MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Czas nie goni nas

Czy pamięta Ksiądz piosenkę Arki Noego: „Mamy czas, czas nie goni nas”? Zabrzmiała mi w uszach, kiedy szukałam odpowiedniego tytułu do tego felietonu, bo właśnie o czasie będzie tym razem. I o tym, jak mi się wydawało, że wszystko musi być już, natychmiast i najlepiej… po mojemu! Niedawno w Liturgii Słowa przypominaliśmy sobie historię Izraelitów wyprowadzonych z niewoli egipskiej i prowadzonych przez Boga. Trochę oburzona czytałam o narodzie, który choć na każdym kroku widzi dzieła Boże i cuda, które On czyni, nieustannie się buntuje i uskarża na swój los. Dziwiło mnie, że pamięć o Bożej cudownej interwencji w ich życiu nie jest bardziej trwała i w momencie trudu jakby zapominali o niezbitych dowodach na towarzyszące im błogosławieństwo. Po kilku dniach oburzenia na Izraelitów dotarło do mnie, że ostatnio zachowywałam się tak jak oni. Sporo się wydarzyło i byłam zrezygnowana, w pewnym sensie zawiedziona, że nie działo się wystarczająco szybko i nie w tym momencie, w którym tego oczekiwałam. Bo chciałam już, natychmiast i po mojemu… Czułam się zapomniana, choć z tyłu głowy miałam tę myśl i mocne doświadczenie, że przecież Pan Bóg nigdy mnie nie zawiódł.

Teraz, kiedy z perspektywy czasu patrzę na tę samą sprawę, widzę wyraźnie, że choćbym stanęła na głowie, sama bym tego tak dobrze nie zaplanowała. Wszystko układa się w piękną, spójną całość. A ja ponownie uczę się pokory i znów przypominam sobie, że mój najlepszy plan jest zaledwie ułamkiem tego, co przygotował dla mnie Bóg.

Z uśmiechem patrzę na ten tekst, bo to trochę tak, jak byśmy się zamienili – tym razem ja napisałam tak bardziej po „księżowsku”, ale co tam! Zawsze jest dobra okazja na dawanie świadectwa. A skoro zostaje na piśmie, to mam nadzieję, że i mnie to pomoże w utrwaleniu pamięci o tym, że Bóg jest wielki i to On najlepiej wie, jak i kiedy działać. I że z Nim mamy czas!