Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I RODZICE

– No i wreszcie można się cieszyć! – Fryderyk był naprawdę bardzo zadowolony i radosny. Na dworze pogoda zapraszała do wyjścia, a bieganie po trawie to było zawsze coś, co Szop lubił najbardziej.
– Też jestem zadowolony – przytaknął Gienek. – Kwiatki pachną, ptaszki śpiewają, trawa rośnie. No po prostu czad!
Spacerowali tak przez dłuższą chwilę, idąc w kierunku parku. Tam spotkali znajomą rodzinę. W niedzielne popołudnie rodzice także wyszli na spacer ze swoimi dziećmi.
– Jak się macie? – pozdrowił ich Freddy.
– Świetnie! – odpowiedział pan Jan. – Właśnie gramy z chłopcami w piłkę. Chcecie się dołączyć?
– Bardzo chętnie! – zawołał Szop i już uwijał się, biegając, ile miał tylko sił w swoich czterech łapkach.
Po dłuższej zabawie wszyscy bardzo zadowoleni siedli na ławce, by wspólnie czegoś się napić i zjeść przygotowane przez panią Anię „małe co nieco”.
– Pysznie – sapnął Szop. – Super mieć taką fajną rodzinę!
– No pewnie, że super! – odpowiedział mały Karol. – Bo jak razem się gra w piłkę, to jest tak super, że w ogóle. I jak Freddy kopnął piłkę i ona…
– Nie machaj rękami, kiedy pijesz, bo rozlejesz! – ostrzegła mama.
– Oj, mama tak zawsze. Tylko straszy i straszy – oburzył się Karol.
– Może tak, a może nie. Ale mama żyje dłużej i widziała więcej, więc jednak wie lepiej od ciebie, co się stanie, kiedy nie będziesz się dobrze zachowywał przy stole – upomniał syna pan Jan.
– Ojej… – chłopiec nie dawał za wygraną. – Wy to tak zawsze. Na nic nie pozwalacie. A mama Krzysia to jest fajna, bo mu na wszystko pozwala!
– Nie będziemy o tym dyskutować – przerwał tato. – Jesteś naszym synem, kochamy cię i dlatego ci zwracamy uwagę, jak robisz coś, co może…
Było za późno. Mały Karol zaczął gwałtownie machać rękami i był tak zaaferowany próbą udowodnienia, że „przecież nic się nie stanie”, że nie zauważył młodszego brata, który przechodził obok i… Bęc! – blaszana taca z ciastkami i lemoniadą w kubkach, którą niósł mały Paweł, wylądowała na ziemi. Paweł rozpłakał się.

– Hola, hola! – zawoła pan Jan, rzucając się do akcji.
– No bo on mnie udezył! – wył wniebogłosy Paweł. – A ja tak się starałem, zeby nie rozlać!
– Tak, wiem, jesteś zły na Karola.
– No bo przecież mama mu mówiła, a on nie słuchał! – Paweł nie ustępował.
– Karolu?
Karol także chlipał pod nosem.
– Prze… prze… przepraszam…
Mama miała rację. Płakał nie tyle z bólu, bo przecież nic mu się nie stało, ale ze wstydu, że cała historia z machaniem rękami tak się źle skończyła.
– Czy przeprosiny przyjęte? – zapytał tato.
– Przyjęte – powiedział przez łzy Paweł.
– Mamo, przepraszam. Miałaś rację. Jak zawsze – szepnął Karol, tuląc się do pani Ani.
– Wybaczone. Ale teraz pozbieraj to, co porozrzucałeś. Może nawet coś się jeszcze da uratować – odpowiedziała mama, gładząc czule syna po czuprynie.
– To my już musimy iść – powiedział Freddy nieco zakłopotany tym, że był świadkiem rodzinnej awantury.
– Nie ma problemu. Nie gniewajcie się. Tak to już w rodzinach bywa. Można się kłócić, ale zawsze trzeba się przeprosić i pogodzić. Do zobaczenia! – pozdrowił ich pan Jan.
– Nieźle – powiedział Freddy do Gienka, gdy park zniknął im za zakrętem. – A wszystko zaczęło się od małego nieposłuszeństwa wobec rodziców.
– No właśnie. Dlatego jest napisane: Czcij ojca swego i matkę swoją – Gienek zacytował Pismo Święte.
– A co z nami, pluszakami? Trudno przecież nazwać matką kogoś, kto cię wyciągnął z pudełka.
– Bycie pluszakiem nie zwalnia mnie z tego, by szanować tych, którzy się nami opiekują, prawda?
– I nawzajem – zaśmiał się ksiądz Piotr, który właśnie pojawił się na ścieżce.

KS. PIOTR NARKIEWICZ