Moja Niedziela

4 LIPCA 2021 R.
XIV Niedziela zwykła

Wahadło wiary

EZ 2, 2-5; PS 123; 2 KOR 12, 7-10; MK 6, 1-6

Jak bardzo jesteśmy podobni do mieszkańców Nazaretu!
Podobnie jak oni schizofrenicznie zachwycamy się mądrością Ewangelii i niezwykłością Chrystusa, by za chwilę widzieć w Nim jedynie człowieka, być może „oświeconego”, ale jedynie człowieka, urodzonego w małym miasteczku na Bliskim Wschodzie. Te dwa przekonania w każdym wierzącym (i w wielu niewierzących też) ścierają się ze sobą, przeciągając wahadło naszego sumienia to w stronę zaufania Jezusowi, to ku sceptycznemu podejściu do Prawdy, którą głosił. Być może jest to męczące, być może łatwiej by nam było bez podejrzewania transcendencji o to, że jest. Jest to widoczne zwłaszcza w czasach, które naukę i technikę oglądają w całym ich rozkwicie, nie zauważając przy tym, jak często dziedziny te wyłamują się z właściwego sobie zakresu wyjaśniania zjawisk fizycznych i dążą do wyjaśnienia również tego, co w człowieku i jego otoczeniu ma jakikolwiek potencjał duchowy. Niezwykłość Boga polega jednak na tym, że On rozumie nas w stopniu doskonałym. Rozumie, jak działa to nasze „wahadło wiary”, rozumie też nasz wewnętrzny przymus odkrywania i porządkowania rzeczywistości.
Dlatego nie przymusza nas do wiary: wystarcza Mu w zupełności, że jako Chrystus był i jest, że przyszedł na świat i zmartwychwstał. Wystarcza Mu ten znak, ponieważ wie, że „czy będą słuchać, czy zaprzestaną […], przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”. I tak rzeczywiście jest! Czy wierzymy, czy nie, przecież wiemy, że COŚ się stało, że Chrystus jest fenomenem bez precedensu i niepowtarzalnym. Tyle wystarczy, by zacząć budować swoją wiarę.

11 LIPCA 2021 R.
XV Niedziela zwykła

Subtelna różnica

AM 7, 12-15; PS 85; EF 1, 3-10; MK 6, 7-13

Jeśli przyjmiemy, że Ewangelia została napisana pod wpływem Ducha Świętego, i jeśli uznamy, że to, co zostało tam zapisane, nie jest manipulacją, celową konfabulacją, ale po prostu prawdą, szczerze oddaną przez ewangelistę, to dostrzeżemy tę subtelną różnicę, która występuje pomiędzy tym, jak Kościół widziany jest z zewnątrz, a tym, jak postrzega sam siebie. Ta różnica staje się najmniej subtelna, czyli najwyraźniejsza, właśnie w momencie rozesłania uczniów. Ci, którzy dotychczas żyli razem, razem chodzili za swoim Mistrzem, stali się niemalże rodziną, teraz muszą się rozdzielić. Nie jest to pewnie wcale na rękę apostołom. Na pewno woleliby pozostać w grupie, łatwiej byłoby im zatroszczyć się o codzienne sprawy, łatwiej też przyszłoby im opowiadać ludziom o Jezusie.
Mieliby wsparcie od swoich towarzyszy. Ale nie protestują, nie proponują Jezusowi, że podzielą się na dwie grupy po sześciu uczniów. Po prostu ruszają w drogę po dwóch, nie wiedząc, co spotka ich w drodze i czy powrócą bezpiecznie do Nauczyciela. To nie ich wola ma się spełnić, ale wola Chrystusa. I z tego właśnie wynika Kościół: z zewnątrz często postrzegany jako spetryfikowana instytucja, zarabiająca na ludzkiej naiwności, z wewnątrz, oglądany przez pryzmat Ewangelii, okazuje się zobligowany do mówienia o Bogu przez Niego samego. Albo głosić będzie Prawdę o Chrystusie, albo go nie będzie. To nie wybór, to swego rodzaju przymus, to propozycja nie do odrzucenia, którą składa swoim wybranym Bóg.

