Orkiestra w jednej dłoni

Organy stają się w jakiś sposób obrazem Kościoła. Każdy z ochrzczonych,
chociaż różniący się rozmaitymi przymiotami, będący kimś wyjątkowym,
niepowtarzalnym, razem z innymi tworzy harmonijną wspólnotę Kościoła.

KS. MARCIN STERNAL

Pavullo nel Frignano – Włochy

Montaż części spośród 3,5 tysiąca piszczałek w rekonstruowanych
organach w kościele św. Elżbiety we Wrocławiu

MATERIAŁY PRASOWE URZĘDU MIEJSKIEGO WROCŁAWIA

Od zawsze, i słusznie, organy nazywano królem instrumentów, potrafią one bowiem oddać wszystkie tony stworzenia i wywołać w słuchaczu najwyższe uczucia”. Zapewne słowa papieża Benedykta XVI, które wypowiedział w 2006 roku, poświęcając organy w Alte Kapelle w Ratyzbonie, zawierają w sobie wyobrażenie, które towarzyszy każdemu z nas na myśl o tym instrumencie muzycznym. Spontanicznie i jakby od zawsze organy kojarzymy z kościołem, modlitwą i śpiewem. Mimo tej oczywistości niewielu z nas znane są różne szczegóły, detale konstrukcyjne, historia ich powstawania, a także ukryta w nich teologia.
Historia instrumentu
Sam instrument ewoluował w swojej formie, budowie i sposobach obsługi na przestrzeni kilkunastu wieków.
Pierwsze prototypy organów sięgają trzeciego wieku przed Chrystusem i przez stulecia używane były jako instrument do wykonywania muzyki świeckiej – stąd też początkowy opór przed wprowadzaniem ich do liturgii.
Swoje miejsce znalazły w niej w VII wieku za sprawą papieża Witaliana, który w dobie kryzysu muzyki kościelnej dopuścił ich używanie, które już od początku związane było z podtrzymywaniem śpiewu. Średniowiecze i późniejsze epoki bardzo ściśle związały organy z muzyką kościelną.
Pozwoliły z jednej strony towarzyszyć wiernym w śpiewie podczas liturgii i nabożeństw nawet w najmniejszych kościołach i kaplicach, a z drugiej stały się instrumentem, na który powstały monumentalne dzieła literatury organowej zapisane przez wybitnych twórców, takich jak Jan Sebastian Bach, Charles-Marie Widor czy Maurice Duruflé.
Dzisiaj w Konstytucji o Liturgii Soboru Watykańskiego II możemy przeczytać, że „Kościół ma w wielkim poszanowaniu organy piszczałkowe jako tradycyjny instrument muzyczny, którego brzmienie ceremoniom kościelnym dodaje majestatu, a umysły wiernych podnosi do Boga i spraw niebieskich” (KL 120).
Budowa organów
Patrząc jednak na prospekt organowy – najbardziej widoczny i charakterystyczny element budowy instrumentu – warto zdać sobie sprawę, jak skomplikowanym urządzeniem są organy. Przyjrzyjmy się zatem kilku najistotniejszym elementom. We wspomnianym prospekcie widzimy rzędy piszczałek pogrupowanych w głosy – podobnie zbudowane i mające podobne brzmienie. Każda z piszczałek jest jakby osobnym instrumentem wydającym głos o określonym brzmieniu, barwie i natężeniu. Głosy organowe mają nazwy, które charakteryzują wspomniane właściwości, np. flet, pryncypał, trąbka czy puzon.
Na barwę dźwięku istotny wpływ ma materiał, z jakiego piszczałki są wykonane, a jest nim drewno lub metal.
Organy klasyfikuje się jako instrument dęty, ponieważ aby każda z piszczałek wydała dźwięk, potrzeba powietrza, które wibrując w jej wnętrzu, pozwoli usłyszeć jej brzmienie. To z kolei uzyskać możemy poprzez trakturę, czyli system listewek i cięgieł, łączący klawiaturę organów z wentylami otwierającymi dopływ powietrza do piszczałek.
W ten sposób dochodzimy do stołu gry, czyli rodzaju konsoli służącej do sterowania pracą organów. Znajdują się w nim wszystkie potrzebne elementy: klawiatury, czyli manuały, klawiatura nożna, czyli pedał, i włączniki registrowe. Organy mogą mieć jeden lub więcej manuałów, w zależności od wielkości instrumentu.
Ostatnim elementem tej skomplikowanej sekwencji jest człowiek – muzyk, organista. To wciśnięcie przez niego klawisza uruchamia dźwięk jednej, kilku, kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu piszczałek. Można powiedzieć, że kiedy organista dotyka jednego klawisza, jednocześnie gra nawet 70 instrumentów, a gdy naciśnie kolejny klawisz, słychać ich już dwa razy więcej.
Wyobraźnia może nas poprowadzić dalej i wyobrazić sobie tę wielką orkiestrę symfoniczną, którą słyszymy, kiedy organista używa palców obu dłoni, a nawet stóp do obsługi pedału.

