymała staranne wykształcenie domowe. Znała biegle cztery języki obce. Dzięki ojcu zdobyła także niespotykaną u kobiet tego środowiska znajomość spraw gospodarczych. Od szóstego roku życia zamieszkała z rodziną w Warszawie.
Jako młoda hrabianka prowadziła życie towarzyskie wedle przyjętych obyczajów tej sfery, uczestniczyła w przyjęciach i balach, składała wizyty, uczestniczyła też w akcjach dobroczynnych.
Lubiła jazdę konną i muzykę, grała na pianinie. Natomiast nad jej formacją duchową czuwała babcia Pelagia, mama kard. Włodzimierza Czackiego.
Od młodych lat Róża uczestniczyła w codziennej porannej Mszy św. oraz czytała wiele dzieł z życia duchowego.
W wieku 22 lat Róża Czacka straciła wzrok. Dlaczego i jak wtedy zmieniło się jej życie?
Przyczyną bezpowrotnej utraty wzroku, osłabionego od najmłodszych lat, stał się upadek z konia przy braniu przeszkód, podczas wakacji spędzanych na Ukrainie. Kolejne operacje i wizyty u sławnych okulistów w celu utrzymania widzenia stawały się bezowocne. Wreszcie dr Bolesław Ryszard Gepner z Warszawy powiedział odważnie trudną diagnozę, że Róża nie ma szans na uratowanie wzroku. Nie zostawił jednak hrabianki w zawieszeniu z trudną prawdą do przyjęcia, ale jednocześnie ukazał jej perspektywę dającą inne światło: zaproponował, aby zajęła się osobami niewidomymi, które na terenie ziem polskich pod zaborami pozostawały bez jakiegokolwiek wsparcia społecznego.
Głęboka wiara sprawiła, że Róża przyjęła słowa doktora jako znak osobistego powołania życiowego. Modliła się codziennie słowami zaczerpniętymi z O naśladowania Jezusa Chrystusa Tomasza à Kempis: „uczyń mi, Panie, przez łaskę Twoją, to co po ludzku wydaje się być niemożliwe” (por. III,19,5) i rozpoczęła zdobywanie wiedzy na temat osób niewidomych. Nauczyła się alfabetu Braille’a i podjęła intensywną pracę nad własną rehabilitacją, by osiągnąć maksimum możliwej samodzielności.
Odbywała zagraniczne podróże do Francji – kolebki ruchu tyflologicznego, do Belgii, Austrii, Szwajcarii i Niemiec. Ze specjalistycznych czasopism i książek poznawała doświadczenia angielskie i amerykańskie, które wnosiły nowe elementy do znanych już metod nauczania i szkolenia zawodowego osób niewidomych oraz ich zatrudnienia. Po dziesięciu latach przygotowań rozpoczęła działalność w Warszawie: nawiązywała prywatne kontakty z niewidomymi, odwiedzała ich w rodzinnych domach, uczyła alfabetu Braille’a i robót ręcznych, wspomagała materialnie najbiedniejszych, odwiedzała w szpitalach niedawno ociemniałych. Z czasem założyła schronisko dla niewidomych dziewcząt, w którym uczyły się koszykarstwa, wyplatania krzeseł oraz dziewiarstwa. Następnie powstał dom dla niewidomych staruszek oraz warsztat pracy i nauki zawodu dla niewidomych mężczyzn dochodzących z miasta. Próbowała też oddziaływać na opinię publiczną, aby ją przekonać, że otoczony właściwą opieką niewidomy może stać się człowiekiem samodzielnym życiowo i użytecznym społecznie.

