Naszą misją jest służyć

O błękitnych tramwajach,
związkach zawodowych
i społecznej odpowiedzialności
miejskiej spółki
z Krzysztofem Balawejderem,
Prezesem
Zarządu MPK Wrocław,
rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Wojciech Iwanowski: Panie Prezesie, jak to jest być społecznikiem na fotelu prezesa? Pytam, bo w środowisku wrocławskich organizacji pozarządowych słynie Pan właśnie z aktywności społecznej.
Krzysztof Balawejder: Powiem szczerze, że praca szefa największej miejskiej spółki we Wrocławiu to wymagające zajęcie. Często mamy do czynienia z trudnymi sytuacjami, ale z drugiej strony towarzyszy tej misji również ogrom satysfakcji. I na tym warto się skupiać. Stojąc na czele MPK, można w wielu przypadkach jednym słowem czy gestem pomóc ludziom. Właśnie to sprawia mi najwięcej frajdy. Jeśli zdaniem niektórych jestem na tyle zaangażowany w działania na rzecz szeroko rozumianej wrocławskiej wspólnoty, że zasługuję na określenie „społecznik”, to jest mi z tego powodu bardzo miło.
Od pierwszego dnia zależało mi na tym, aby spółka była postrzegana jako coś więcej niż tramwaje i autobusy.
MPK Wrocław buduje ducha Wrocławia, ujawnia to, co w nas dobre i piękne. Wspomnę tylko o „Solidarności”.
Nasza dawna zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej jest dla Wrocławia tym, czym dla Gdańska stocznia. Ponadto MPK jest odbiciem tego, jaki jest Wrocław.
Dla przykładu: dziś otwieramy się na społeczność ukraińską. W naszych tramwajach i autobusach pojawiają się informacje w języku ukraińskim.
Wśród pracowników MPK są pochodzący z tego kraju pracownicy. Działania te mają sprawić, żebyśmy wszyscy czuli się dobrze, żeby każdy wiedział, że Wrocław jest miastem otwartym na każdego człowieka, a wrocławianie i wrocławianki tolerancyjni oraz uśmiechnięci.
MPK to coś więcej niż tylko komunikacja. To „mknące po szynach błękitne tramwaje”. Ta anegdotyczność ciąży czy raczej pomaga Miejskiemu Przedsiębiorstwu Komunikacji?
Staramy się, żeby pomagała. Cała tradycja wynikająca choćby z Wrocławskiej piosenki Marii Koterbskiej pozwala nam budować więź pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Kiedy przyszedłem do spółki, od razu zadeklarowaliśmy, że nasze tramwaje będą niskopodłogowe, klimatyzowane i właśnie… niebieskie! W tej chwili po naszych torach wciąż jeżdżą tramwaje w kilku różnych odcieniach błękitu i granatu. Obecnie to ujednolicamy. Wszystkie tramwaje, które trafiają do nas po modernizacji, jak również nowe wozy są barwy niebieskiej. Co ważne, ten niebieski – wybrany przez nas – został zaakceptowany przez wrocławian.
Wspomnę, że miałem okazję spotkać się z panią Marią osobiście.
Podczas odwiedzin w domu rodzinnym artystki mogłem usłyszeć wiele na temat Wrocławia lat 60., a także opowiedzieć, jak stolica Dolnego Śląska wygląda dziś. Wielką radością jest dla mnie to, że jeszcze w tym roku jeden z naszych nowych tramwajów będzie nazwany imieniem Marii Koterbskiej. Jest na to zgoda rodziny. Co więcej, bliscy pani Marii zapowiedzieli swój udział w tej uroczystości. Tradycja jest wyznacznikiem naszej tożsamości.

Prezes MPK Krzysztof Balawejder podczas dostarczania posiłków
z Cafe Równik dla seniorów oraz medyków

BARTOSZ CHOCHOŁOWSKI/MPK WROCŁAW

Od kiedy został Pan prezesem, MPK podjęło wiele aktywności społecznych. Którą uważa Pan Prezes za najważniejszą?