Rozesłanie Apostołów. Obraz z ołtarza kościoła w Mikuszowicach.
Autor: Mistrz Chórów, tempera i złoto na desce, ok. 1470.
Muzeum Narodowe w Krakowie

ZBIORY CYFROWE MNK

18 LIPCA 2021 R.
XVI Niedziela zwykła

Rola pasterza

JR 23, 1-6; PS 23; EF 2, 13-18; MK 6, 30-34

To nie do końca jest tak, że pasterz szuka swoich owiec.
Równie często, częściej nawet, to my szukamy sobie pasterzy – takich, którzy nam zaimponują, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia lub świetnie wyglądają.
Szukamy sobie „coachów”, trenerów, influencerów, celebrytów, kogoś, kto twierdzi, że widzi więcej, wie lepiej, poprowadzi nas ku świetlanej przyszłości. I w tym tłumie pasterzy jest również Jezus. Czy różny od innych? Kolejny guru, który obiecuje złote góry, z uśmiechem na ustach powiada, że schudniesz pięć kilo w tydzień lub że musisz dużo czytać, bo tak robią ludzie sukcesu? Czy umiem rozpoznać wyjątkowość Chrystusa w milionie propozycji, które rzuca pod moje stopy świat, nie prosząc nawet, ale krzycząc, że muszę wybrać, muszę się zdeklarować, muszę – bo tak robią przecież wszystkie inne „owce” i na tym polega rzeczywistość? Gdy św. Marek opisuje dziś wielki tłum, który przyszedł do Jezusa i uczniów, w pewnym momencie powiada, że Jezus „zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce niemające pasterza”. Chrystus nie spostrzegł tu okazji do zabłyśnięcia, nie znalazł niszy na rynku trenerów i doradców – zlitował się. Otrzymałem Ewangelię, otrzymałem dar od Boga, bo On się nade mną zlitował. Nad moim ciałem, które umrze, nad moim niewidzącym umysłem, który błądzi, nad moją duszą, która tak często cierpi. A On z litości obdarzył mnie wiarą i Swoim Słowem.
Czy wciąż nie potrafię odróżnić Go od innych „pasterzy”? I czy rzeczywiście mogę wybrać innego?

25 LIPCA 2021 R.
XVII Niedziela zwykła

Umykający Król

2 KRL 4, 42-44; PS 145; EF 4, 1-6; J 6, 1-15

Cudu rozmnożenia chleba i ryb nie dało się przeoczyć.
Nie trzeba było nawet czekać tych dwunastu koszy ułomków, ktoś bystry mógł się zorientować po kilku minutach, że pięć chlebów już dawno powinno się skończyć, a tymczasem wciąż kolejni jedzą i jedzą… Spektakularny cud, już nie jednostkowe uzdrowienie niewidomego, nie oczyszczenie z trądu poza ludzkimi spojrzeniami, ale niemalże cud „społeczny”. Cud, który próbują powtórzyć wszystkie gospodarki świata, a wszyscy rządzący patrzą na niego z zazdrością – utopia zstępująca na ziemię. I nagle, po tym wydarzeniu, kiedy nasycony już tłum chce właśnie tę utopię skapitalizować, zmienić w państwo – Król umyka.
Chrystus „sam usunął się znów na górę”. Dlaczego? Przecież tłum nie wziął się znikąd – ludzie przyszli, jak zauważa Ewangelista Jan, przyciągnięci uzdrowieniami chorych, których dokonywał Chrystus. A zatem najpierw zbudował On znakami tę widownię, przygotował ją sobie niejako. Rozmnożenie chleba nie nastąpiło ad hoc, ale było apogeum całego ciągu znaków. Czyżby Jezus testował możliwość stworzenia jakiejś siły politycznej? Czy rozbudzał entuzjazm tłumu celowo, by sprawdzić, jak daleko posunie się człowiek, któremu obieca się łatwy chleb i zdrowie?
A może to usunięcie się w kluczowym momencie miało raczej powiedzieć nam wszystkim, że utopia nie może się dokonać na ziemi? Nie może się dokonać bez Krzyża, bez śmierci i Zmartwychwstania. Można się emocjonować kolejnymi projektami, ale Raj zawsze się nam wymknie – jeśli nie zaczniemy go szukać przez Jezusa.