1910 r. powołała Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Jak wyglądała posługa Róży Czackiej wśród osób niewidomych?
Róża Czacka nie zamierzała tworzyć kolejnej instytucji charytatywnej będącej rodzajem przytułku dla osób pozbawionych wzroku. Pragnęła stworzyć dzieło, którego podstawowym zadaniem ma być przywracanie osobom ociemniałym ludzkiej godności i właściwego statusu w społeczeństwie.
W 1911 r. uzyskała u władz carskich zatwierdzenie statutu założonego przez siebie rok wcześniej Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.
Staraniem członków Zarządu stowarzyszenia w latach 1911–1914 powstały w Warszawie: ochronka dla niewidomych dzieci, szkoła elementarna, warsztaty, biblioteka brajlowska, wreszcie tzw. patronat, czyli opieka nad dorosłymi niewidomymi i ich rodzinami w mieście. Hrabianka Róża we współpracy z przyjaciółmi uczyła pisma punktowego brajla, a także zajmowała się pracą organizacyjną i biurową.
Działania hrabianki Róży Czackiej spotkały się z pozytywnym odbiorem współczesnych elit. Można w niej upatrywać osobę, która łączyła dwa światy – tzw. elit i tych potrzebujących, odrzuconych.
Słuszna obserwacja! Przyczyny pozytywnego podejścia elit do nowej formy działalności, czyli do zaproszenia osób z dysfunkcją wzroku, aby aktywnie włączały się w życie społeczne i rozwijały ukryte w nich dary, były zapewne bardzo zróżnicowane. Począwszy od współczucia połączonego z decyzją wsparcia młodej hrabianki dotkniętej cierpieniem utraty wzroku, aż po zadziwienie, że próbuje podjąć zupełnie inną formę służby: nie tylko opiekuńczą, ale właśnie zapraszającą osoby niewidome do działania, aby także móc odnaleźć swoją godność, żeby nie musieli być zdani na „utrzymanie” przez żebranie, ale poprzez pracę, która jest użyteczna.
Jakie są początki Zgromadzenia i jaki jest jego charyzmat?
Przygotowania do powstania nowego zgromadzenia dokonują się w zaskakujących okolicznościach. W 1915 r. hrabianka Róża wyjechała do rodziny na Wołyń i front I wojny światowej odciął ją od Warszawy. Po ewakuacji z rodzinnych dóbr zatrzymała się w Żytomierzu, gdzie miała czas na modlitwę, podczas której dojrzewała do podjęcia nowych decyzji. Podjęła jednocześnie życie prawdziwie ubogie i pełne umartwień, hojnie wspomagała potrzebujących, szczególnie osoby niewidome.
Pod koniec trzyletniego okresu samotności i modlitwy spędzonego pod duchowym kierownictwem ks. Władysława Krawieckiego, profesora miejscowego seminarium duchownego, Róża Czacka złożyła śluby zakonne i przyjęła franciszkański habit. Przez podjęcie konsekracji zakonnej dzieło Róży Czackiej, które od początku miało charakter głęboko humanitarny, uzyskało wyraźny wymiar religijny. Jako s. Elżbieta od Krzyża jasno będzie ukazywać głęboko chrześcijański wymiar przyjęcia ciężkiego krzyża ślepoty i ofiarowania go w duchu zadośćuczynienia za innych.
Z tego duchowego korzenia wyrosło też pragnienie niesienia pomocy niewidomym na duszy. Po złożeniu ślubów wieczystych, w 1918 r. wróciła do Warszawy i w listopadzie uzyskała zgodę władz kościelnych na założenie Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Powstającemu Zgromadzeniu nadała cel apostolski: przez radosne niesienie krzyża dnia codziennego siostry miały służyć niewidomym na ciele i wynagradzać za duchową ślepotę ludzi.

Matka Elżbieta Czacka i Antoni Marylski,
współzałożyciel ośrodka w Laskach

ARCHIWUM ZGROMADZENIA/FOTOREPRODUKCJA: HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

W momencie założenia przez Różę Czacką nowego zgromadzenia zakonnego byli tacy, co zdystansowali się od jej działalności. Dlaczego?
Z chwilą gdy Róża podjęła decyzję o konsekracji i powołaniu Zgromadzenia, część zarządu Towarzystwa wycofała się ze współpracy, uważając, że charakter religijny może pozbawić instytucję niezbędnych dofinansowań.
W Kurii zaś niektórzy księża wyrażali opinię, że „zachciało się ślepej babie zakon zakładać”. W tamtych czasach całkowicie inaczej podchodzono do osób z jakąkolwiek dysfunkcją. Uważano, że taka osoba może być tylko podmiotem opieki, a nie może stać na równi z innymi osobami. Trzeba nam jednak pamiętać, że często takie osoby są o wiele bardziej wrażliwe, czułe i otwarte na różne ludzkie słabości, są cierpliwe, a jednocześnie umieją od siebie wymagać o wiele więcej niż osoby pełnosprawne. Należy jednak podkreślić, że s. Elżbieta spotkała się także w kurii z głębokim zrozumieniem i szacunkiem arcybiskupa warszawskiego Aleksandra Kakowskiego oraz Administratora Apostolskiego, a potem Nuncjusza Achillesa Rattiego. Również ówczesny archiwista kurii – ks. Władysław Korniłowicz – zaofiarował pomoc duszpasterską. Stał się szybko duchowym ojcem Matki Czackiej oraz współtwórcą Dzieła Lasek. Dzięki niemu do Zgromadzenia zaczęły przybywać kandydatki pochodzące ze sfer ziemiaństwa i inteligencji katolickiej.