Spośród tego wszystkiego, co robiliśmy, sądzę, że najważniejszy jest Streetbus, który dostarczał codziennie posiłki kilkuset osobom, co jest szczególnie ważne w okresie pandemii.
Akcję organizowaliśmy wspólnie z Wydziałem Partycypacji Społecznej Urzędu Miasta, Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej i organizacjami pozarządowymi – Fundacją Homo Sacer i Fundacją Szerszy Krąg. Początkowo projekt ten miał być realizowany jedynie w okresie zimowym, ale stał się akcją prawie całoroczną. Łącznie wydaliśmy już blisko 42 tysiące posiłków! Po krótkiej przerwie wakacyjnej autobus wróci na ulice Wrocławia.
Ten autobus to jeden ze starych przegubowych Volvo. Został przystosowany do tego, aby osoby potrzebujące mogły się w nim ogrzać, zjeść coś i porozmawiać ze streetworkerami – osobami udzielającymi wsparcia w kryzysie bezdomności. To też miejsce, w którym osoby bezdomne mogą skorzystać z porady lekarza. Ostatnim przystankiem tej niezwykłej linii jest zawsze ogrzewalnia. Średnio z autobusu korzystało ok. 160 osób na dobę, co było niemałym zaskoczeniem. Pokazało też, jak potrzebny był Streetbus.
Należy dodać, że korzystają z niego nie tylko osoby bezdomne, ale również ubogie. Wielu ludzi ze względu na zawirowania związane z pandemią straciło pracę. Oczywiście marzyłbym, żeby kiedyś taki autobus nie był potrzebny.
Na ten moment jednak musi on wrócić na nasze ulice.
Oprócz Streetbusa ważnym projektem był też tzw. „Tramwaj zwany ogrzewaniem”, czyli tramwaj ogrzewalnia.
W tym roku, w okresie silnych mrozów, osoby w kryzysie bezdomności mogły się tam schronić na noc i zjeść coś ciepłego.
Włączamy się też w działania prozdrowotne. Ostatnio dołączyliśmy do kampanii Dolnośląskiego Centrum Onkologii pt. „Onkologika”, która ma zachęcać do badań profilaktycznych.
Po ulicach Wrocławia jeździ nasz autobus z danymi kontaktowymi do Centrum, które jest w stanie takie badania przeprowadzić. Przez ostatnie dwa miesiące dowoziliśmy również obiady seniorom MPK oraz medykom ze szpitala przy ul. Kamieńskiego. Posiłki gotowali pracownicy z Cafe Równik, który jest nie tylko dobrą restauracją, ale także działa jako miejsce aktywizacji dla osób z niepełnosprawnościami.
Trwamy w pandemii, której końca nie widać. Co było największym wyzwaniem w tym trudnym czasie dla przedsiębiorstwa?
Mam poczucie, że najgorszy okres pandemii jest już za nami. Z perspektywy MPK najtrudniejsze było zapewnienie ciągłości funkcjonowania.
Nie we wszystkich miastach się to udało. Myślę, że mimo 130 zachorowań w szczytowym okresie pandemii zdaliśmy egzamin i przeszliśmy przez ten okres suchą stopą. Tutaj chciałem powiedzieć, że każdy przypadek zakażenia COVID-19 wśród pracowników był analizowany. Łącznie na zapobieganie zarażeniom wydaliśmy ponad milion złotych. Za te pieniądze zakupiliśmy maseczki i płyny do dezynfekcji dla pracowników. Każdy pojazd od początku pandemii jest również raz w tygodniu w całości dezynfekowany.
Procedury te nie zmienią się, nawet po pandemii. Jeśli chodzi o pracowników, to najczęściej zarażali się oni nie w pracy, ale w swoich domach. Komunikacja zbiorowa, a szczególnie wrocławskie MPK, jest, była i zawsze będzie miejscem bezpiecznym dla pasażerów.
Jak wspominałem wcześniej, ogromne słowa podziękowania należą się wszystkim naszym pracownikom, którzy codziennie, wytrwale i z poczuciem obowiązku, stawiali się w pracy.
