Powstałe z popiołów

Głos Śląska – sformułowanie, które wydawało się, że przejdzie do historii i tylko nieliczni
będą wiedzieli, czego dotyczyło. Owo wyrażenie, które utożsamiane było
z instrumentem, jakim były XVIII-wieczne barokowe organy Michaela Englera
we wrocławskiej Bazylice Mniejszej pw. św. Elżbiety Węgierskiej,
na szczęście wciąż będzie w powszechnym użyciu.

TOMASZ GŁUCHOWSKI

Wrocław

Jedna z trzech zachowanych z pożaru figur,
jedyna zachowana w całości

MATERIAŁY PRASOWE URZĘDU MIEJSKIEGO WROCŁAWIA

Oto bowiem jesteśmy świadkami rzeczy niezwykłej. Instrument, który spłonął 9 czerwca 1976 roku podczas wielkiego pożaru kościoła garnizonowego, odradza się na naszych oczach niczym Feniks z popiołów.
Dla organistów, organmistrzów, historyków sztuki, architektów, rzeźbiarzy, rzeszy melomanów muzyki i to nie tylko organowej, słowem wszystkich mieszkańców Wrocławia, to najważniejszy projekt odbudowy, a precyzyjnie rzecz ujmując, rekonstrukcji zabytku w powojennej historii miasta.
Projekt na miarę światową
Przytoczę tu stwierdzenie Andrzeja Lecha Kriese, koordynatora projektu rekonstrukcji, że w tym momencie to w ogóle największy na świecie tego typu projekt związany z organami.
Projekt, który w obecnej chwili jest już w zaawansowanym etapie, a jego Grande finale przewidziany jest na listopad tego roku. Organy Bazyliki św. Elżbiety ponownie więc będą rozsławiać Wrocław na organowej, i nie tylko, mapie świata.
Dzieło mistrza Englera
Oryginalny instrument Englera powstał na przestrzeni jedenastu lat.
W roku 1750 podjęto decyzję o wybudowaniu organów przez Pana Michała Englera, który będąc znanym wrocławskim organmistrzem: „potwierdził swoje umiejętności oraz nadzwyczajną sumienność w wielkich dziełach swoich, jakimi są między innymi organy w kościele św. Mikołaja w Brzegu, w klasztorze cysterskim w Krzeszowie, farze miejskiej pod wezwaniem św. Maurycego w Ołomuńcu, jak również w innych miejscowościach Śląska oraz poza nim…”.
Umowa na wybudowanie nowego instrumentu została zawarta 21 września 1750 roku, przez pierwsze dwa lata od jej podpisania trwały różnego rodzaju prace przygotowawcze.
Wzniesiono nowy chór, rozebrano stary (ponadstuletni) instrument Crella.
Niestety w trakcie budowy organów Engler zmarł (15 stycznia 1760), a dzieło zostało dokończone przez jego syna Gottlieba Benjamina i zięcia Carla Gottlieba Zieglera. Instrument został odebrany i poświęcony 27 września 1761 roku. Organy te były dziełem wybitnym, stanowiły świadectwo doskonałości technicznej epoki i posiadały niepowtarzalne niuanse formy oraz brzmienia.

W oczach magistratu i mieszkańców Wrocławia przez stulecia jawiły się jako przejaw i zwiastun ponadczasowej boskości.
Tragiczny rok 1976
Jak większość instrumentów na Śląsku, organy Englera przez kolejne wieki poddawane były różnego rodzaju przebudowom i zmianom stylistycznym w myśl tzw. ducha epoki. Choć szczęśliwie przetrwały okres II wojny światowej, to niestety nie oparły się tragicznemu pożarowi w czerwcu 1976 roku.
Musiało upłynąć ponad trzydzieści lat, aby realne stało się to, o czym wiele osób marzyło – aby odbudowa organów stała się faktem. Choć decyzja o odbudowie organów zapadła już w 2011 roku, kiedy to ówczesny Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz zadeklarował to wydarzenie, to jednak właściwe prace nad odbudową instrumentu ruszyły na dobre dopiero w 2018 roku, kiedy podpisano umowę na rekonstrukcję organów.
Wielkie dzieło odbudowy
W wyniku przetargu ogłoszonego rok wcześniej (2017) zostało wyłonione międzynarodowe konsorcjum złożone z trzech firm organmistrzowskich: niemieckiej Orgelbau Klais z Bonn (właściciel Philipp Klais), belgijskiej Manufacture d’Orgues Thomas ze Stavelot (właściciel Jean-Sébastien Thomas) oraz polskiej Zych Zakłady Organowe z Wołomina (właściciel Dariusz Zych). Koordynacja prac konsorcjum oraz jego przedstawicielstwo zostały powierzone organmistrzowi Andrzejowi Lechowi Kriese. Umowę ze strony miasta podpisał jego Sekretarz Włodzimierz Patalas.
Proces odbudowy organów został podzielony na kilka etapów i pod każdym względem jest on unikatowy. Już sam ogrom przedsięwzięcia, jak również obrany kierunek działania – rekonstrukcja, czynią z niego wyjątkowe wydarzenie. Wpływ na to mają oczywiście założenia techniczno-brzmieniowe, konserwatorskie, artystyczne oraz finansowe. W projekcie splatają się sztuki wizualne i muzyczne, architektura z brzmieniem. Ten instrument rzeczywiście powstaje ze zgliszcz. Z pożaru zachowały się jedynie trzy spalone figury, w tym, na szczęście, jedna w całości. Ona to wraz z dokumentacją fotogrametryczną sporządzoną przez inż. E. Woropajewa w roku 1970 posłużyła jako odwzorowanie proporcji szafy organowej i prospektu.