Jakie były początki Domu w Laskach?
Nowy etap w działalności Matki Czackiej i całego jej Dzieła otwarła w 1922 r. darowizna niewielkiego skrawka ziemi w Laskach, osadzie znajdującej się ok. 16 km od centrum Warszawy, na skraju Puszczy Kampinoskiej.
Dzięki dużemu zaangażowaniu Antoniego Marylskiego oraz Witolda Świątkowskiego w szybkim tempie, jak na czasy kryzysu dwudziestolecia międzywojennego, powstało osiedle Laski – Różana. Stopniowo zostały tu przeniesione z Warszawy rozproszone placówki Towarzystwa, powstał dom macierzysty Zgromadzenia, w którym mieścił się Nowicjat i gdzie mieszkała Matka Elżbieta. Lata 20. i 30. stanowiły okres intensywnej budowy poszczególnych budynków Zakładu dla Niewidomych: szkół i internatów dla dziewcząt i chłopców, biblioteki, budynków gospodarczych. Natomiast poprzez rozwijający się tzw. patronat zostawał objęty opieką coraz większy krąg osób niewidomych w Polsce.
W kształtowaniu apostolskich i nadprzyrodzonych wymiarów Dzieła Matka Elżbieta ściśle współpracowała z ks. Korniłowiczem, mimo że jeszcze w latach 1922–1930 dojeżdżał z Lublina, gdzie był dyrektorem konwiktu dla księży studiujących na KUL-u.
Jednym z owoców głębokiego zrozumienia idei Matki Elżbiety Czackiej była nazwa „Triuno”, którą w 1924 r. nadał całemu Dziełu.

Zajęcia z hipoterapii w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci
Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Miało ono przypominać, że głównym celem wszystkich członków jest oddawanie chwały Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, a ponadto podkreślać jedność trzech grup osób uczestniczących w Dziele: niewidomych, sióstr i osób świeckich, jak również jego trzech celów: charytatywnego, tyflologiczno-wychowawczego i apostolskiego. Dzięki ścisłej współpracy Sług Bożych, Zakład w Laskach stawał się ośrodkiem nowej duchowości w Polsce międzywojennej, która czerpała inspiracje z bogactwa duchowości franciszkańskiej, tomistycznej (dominikańskiej) oraz benedyktyńskiej. Obok instytucji służących bezpośrednio niewidomym „na ciele”, stawał się on także miejscem przyciągającym ludzi szukających wiary, niewidomych „na duszy”. Z myślą o nich, z inicjatywy ks. Korniłowicza i z pełną aprobatą Matki Elżbiety, powstał wkrótce Dom Rekolekcyjny. Do Dzieła została włączona także Biblioteka Wiedzy Religijnej w Warszawie, założona parę lat wcześniej przez hrabinę Irenę Tyszkiewicz, oraz wydawnictwo i pismo „Verbum”.
Jak historia życia Matki Czackiej może być wskazówką dla tzw. inteligencji katolickiej?
Myślę, że Matka Elżbieta uczy nas patrzeć i szukać wytrwale wartości istotnych, często tych niewidzialnych dla oczu, uczy nas zatrzymać się najpierw przy Sercu Jezusa i Jego słowie, aby posłuchać, a potem dopiero mówić czy działać. Ukazuje, jak bardzo ważne jest starać się obserwować wydarzenia, sprawy, ludzi głębiej, niż można to dostrzec wzrokiem, i zaprasza do zamyślenia i refleksji przed Tym, który jest Ojcem i Dawcą każdego dobra, który obdarza pokojem i miłością, których świat nie daje. Matka uczy nas słuchać z uwagą osoby, która przychodzi, a potem dopiero mówić, gdy ona skończy – uczy nas kultury dialogu i otwartości na każdego człowieka.
Podczas pogrzebu Matki Czackiej obecny był kard. Wyszyński. 12 września odbędzie się ich beatyfikacja. Jak za życia kształtowały się ich wzajemne relacje?
Po raz pierwszy spotkali się w Laskach w 1926 r. Ks. Stefan Wyszyński przyjechał z KUL-u razem z ks. Korniłowiczem. Po zakończeniu studiów i powrocie do Włocławka przyjeżdżał do Lasek, aby spotkać się z ks. Korniłowiczem i prawie zawsze odwiedzał Matkę Czacką.