Oczywiście z pandemią związany jest ogromny koszt finansowy. W przypadku MPK jest to 60 mln złotych straty, chodzi tutaj głównie o wpływy z biletów.
Będziemy się z tym mierzyć jeszcze przez następne lata.

Zmienia się rozumienie firm użyteczności publicznej. Coraz częściej jest to zwykła usługa, nie służba społeczności. Gdzie w tym wszystkim jest MPK?
Bardzo bym chciał, żeby Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne kojarzyło się ze służbą. Jesteśmy po to, żeby służyć Wrocławiowi i wrocławianom.
Nasi pracownicy, począwszy od kierowców i motorniczych, poprzez mechaników, a na osobach sprzątających kończąc, mają tego świadomość. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że wstają o 4 rano lub pracują do późnych godzin nocnych. Pieniądze to nie wszystko, choć uważam, że w naszej firmie zarabia się godnie. Mam nadzieję, że praca z poczuciem służby przełoży się na większy szacunek ze strony pasażerów. Obecnie, nad czym ubolewam, nasi pracownicy spotykają się z większą agresją niż przed pandemią. Nie może być tak, że komunikacja miejska jest miejscem wyładowywania frustracji.
Dobrym przykładem, który pokazuje, że pracownicy MPK postrzegają swoją pracę jako służbę mieszkańcom, jest to, jak zachowują się w czasie pandemii.
Żeby utrzymać komunikację, musieliśmy dokonać wielu zmian organizacyjnych. Nasi pracownicy zrozumieli takie potrzeby i wyszli im naprzeciw. Nie mieliśmy żadnych kłopotów z absencją pracowników, mimo że przy teleporadach lekarskich łatwo było uzyskać zwolnienie. Chciałbym też powiedzieć, że w naszej firmie pracuje prawie 3 tys. pracowników. To są ludzie oddani, ale tylko ludzie. Im również zdarzają się potknięcia. Wszyscy uczymy się wzajemnego szacunku.
Z jednej strony MPK ma zarabiać, z drugiej zaś służyć miastu i jego mieszkańcom. Jak osiągnąć równowagę w tej materii?
Uważam, że spółka miejska – komunalna – nie musi przede wszystkim zarabiać. Jej zadaniem jest zapewnianie dobrej jakości usług mieszkańcom i jeśli to osiąga, ale przynosi straty, które są w rozsądnych granicach, to jest to akceptowalne. Nie powinno być to niepokojące dla mieszkańców czy włodarzy miasta. Naszym zadaniem jest wypełnienie obowiązku samorządu – zapewnienie transportu mieszkańcom Wrocławia. Jednym z elementów, na którym MPK zarabia, są reklamy na tramwajach. Chcę jednak zaznaczyć, że je ograniczamy. Mam pełne przekonanie, że mieszkańcy mają prawo oczekiwać pewnej estetyki od przestrzeni wokół nich. Przed nami uchwała krajobrazowa, która ograniczy liczbę reklam w przestrzeni miejskiej. Przy tym wszystkim ważna jest świadomość, że wszystko kosztuje. Niestety nie ma nic za darmo. Przychody MPK pochodzą od Urzędu Miejskiego, a więc z naszych podatków.
Idea bezpłatnej komunikacji jest tylko marketingowym zabiegiem. Ktoś za to musi zapłacić, samorządy nie mają swoich pieniędzy, a jedynie zarządzają naszymi. Natomiast jako wrocławianie jesteśmy winni szacunek i wdzięczność pewnym grupom społecznym.
MPK może to okazać choćby przez darmowe bilety. Tak jest w przypadku seniorów oraz dzieci i młodzieży uczącej się. Na początku od młodych ludzi czegoś oczekujemy, pragniemy, by uczynili ten świat lepszym, niż go zastali. Osobom starszym z kolei dziękujemy za to, że każdego dnia czynili ten świat lepszym. Ktoś musi te koszty pokrywać, stąd choćby ostatnimi czasy głośna dyskusja o podwyżkach cen biletów. Jesteśmy pracodawcami, którzy muszą wynagradzać swoich pracowników. Za godną pracę należy się godna płaca.