Archiwalna fotografia wnętrza kościoła
z widokiem na emporę organową

ARCHIWUM INSTYTUTU HERDERA

Aby rekonstrukcja przebiegała sprawnie, każdemu podmiotowi konsorcjum zostały przydzielone różnorodne zadania, w związku z czym każdy z nich odpowiada za różne jego elementy. Na przykład produkcja figur i zdobień, które zwieńczą organy, trwa pod czujnym okiem Andrzeja Lecha Kriese w Atelier rzeźbiarskim przy ul. Sokolniczej we Wrocławiu. Z kolei Orgelbau Klais odpowiada za elementy techniczne związane z muzyką: systemy zasilania powietrzem miechów, piszczałki, strój i intonację (jakość brzmienia). Firma Manufacture d’Orgues Thomas odpowiada za wiatrownice (czyli elementy systemu powietrznego organów), a firma Zych wykonała konstrukcję nośną i szafę organową. W sumie przy rekonstrukcji zabytku pracuje około 200 osób w trzech krajach.
Zrekonstruowany instrument będzie miał ponad 16 metrów wysokości i prawie 11 metrów szerokości (po łuku). Jego substancję brzmieniową będzie stanowiło prawie 3,5 tysiąca piszczałek (dokładnie 2785 metalowych i 683 drewnianych) pogrupowanych w 54 głosy, czyli różnego rodzaju barwy. Najmniejsza piszczałka będzie mierzyć 6 milimetrów, a największa prawie 12 metrów. Gdy na to nałożymy 300 m kwadratowych snycerki (w tym 22 pełnoplastyczne figury), w całości pozłoconej 24-karatowym złotem, to zauważymy ogrom prac i złożoność tego przedsięwzięcia wycenionego na prawie 22 miliony złotych.
Barokowe organy mistrza Englera są rekonstruowane z niezwykłym pietyzmem i wykorzystaniem technologii, jakie były znane w jego czasach. Spośród najważniejszych należy wymienić zastosowanie mechanicznej traktury gry i rejestrów, wykonywanie prac snycerskich poprzez posługiwanie się ręcznymi narzędziami do wykończenia powierzchni drewna czy łączenie elementów klejem kostnym.
Kolejnym istotnym elementem prac jest np. odwzorowanie kształtu piszczałek stosowanych przez Englera oraz ich menzuracja, co ma bezpośredni wpływ na rodzaj i jakość barwy poszczególnych głosów. W tym celu przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę badania organologiczne (zastosowano m.in. metodę porównawczą i kwerendy źródłowe).

Także wygląd stołu gry (w tym np. wierne odwzorowanie kształtu klawiatur – manuałowych i pedałowej z zachowaniem proporcji stosowanych w epoce lub też tzw. manubrii, czyli cięgieł rejestrowych) stanowi bezpośrednie nawiązanie do warsztatu englerowskiego.
Jak będzie wyglądał ten instrument, możemy się przekonać, oglądając w kościele garnizonowym niezwykłą makietę dzieła Michaela Englera w stanie po rekonstrukcji. Jest ona wynikiem wnikliwych badań i analiz, a co za tym idzie – bardzo drobiazgowo i wiernie oddaje wygląd organów.
Wiele z prac związanych z odbudową jest już zrealizowanych. Przede wszystkim wykonano dębową podstawę w miejscu podłogi oraz większość rzeźb i ornamentów. Założono instalacje przeciwpożarową i elektryczną, zamontowano konstrukcję nośną, trwa polichromowanie szafy organowej.
Na emporze organowej są już umiejscowione miechy (8 sztuk), kanały powietrzne, wstawiono największe piszczałki i rzeźby. Co rusz montowane są kolejne elementy organów, przybliżając nas do końca fazy rekonstrukcji.
Końca, który jednocześnie będzie początkiem nowego życia jednego z najlepszych instrumentów w Europie, organów ponownie wypełniających wieloletnią pustkę nie tylko w przestrzeni sakralnej reprezentacyjnego kościoła Wrocławia, ale także w szeroko pojętej muzyce kościelnej. Życzmy więc sobie nawzajem doświadczenia już w niedalekiej przyszłości tej symbiozy piękna muzyki i architektury, która wypłynie zarówno z dźwięków generowanych przez piszczałki zrekonstruowanego instrumentu, jak i z jego zachwycającego prospektu.

W artykule wykorzystano materiały
informacyjne UM Wrocławia oraz
uzyskane w rozmowie z A.L. Kriese.