Angażował się w różne przedsięwzięcia na rzecz Lasek, takie jak budowa Domu Rekolekcyjnego, czy też np. organizując we Włocławku w 1936 r. „Tydzień Ociemniałych” i kwestę na rzecz Zakładu dla Niewidomych. Najbardziej bezpośrednie lata współpracy w Dziele Lasek przypadają na trudne doświadczenia II wojny światowej. Najpierw, na prośbę Matki Czackiej i ks. Korniłowicza, ukrywający się ks. Wyszyński przyjeżdża do Kozłówki i wspiera duszpastersko grupę 24 młodych sióstr, 18 niewidomych dziewcząt i 2 osoby świeckie. W 1942 r. przyjeżdża zaś do Lasek, gdzie jako kapelan Zakładu dla Niewidomych i Armii Krajowej ps. Radwan III – jest ogromnym wsparciem dla wszystkich.
W latach niepokoju trwała intensywna praca intelektualna z myślą o wolnej przyszłości. Ks. Profesor (tak mówiono na niego w Laskach) szerzył ideę spółdzielczości, prowadził wykłady z nauki społecznej, prawa i historii Kościoła dla niewidomych, sióstr i pracowników.
Z Matką Czacką pracował nad Konstytucjami Zgromadzenia (zbliżał się kolejny termin kolejnego ich zatwierdzenia), omawiał sprawy bieżące. Pod osłoną nocy wychodził, aby przynieść rannych partyzantów do szpitala polowego na terenie Zakładu i tam towarzyszył młodym powstańcom podczas operacji, spowiadał, przygotowywał na śmierć. Zachowały się wspomnienia z tamtego czasu, na które trzeba by poświęcić osobny artykuł.
Jak współczesny człowiek może korzystać z życia s. Elżbiety Róży Czackiej, aby zbliżać się do Boga? Jak wyglądała droga do beatyfikacji Matki Czackiej?
Matka może być Patronką „na dziś”, ponieważ podkreśla, że ludzka egzystencja każdego dnia nie opiera się tylko na zysku i na zewnętrznym wyglądzie człowieka, ale przede wszystkim na jego wartościach duchowych – wewnętrznych: jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, do miłości Jego i bliźnich. Podczas gdy we współczesnym społeczeństwie zauważa się dominowanie wyłącznego i indywidualnego dostatku nad koncepcją dobra wspólnego, przesłanie Matki Elżbiety zaprasza, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za dobro wspólne, kierując się konkretnymi zasadami opartymi na nauczaniu Ewangelii i Magisterium Kościoła.

Szkoła podstawowa w Ośrodku,
niedowidzący uczniowie uczą się
pisać na maszynach brajlowskich

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Obserwując, jak ludzie niepełnosprawni są postrzegani i szanowani w dzisiejszym społeczeństwie, zauważam też, że często pracujemy tylko nad pokonaniem barier dla niepełnosprawnych z technicznego punktu widzenia, aby skłonić ich do udziału w różnych inicjatywach, które promują ich sprawę. Jednocześnie rzadko poruszany jest aspekt duchowej wartości cierpienia jako uczestniczenia w odkupieńczym dziele Jezusa, w Jego Mistycznym Ciele. Matka pokazała nam swoim życiem i swoją działalnością, że bycie „sprawnym inaczej” obejmuje tylko fragment naszej egzystencji.
Druga „część” polega bowiem na ukazywaniu prymatu wartości duchowych w codziennym życiu, które stopniowo poprowadzą człowieka do stawania się narzędziem w rękach Boga, m.in. poprzez świadectwo ukazywania źródeł wewnętrznej siły, która pozwala uczestniczyć w różnych inicjatywach, nie tylko dla „zaistnienia”, ale raczej dla ukazania prawdziwego źródła, które płynie z duchowego zjednoczenia z Bogiem i ze zgody na Jego wolę, jak świadczyła Matka Czacka.

Jak zmieniło się postrzeganie osób niewidomych przez społeczeństwo na przestrzeni lat?
Wraz z pogłębionym patrzeniem na każdego człowieka bardzo zmieniła się formacja społeczeństwa co do postawy względem osób z jakąkolwiek dysfunkcją. Często jednak zauważamy, że osoby niewidome są „na spontanicznie” dołączane do osób chorych lub do osób z dysfunkcją intelektualną lub z innymi sprzężeniami. Bardzo często, gdy idę z osobą niewidomą do urzędu czy do lekarza, pytania są kierowane do mnie lub dokument jest kierowany do mnie, a nie do osoby niewidomej. To tylko początek „tematu rzeki”. Ogólnie jest lepiej niż w okresie międzywojennym czy powojennym, ale daleka droga przed nami, abyśmy byli w pełni wrażliwi i przygotowani do właściwego zachowania wobec osób niewidomych.
Przykład życia Matki Elżbiety Czackiej jest wciąż aktualny i zaprasza każdego chrześcijanina do wypełniania swojego powołania w doświadczeniu wiary i zaufania Bogu, z którego wypływa akceptacja także własnej niepełnosprawności, która nie ogranicza, ale otwiera na czynną i hojną miłość wobec bliźniego.