SŁOWNIK WYRAZÓW BARDZO OBCYCH

Solidarność

Wielu z nas ze zdziwienia otworzy oczy: to (już) jest termin obcy?! Przecież nawet
młodzi ludzie mają (powinni mieć) świadomość, czym był zapoczątkowany
w 1980 roku NSZZ „Solidarność”, który przyniósł tyle dobrych zmian!
A jednak warto uczciwie sprawdzić, czy dla wszystkich to słowo – a raczej postawa,
sposób myślenia i styl życia – to samo znaczy i jest tak samo święte.

KS. ALEKSANDER RADECKI

Wrocław

Pielgrzymka NSZZ „Solidarność”
w Rzymie

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Warto, bo sama idea solidarności jest piękna i zakorzeniona w Ewangelii, domagając się wprowadzenia w naszą codzienną rzeczywistość.
Biblia o solidarności
Chociaż terminu „solidarność” na kartach Pisma Świętego nie znajdziemy, to tylko dlatego, że wyraża je słowo źródłowe, najgłębsze: miłość!
Pomysł na nazwę NSZZ „Solidarność” jest zakorzeniony w słowie Bożym, a to oznacza, że to przede wszystkim z kart Biblii trzeba wyczytać, na czym ma polegać w praktyce realizacja ludzkiej – tym bardziej chrześcijańskiej – solidarności.
Sięgnijmy zatem przynajmniej do kilku tekstów, by skonfrontować je z naszym myśleniem i działaniem.
Opis Sądu Ostatecznego ujawnia, że nastąpi rozliczenie z solidarności międzyludzkiej, gdyż Chrystus Pan utożsamia się z wszystkimi potrzebującymi: głodnymi, spragnionymi, przybyszami, nagimi, będącymi w podróży, w więzieniu, w doświadczeniu choroby (zob. Mt 25, 31-46). Dlaczego? Bo wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2, 14-19), a miłość Boga musi oznaczać miłość bliźniego: Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego (J 4, 20-21).
Wyobraźni miłosierdzia – czyli właściwie pojętej solidarności – uczyć się możemy z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, którą kończy polecenie: Idź i ty czyń podobnie! (Łk 10, 30-37). Taki konkretny wzór ukazało czterech mężczyzn, spuszczających na noszach sparaliżowanego człowieka przed Pana Jezusa (Łk 5, 17-26).
Przejmujący jest obraz osób, którym pomocy (czyli właśnie solidarności) odmówiono: oto ewangeliczny bogacz pogardzający Łazarzem (Łk 16, 19-31) czy chromy, który przez 38 lat nad sadzawką Betesda z nadzieją czekał na możliwość uzdrowienia, ale nie miał człowieka (zob. J 5, 1-18). A jak zachowali się apostołowie, gdy pojmano Mistrza w Ogrodzie Oliwnym? Wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli (Mt 26, 56).
Pan Jezus ukazuje też prawdziwy szczyt solidarności: miłość nieprzyjaciół! (zob. Mt 5, 43-48; Łk 6, 27-36), ucząc jeszcze sztuki przebaczania winowajcom… zawsze! (zob. Mt 18, 21-22). Miłość bliźnich to nie „handel wymienny” (zob. Łk 6, 32-35). Wszelkim przełożonym przypomni, że ich władza służbą (Mt 20, 24-28). Pozostawił nam także swój przykład jako Dobrego Pasterza, zatroskanego o swoją owczarnię, zwłaszcza o te owce, które nie chcą iść za Nim – aż do oddania własnego życia (zob. Łk 15, 1-7; J 10, 1-18).
Właściwie cały problem miłości-solidarności streszcza się w złotej zasadzie, pozostawionej przez Pana Jezusa na Górze Błogosławieństw: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! (Mt 7, 12). Istotną formą solidarności jest miłosierdzie, którego wszyscy od Boga oczekujemy; wobec tego Pan Jezus stawia warunek: miłosierni miłosierdzia dostąpią (zob. Mt 5, 7). Gdybyż to było takie proste…
O jakiej solidarności mówił św. Jan Paweł II?
Ojciec św. podjął temat „Solidarności” i solidarności podczas swojej trzeciej pielgrzymki do ojczyzny nad polskim morzem, czyli w Gdyni i w Gdańsku, gdyż tam to słowo zostało „wypowiedziane w nowy sposób”.
Oto dwa fragmenty jego nauczania, do których warto powrócić.
„Co to znaczy solidarność? Solidarność to znaczy sposób bytowania w wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności. […]