W służbie Kościołowi
Wobec takiego obrazu skomplikowanych połączeń, tysięcy elementów, różnorodności materiałów, aż w końcu udziału człowieka, tworzących razem wyjątkowe, pełne i piękne brzmienie, nikt chyba nie ma wątpliwości, że przywołane na początku, a przypisywane pierwotnie Mozartowi określenie organów jako „króla instrumentów” nie jest przesadzone. Jednak organy odsłaniają przed nami jeszcze inną tajemnicę – misterium Kościoła. Kościoła, „gdzie każdy głos jest żywy, gdzie każdy głos jest potrzebny, gdzie potrzeba jak największej ilości głosów, gdzie konieczne jest jednozgodne brzmienie głosów”, jak ujął to syntetycznie w jednej z homilii abp Stanisław Gądecki. Organy stają się zatem w jakiś sposób obrazem Kościoła. Każdy z ochrzczonych, chociaż różniący się rozmaitymi przymiotami, będący kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym, razem z innymi tworzy harmonijną wspólnotę Kościoła. Ostatni z wymienianych przymiotów trafnie zilustrował w przywoływanym już przemówieniu papież Benedykt XVI: „W organach liczne piszczałki i rejestry muszą tworzyć jedność. Jeśli tu czy tam coś się blokuje, jeśli któraś piszczałka fałszuje, w pierwszej chwili może wychwyci to tylko wprawne ucho.
Ale jeśli już kilka piszczałek nie jest dobrze nastrojonych, wówczas zaczynają się fałsze nie do zniesienia. Piszczałki również tych organów wystawione są na zmiany temperatury i na czynniki utrudniające ich poprawne działanie. To obraz naszej wspólnoty w Kościele.
Tak jak w przypadku organów ręka organmistrza musi wciąż na nowo dostrajać je do właściwego brzmienia, tak i my, w Kościele, mimo różnorodności darów i charyzmatów powinniśmy dążyć do pełnej zgodności i jedności w uwielbieniu Boga i w braterskiej miłości. Im bardziej, poprzez liturgię, pozwalamy się przemieniać w Chrystusa, tym bardziej będziemy zdolni przemieniać także świat, promieniując dobrocią, miłosierdziem i miłością dla ludzi Chrystusa”.
Jednoczą z niebem ziemię
Przestrzenią, w której organy spełniają swoją funkcję o charakterze symbolicznym, jest liturgia. Tak jak ołtarz czy ambona, tak też organy samą swą obecnością przenoszą nas do pewnego sacrum. Ich obecność, jak stwierdza francuski pisarz Wiktor Hugo, „jednoczy z niebem ziemię”, nadaje przestrzeni sakralnej jeszcze głębszą treść, właściwą dla miejsca kultu, modlitwy, życia wspólnoty Kościoła. Byłoby to zadanie trudne dla innych instrumentów, takich jak gitara, saksofon czy perkusja, które w naszej kulturze służą bardziej do wykonywania muzyki rozrywkowej. Myśl ta przenosi nas do ostatniej refleksji opisującej szeroko rolę i zadania, jakie stają przed muzyką kościelną, w tym muzyką organową, a jest nią przeniesienie wiernych jakby do innej przestrzeni.
Czasem można usłyszeć głosy, że muzyka organowa nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistości, że jest niepopularna, nienowoczesna. Czy właśnie to, paradoksalnie, nie stanowi o jej wartości w muzyce kościelnej, która właśnie w liturgii ma być oderwaniem nas od codzienności, wejściem w przestrzeń spotkania Boga z człowiekiem, a zatem w strefę sacrum? W kontekście sekularyzacji zagrażającej muzyce kościelnej już w 2003 roku św. Jan Paweł II w wydanym liście Mosso dal vivo desiderio ostrzegał, że „nie wszystko, co znajduje się poza świątynią (profanum), jest jednakowo zdatne do tego, by przekroczyć jej próg”. Z pewnością dlatego także dzisiaj zarówno akompaniament liturgiczny, który podtrzymuje śpiew wiernych, jak i piękne utwory literatury organowej mogą być wielką wartością i pomocą w budowaniu relacji Boga z człowiekiem. Niech wszystkie te rozważania zbierze myśl z książki Nowa Pieśń dla Pana kard. Ratzingera: Rozmowa z Bogiem przekracza granice ludzkiej mowy. Tam, gdzie człowiek wysławia Boga, samo słowo nie wystarcza.