Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I PRZEZWISKA

– Co za osioł! – warknął Gienek, kręcąc głową ze wzburzeniem.
– Osioł? Gdzie? – zaciekawił się Fryderyk. Oderwał wzrok od książki i zaczął rozglądać się po okolicy. Siedzieli na ławce pod drzewem i odpoczywali po całym dniu spędzonym na zamiataniu placu przed kościołem. – Nie widzę żadnego osła. Widzę za to dwa samochody, jedną ciężarówkę, pana z psem, panią z wózkiem i dwójką dzieci na spacerze i gołębie. Dużo gołębi.
– Ja właśnie mówię o tym facecie w ciężarówce. Zachował się jak baran. Zamiast skręcić od razu w boczną ulicę, to zaczął jakieś takie manewry robić, że zablokował cały ruch na skrzyżowaniu.
– Aha. A czemu niby jak baran? Ja kiedyś spotkałem Staśka, no wiesz, tego baranka na Rusinowej Polanie. Całkiem spoko gość.
– Oj, a ty co, tępy jak kołek jesteś, czy jak? To przecież tak się mówi, jak ktoś jest głupi, że jest baranem. Gienek coraz bardziej był zdenerwowany, tym razem na przyjaciela.
– Nie wiem, czy jestem tępy, na pewno jestem pluszowy – Szop zmarszczył czoło, ale nie dał się sprowokować i kontynuował czytanie.
– Weź, ogarnij się. Przecież wiesz, co mam na myśli, nie zgrywaj się.
– Ja tam jestem całkiem ogarnięty. Ty natomiast zachowujesz się dzisiaj bardzo… hm, jak by to powiedzieć… inaczej niż zawsze.
– No i patrz, następny pajac – przerwał mu Gienek. – Jak można tak kierować samochodem? Gdzie on się uczył? W Kicimordkach Małych, czy jak?
Tym razem Freddy nie odezwał się ani słowem. Nie wiedział za bardzo, co powiedzieć na takie zachowanie pulszowego mnicha, wiedział jednak, że z przyjacielem jest coś nie tak, bo nie było to zwyczajne, by Gienek tak brzydko się wyrażał o innych. Zapadła zatem krępująca cisza. Gienek wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął przeglądać internetowe wiadomości. Po chwili znów zaczął mruczeć coś pod nosem, tym razem na temat wydarzeń sportowych. Jedyne, co Freddy z tego mamrotania zrozumiał, to że jego przyjaciel wyrażał się bardzo krytycznie o jakiejś drużynie piłkarskiej. Po kilku minutach Szop nie wytrzymał.

– Gienku! Co się dzisiaj z tobą dzieje? Dlaczego przezywasz i wyzywasz tych wszystkich ludzi?
– A ty kim jesteś? Jakimś moralnym specjalistą, czy jak? Ty psokształtny, ty! – Gienek wrzasnął na Szopa.
– Ja i owszem, jako Szop należę do podrzędu psokształtnych, ale myślę, że ty po prostu chciałeś mnie tym obrazić. A to źle. Nie wiem, dlaczego dziś tak wszystko cię denerwuje, ale wiem, że nie wolno nikogo przezywać i nikomu nie wolno dokuczać. Fryderyk sam był zdziwiony, że udało mu się nie zareagować gniewem na niegrzeczne zachowanie kolegi.
– Wiem o tym, bo pamiętam po pierwsze, jak ty sam mi kiedyś to tłumaczyłeś po tym, jak się pokłóciłem z foką Bożenką, że nie wolno nikomu robić przykrości, bo sami nie chcemy, by ktoś nam robił przykrość. A po drugie właśnie czytam ten fragment Pisma Świętego, gdzie Jezus mówi o przykazaniu „Nie zabijaj”, że jak ktoś powie swojemu bratu: głupcze, to winny jest ognia piekielnego. To tylko chciałem ci o tym przypomnieć, bo na pewno po prostu zapomniałeś.
Gienek spojrzał na Freddy’ego i przez chwilę ruszał bezgłośnie ustami, jakby coś chciał odpowiedzieć, ale w końcu nic nie powiedział, a z oczu popłynęły mu łzy.
– Przepraszam. Zachowałem się jak gbur. Ale wszystko przez to, że cały dzień tak ciężko pracowaliśmy i nikt nas za to nie pochwalił. A ja się tak namęczyłeeem – załkał mnich.
– Ej no, ej no. Po pierwsze, to nieprawda, bo chciałem was pochwalić i właśnie kupiłem wam w nagrodę lody, a po drugie nie tłumacz swojego złego zachowania zachowaniem innych. Masz swoją wolę i sam podejmujesz swoje decyzje – ksiądz Piotr niezauważenie podszedł od tyłu i już od kilku minut przysłuchiwał się dyskusji.
– No i co teraz? – zapytał Gienek. – Przez moje słownictwo nie zasłużyłem na lody…
– Może i nie zasłużyłeś, ale skoro przeprosiłeś i postanowiłeś poprawę, to sprawa jest przebaczona. Potem tylko trzeba pójść do spowiedzi. Ale tymczasem zjedzmy lody, bo jest gorąco.
– Dziękujemy! – zawołali obaj przyjaciele i uścisnąwszy się na pojednanie, zabrali się do jedzenie słodkości.

KS. PIOTR NARKIEWICZ