W zeszłym roku świętowaliśmy jubileusz wrocławskiej „Solidarności”. W naszym mieście jej historia jest nierozłącznie związana z MPK. Jak dziś układa się współpraca ze związkami zawodowymi w firmie?
Mam świadomość ogromnej roli, jaką mają związki zawodowe. Stąd m.in. nasze zaangażowanie w jubileusz „Solidarności”. W firmie działają trzy związki zawodowe. Z dwoma z nich współpraca jest modelowa, choć często się nie zgadzamy. Mimo że znajdujemy się po przeciwnych stronach sporu, zawsze udaje nam się wypracować jakieś porozumienie – dokument, pod którym wszyscy jesteśmy gotowi się podpisać. Z jednym ze związków, tym o lewicowych korzeniach, współpraca jest trudniejsza. Niestety, zawsze łatwiej jest głosić hasła populistyczne, niż przyjmować racjonalne argumenty.
Związki to ludzie, a z nimi jako szefostwo MPK staramy się nie tracić kontaktu. Każdą środę osobiście poświęcam na rozmowy z pracownikami. Odwiedzam ich w każdej zajezdni i poświęcam czas na wspólne spotkania.
Moim pragnieniem jest to, żeby klasyczne podziały między pracodawcą a pracownikiem ustąpiły poczuciu służby dobru wspólnemu. Moim zdaniem tak się powoli dzieje.
Wspomniał Pan Prezes o rozmowach z pracownikami. Co najważniejszego można podczas nich usłyszeć?
W trakcie tych spotkań usłyszałem wiele rzeczy, które przynoszą radość. Są też jednak cierpkie słowa. Jedne i drugie są świadectwem zaufania do mnie. Przejawiają się one w najróżniejszych formach, czasem trudnych i zaskakujących. Bywa, że pracownicy informują o tragediach, jakie ich dotykają, śmierci bliskich czy kłopotach finansowych. Co dzień zarówno na mnie, jak i na MPK wylewa się bardzo wiele hejtu. Te dowody zaufania do mnie osobiście i do firmy, postrzeganej jako jedna wielka rodzina, pomagają przetrwać wszystkie złe słowa, z jakimi spotykamy się na co dzień.
Pozostańmy w temacie „Solidarności”. Jej ikoną związaną z MPK jest autobus, Jelcz 043 – popularny „Ogórek”. Czy MPK zaangażowane jest w historię jego odnowienia?
Jak powiedziałem, „Solidarność” jest dla nas czymś bardzo istotnym – tożsamościowym. Włączaliśmy się w ubiegłoroczny jubileusz „Solidarności” i włączamy się w odrestaurowanie tego historycznego „ogórka”. MPK jest liderem konsorcjum odpowiedzialnego za odbudowę tego autobusu. W jego skład wchodzą również Politechnika Wrocławska i Centrum Historii Zajezdnia.

Chcemy, żeby „Ogórek” pełnił służbę, dowożąc dzieci i młodzież do Centrum Historii Zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej 184. Tutaj należy wspomnieć, że mamy w swoich zasobach także słynną bramę zablokowaną przez rzeczony autobus. Przyszłość tej niezwykłej pamiątki zostanie rozstrzygnięta w toku wspólnych ustaleń z „Solidarnością” i CH Zajezdnia. Poziom prac oceniam na zaawansowany.
Pod koniec sierpnia samochód ma być gotowy do jazdy. W swoich szeregach mamy pracowników, którzy pamiętają czasy, kiedy były to autobusy kursowe.
Ogórek jest też symbolem pewnego etosu pracy w MPK oraz swoistej sztafety pokoleń. Często jest tak, że w przedsiębiorstwie pracują całe rodziny, żywe jest wspomnienie Tomka Surowca, który zablokował w 1980 r. wyjazd z zajezdni przy ul. Grabiszyńskiej, tym samym rozpoczynając strajk. Etos ten pełen jest odwołań do „Solidarności”.