1 SIERPNIA 2021 R.
XVIII Niedziela zwykła

Problematyczne
pytanie o znak

WJ 16,2-4.12-15; PS 78; EF 4,17.20-24; J 6, 24-35

Pytanie o znak jest zupełnie zasadne. Jeśli ktoś przyszedłby do mnie i powiedział, że jest oto synem Boga, to zastanowiłbym się i zapytał, jaki zatem pokaże mi cud, żebym w to uwierzył. Boski syn powinien być w stanie panować nad materią, wskrzeszać zmarłych, a przynajmniej ich uzdrawiać. Właściwie… jeśli zadać pytanie o znak z punktu widzenia człowieka początku XXI wieku, który już rozumie, że Bóg jest ponad wszechświatem, że jest nieskończonością i że jest wszechmocny, to jest ono pytaniem rozpaczliwym – pytaniem o to, jak mamy rozpoznać coś, co nas tak dalece przekracza, że nie umiemy sobie tego nawet wyobrazić. Jest to zatem pytanie, które wynika ze swoistej „niemożliwości” wiary, z naszych ograniczeń poznawczych, które jak łańcuchy trzymają nas w lochu spraw dotykalnych i bliskich. Odpowiedź na takie pytanie, zadane przez stworzenie swojemu Kreatorowi, powinna być milczeniem. Nic więcej nie potrafilibyśmy przecież pojąć. Ale Bóg znalazł niezwykły sposób: stał się stworzeniem! Uczynił się w pewnym sensie na nasz obraz i podobieństwo, nie żeby nam pomóc zrozumieć, ale żeby nam pokazać Osobę. Żebyśmy mogli pojąć ciałem Ciało, żebyśmy mogli dostąpić zbawienia przez zaufanie Chrystusowi. Nie było i nie ma drugiej takiej propozycji zbawienia w żadnej innej religii i światopoglądzie, nie ma nigdzie indziej takiego poświęcenia Stworzyciela dla stworzenia. Jeśli nie widzimy w tym Boga, spójrzmy raz jeszcze i jeszcze, i jeszcze, do skutku.

8 SIERPNIA 2021 R.
XIX Niedziela zwykła

Modelowy
chrześcijanin

1 KRL 19, 4-8; PS 34; EF 4, 30-5,2; J 6, 41-51

Chrześcijaństwo to nie tylko wiara, to nie tylko religia i światopogląd, ale pewien pomysł na człowieka.
Kiedy św. Paweł powiada, że wszystko mu wolno, ma rację – mówi tak, ponieważ stoi w opozycji do praw Starego Testamentu rozumianych tak, jak je rozumieli starożytni Żydzi: jako spis formalnych nakazów i zakazów, które trzeba wypełniać. Tymczasem dla Pawła Prawo to wynik kształtu człowieka, emanacja tego, kim człowiek się dobrowolnie staje, gdy zaczyna rozumieć, kim jest Chrystus i co to znaczy, że On jest chlebem żywym. Dlatego Paweł może bez popadania w sprzeczność pisać o wolności, by potem wzywać, byśmy porzucili „gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością”, co jest przecież dość detalicznym wyliczeniem swego rodzaju zakazów. Dla Pawła – i dla nas – są to jednak raczej wskazówki co do tego, co jest dla człowieka korzystne. Ciekawe jest to wyliczenie, nieoczywiste. Nie tyle są to grzechy (poza gniewem), ile pewne wady, które nie pasują do wspomnianego pomysłu na chrześcijanina. Niby niewiele, ale gdy myślę sobie, jak wiele by się zmieniło w życiu mojego otoczenia, gdyby nikt nie poddawał się rozgoryczeniu lub gdyby ludzie nie byli tak wrzaskliwi, to sądzę, że jest to pomysł, który może się sprawdzić w społeczeństwie – o ile tylko zechcemy go wprowadzić w swoje życie.

Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny.
Peter Paul Rubens, olej na desce, 1626.
Katedra Najświętszej Marii Panny w Antwerpii

WEB GALLERY OF ART/WIKIMEDIA COMMONS

15 SIERPNIA 2021 R.
Wniebowzięcie NMP

Pyszne
zamysły serc

AP 11,19A;12,1.3-6A.10AB; PS 45; 1 KOR 15, 20-26; ŁK 1, 39-56

Wysławiająca Boga Maryja to jedna z najpiękniejszych i jednocześnie najdosadniejszych wizji Ewangelii. Nie bez przyczyny wypowiadane przez nią słowa zwane Magnificat stały się częścią Liturgii Godzin.
Maryja podkreśla w nim wszechmoc Boga oraz prorokuje, z jednej strony przewidując (słusznie), że będziemy „ją błogosławić”, a z drugiej – opisując działania Boga i ukryty w nich schemat etyczny. I właśnie w tym opisie znajduję fragment, który zawsze bardzo mocno mnie poruszał: „rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich”. Kogo zatem „rozproszył” Bóg? Mam nieodparte wrażenie, że dotyczy to każdego człowieka. Każdego, kto czuje w swoim sercu ponad wszelką wątpliwość, że ma rację i nie ma w nim miejsca na wątpliwości. I to niezależnie od tego, co człowiek ów myśli. Każdy z nas ma w sobie taki element apodyktyczności, swego rodzaju wewnętrzny autorytaryzm czy skostnienie – zbiór aksjomatów, które ustaliły się i skamieniały w nas na zawsze. I kiedy jesteśmy tak pewni tych doświadczeń, które przesądziły o naszym postrzeganiu świata, kiedy nie możemy zdobyć się na porzucenie swoich spetryfikowanych schematów myślowych, wtedy właśnie zamysły naszych serc stają się pyszne – czyli nieuznające możliwości, że może zadziałać w nas Bóg. I jeśli zdanie to wypowiada Maryja, to właśnie dlatego, że w jej życiu Bóg zadziałał wbrew jakimkolwiek jej zamysłom, a ona była na tyle elastyczna, na tyle otwarta w swoim myśleniu, że odpowiedziała na Jego działanie. Ta współpraca zaufania i Łaski jest dla mnie kolejną z ewangelicznych definicji miłości.