Powiedziałem: solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na ziemi staje się bardziej ludzkie, kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością” (Gdynia, 11.06.1987 r.).
„Jeden drugiego brzemiona noście (por. Ga 6, 2) – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim. I nigdy «brzemię» dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich” (Gdańsk, 12.06.1987 r.).
Te słowa wypowiedziane zostały 34 lata temu. Co myśmy z tych gorących słów papieża zapamiętali, zrozumieli, przyjęli do realizacji? Bo przecież żadną miarą to gorące przesłanie nie utraciło swej aktualności.
Św. Jan Paweł II podczas spotkań z młodzieżą na Apelach Jasnogórskich w Częstochowie (18.06.1983 i 14.08.1991 r.) także dotykał tematu solidarności: „Czuwam – to znaczy: miłość bliźniego – to znaczy: podstawowa międzyludzka solidarność”.
Nasza codzienność
To ona dostarcza dowodów na to, że nie rozumiemy konieczności solidarności, zaślepieni egoizmem, postawami roszczeniowymi, indywidualizmem, bezmyślnością, lekkomyślnością i brakiem wyobraźni miłosierdzia.
Czy potrzebujemy wyliczania konkretnych przykładów dla uzasadnienia takiej oceny?
Najsmutniejsze w tym braku postaw solidarnościowych jest to, że ów proces zaczyna się i bywa „pielęgnowany” w rodzinach. Ile na ten temat mogą powiedzieć żony, matki, babcie – biorąc pod uwagę chociażby podział obowiązków domowych! Ilu młodych ma wszczepianą od wczesnego dzieciństwa wrażliwość na potrzeby bliźnich i zachętę do różnych form wolontariatów czy angażowania się w życie społeczne?
Pandemia koronawirusa stała się kolejnym konkretnym egzaminem naszej solidarności. Miłość bliźniego i troska o własne zdrowie domagała się maseczek, dystansu, dezynfekcji, pozostawania w domach czy przyjęcia szczepionki. Co w takich sytuacjach „wychodzi” z nas, którzy nie pozwalamy sobie niczego narzucać w imię egoistycznie pojmowanej wolności i własnego widzimisię?
Skalę dojrzałości społeczeństwa (to również imię solidarności!) wyznacza sposób traktowania najsłabszych jednostek czy grup społecznych. Skoro wciąż nie umiemy położyć kresu zabijaniu nienarodzonych dzieci, to w konsekwencji i osoby z niepełnosprawnościami, i nieuleczalnie chorzy, i seniorzy czy chorzy terminalnie nie mogą się czuć bezpiecznie – zwłaszcza że niektóre kraje (czy aby na pewno cywilizowane?) już sobie z tymi tematami „poradziły” w majestacie „prawa”.
Nasza odpowiedź
Wniosek może być tylko jeden: solidarność to nie polityka, związek zawodowy czy jakaś spektakularna akcja: to styl życia codziennego, uwzględniający prawa i potrzeby bliźnich. „Droga solidarności potrzebuje pomocniczości: nie ma prawdziwej solidarności bez zaangażowania społecznego, bez wkładu rodzin, stowarzyszeń, spółdzielni, małych przedsiębiorstw, społeczeństwa obywatelskiego” – powiedział papież Franciszek podczas audiencji ogólnej 23.09.2020 r.
Naprawianie świata zaczynać trzeba od siebie i od własnego podwórka. „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali” (św. Jan Paweł II).