Jedna z sal w zajezdni nosi imię Tomasza Surowca. Chciałbym, aby w przyszłości każdy rozpoczynający pracę w MPK otrzymywał książkę o tej niezwykłej postaci. Jego córka wciąż u nas pracuje. Pamiętamy też o innych osobach związanych z historią MPK.
Jedna z sal w budynku dyrekcji nosi imię Aleksandry Natalli-Świat, która bardzo pozytywnie zapisała się w pamięci naszych pracowników. Wyrazem tego etosu i solidarności, jaki dominuje w spółce, jest choćby sytuacja z ostatnich dni, kiedy jedna z pań motorniczych zatrzymała pijanego kierowcę. Ta familiarność panująca w spółce wzmaga poczucie odpowiedzialności za firmę i powierzone jej zadania oraz za miasto, dla którego pracujemy – służymy mu.
Wrocławskie MPK zmienia nie tylko otoczenie wokół siebie. Przeobrażeniu ulega też samo przedsiębiorstwo. Co czeka MPK w najbliższym czasie, a co w dalszej przyszłości?
MPK się zmienia, choć trzeba mieć świadomość realiów budżetowych. Mimo obiektywnych trudności gospodarczych udało nam się w ostatnim czasie dokonać prawdziwej taborowej rewolucji: od 2018 r. na ulicach Wrocławia pojawiło się aż 200 nowych autobusów! Mało? Do tego modernizujemy obecnie 42 tramwaje, a 46 kupiliśmy i czekamy na ich dostawę. Zakup nowych pojazdów oznacza konieczność dostosowania do ich obsługi naszych obiektów – dlatego planujemy odnowić dwie zajezdnie, szczególnie naszą historyczną zajezdnię na wrocławskim Ołbinie. Chcemy nadać jej nowe życie, pamiętając, że Wrocław był jednym z pierwszych miast, po których jeździły tramwaje elektryczne. Ważne, żeby o tym pamiętać, szczególnie teraz, kiedy znów spogląda się w stronę elektryczności jako przyszłości komunikacji.
Wrocław stoi u progu ekologicznej rewolucji. MPK odgrywa w tych założeniach ważną rolę. Podoła stawianym przedsiębiorstwu wyzwaniom?
Spółka otwiera się na nowe, bezemisyjne technologie, jak autobusy elektryczne czy wodorowe. Jesteśmy już po konsultacjach z ewentualnymi dostawcami tego typu pojazdów. Aktywnie staramy się pozyskać środki na to, by stawać się coraz bardziej eko.
Ostatnie 200 nowych autobusów MPK spełnia najwyższą normę emisji spalin Euro 6. Obserwujemy rynek zarówno z perspektywy ekologicznej, jak i ekonomicznej. Jesteśmy na zmianę gotowi.
Jak wygląda pozycja i rola MPK w perspektywie aglomeracji wrocławskiej?
MPK musi być wzorem i liderem w kwestii standardów transportu. Wiadomo, że spółka nie da rady wziąć na swoje barki zadań transportowych w całej aglomeracji. Te zadania miasto zleca innym przewoźnikom. Istotne jest, żeby pasażer podróżujący do podwrocławskich miejscowości innym autobusem niż ten MPK nie odczuwał zmian jakości w korzystaniu z usługi.
Na koniec: ma Pan Prezes jakieś marzenia związane z MPK? Jako społecznik, ale też jako menedżer.
Jako prezes patrzę nie tyle na marzenia, ile na cele. Jest nim odmłodzenie taboru, zarówno tramwajowego, jak i autobusowego. W przypadku autobusów średnia wieku z początkiem roku wynosiła poniżej pięciu lat. Jeśli chodzi o nasze tramwaje, to chciałbym dokończyć proces ich modernizacji. Jeśli chodzi o kwestie społeczne… Dobrze byłoby, gdyby kiedyś nasz Streetbus już nie był potrzebny…