22 SIERPNIA 2021 R.
XXI Niedziela zwykła

Uczniowie
odchodzą

JOZ 24,1-2A.15-17.18B; PS 34; EF 5, 21-32; J 6,55.60-69

Często czytamy o tym, jak nowi uczniowie dołączali do Jezusa, o tym, jak szli za Nim ludzie, ciągnęły tłumy spragnione Jego słów. Tymczasem dziś sytuacja jest zupełnie inna – uczniowie odchodzą, ponieważ nie potrafią zrozumieć znaczenia słów, które On wypowiada. A jest to w istocie „trudna mowa” – czy mówiąc o swoim Ciele jako pokarmie i Krwi jako napoju Chrystus proponował swoim uczniom jakąś formę kanibalizmu? Z perspektywy Zmartwychwstania i ustanowienia Eucharystii wiemy już oczywiście, co Jezus miał na myśli, lecz Jego współcześni mogli nie mieć tej pewności. Ale ciekawe jest, że Chrystus nie zrobił zupełnie nic, aby odchodzących uczniów zatrzymać.
Nie zaczął im jeszcze raz wyjaśniać, że przecież to sens duchowy itd. … Postępował jak ktoś, kto ludzi stojących na torach pragnie ostrzec, że zaraz nadjedzie pociąg – nie wdawał się w dyskusję o tym, czy tory na pewno są używane, czy pociągi jeżdżą tą trasą. Nie, Chrystus nie ma czasu na dywagacje, jest skupiony na przekazaniu tego, co najważniejsze, co konieczne do pójścia za Nim, do stania się częścią Jego Królestwa. Gdyby i Dwunastu odeszło, pewnie poszedłby nauczać dalej, ponieważ Jego celem było przekazać ludziom, że Królestwo Boże przyszło na ziemię.
Dlaczego nie dowodził słuszności swoich nauk? To proste – jedynym dowodem i dowodem ostatecznym było Jego życie.
I w tym możemy Go pięknie naśladować. Zamiast kłócić się o sens naszej wiary, po prostu ją wyznajmy – a nasze życie niech będzie najlepszą argumentacją.

29 SIERPNIA 2021 R.
XXII Niedziela zwykła

Skąd
pochodzi zło

PWT 4,1-2.6-8; PS 15; JK 1,17-18.21B-22.27; MK 7,1-8A.14-15.21-23

W liście św. Jakuba Apostoła czytamy, że powinniśmy zachować nas samych od skażenia wpływami świata. Motyw walki ze światem, z jego pokusami, był później wykorzystywany wielokrotnie w kulturze – jedno z najzgrabniejszych jego ujęć dał nam Mikołaj Sęp Szarzyński w swoim Sonecie IV, w którym wskazywał, że „…świata łakome marności o nasze pilno czynią zepsowanie”.
Ale i u Jakuba, i u Sępa „świat” nie jest tożsamy z naturą, z naszym środowiskiem życia. Dzisiaj pewnie użyliby słowa „społeczeństwo”, chodzi im bowiem o to, co wytwarza człowiek, o sposób, w jaki zarządza przestrzenią wokół siebie, o to, jak buduje relacje z innymi, jakie ma wartości. Człowiek bowiem żywi się wartościami, produkuje idee i podąża za nimi, jeśli wydają mu się tego warte.
I w tym momencie powinniśmy przytoczyć te mocne słowa Chrystusa o tym, że „to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym”. Nie jest to wezwanie do zaprzestania kontaktów z innymi ludźmi, chrześcijanin nie ma się izolować w obawie przed tym, że ktoś inny „skazi” go złem, lub też, co gorsza, że on sam to zło z siebie wydobędzie.
Nie mamy uciekać przed światem – mamy być sercem blisko Chrystusa. Co to oznacza? Że każda wartość, każda idea, którą napotkamy, musi być przez nas oceniona nie w perspektywie ludzkich tylko uwarunkowań, ale przez pryzmat Jego nauki.

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI