MAŁŻEŃSTWO (NIE)DOSKONAŁE

Małżonkowie obecni

Rzec by można, że to trzymało go przy życiu. Ujrzał i orzekł:
„Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie” (Łk 2, 29-30).
Najgłębszym pragnieniem jego serca stało się być obecnym przy Zbawicielu.

AMELIA I DOMINIK GOLEMOWIE

Wrocław

FREEPIC.COM

Porzucili nie tylko budy, warty i stada, lecz posady, wygody, prestiż, komfort i bezpieczeństwo…
i ruszyli, aby paść na kolana w stajni i złożyć w darze co tylko najcenniejsze.
Dziś pewnie byliby to: prezes potężnej korporacji, nagradzany naukowiec i wpływowy polityk. U stóp Dziecięcia w slumsach złożyliby swe poparcie wyborców, dorobek naukowy i kontrolny pakiet akcji. Stanięcie u boku Zbawiciela stało się dla nich absolutnym priorytetem.
Jej serce przeszywał miecz boleści, Janowe oczy tonęły we łzach rozpaczy, stali jednak przy Nim, przy Zbawicielu. Wiedzieli i dali świadectwo, że trzeba być obecnym, aby być świadkiem.
„…i nie opuszczę Cię aż do śmierci” – wyznaliśmy sobie, stojąc u stóp ołtarza i tabernakulum, stojąc jednocześnie w świątyni, przy żłóbku i pod krzyżem, i stając się małżeństwem. Ślubowaliśmy sobie obecność we wspólnym życiu. Jak to winniśmy rozumieć, jak to przeżywamy, do czego się zobowiązaliśmy…?
Dozgonna, nieprzerwana obecność u swego boku przy pomocy Wszechmogącego, Trójjedynego Boga i wszystkich świętych – to nie lada wyzwanie i jednocześnie piękna, wspaniała perspektywa. „I nie opuszczę Cię” to nie tylko deklaracja, zapewnienie, że nie odejdę w ramiona innej osoby, że nie wycofam się z tego, co przysięgam, nie ucieknę w samotność czy na drugi koniec świata… „Nie opuszczę Cię” – to będę przy Tobie, wsłuchując się w niepokoje i trwogi Twego serca, kiedy masz kłopoty w pracy, a może ją tracisz, nie wypomnę Ci niezaradności, ale poniosę z Tobą to, co bolesne. „Nie opuszczę Cię” – to ucieszę się Twoją pasją, Twymi zainteresowaniami, Twoją płynącą z nich radością, nawet jeżeli jej nie pojmuję.

Nie odstąpię od Ciebie ani na pół kroku wobec dramatu choroby Twojej, naszego dziecka, rodziców, bliskich nam osób. „Nie opuszczę Cię” – to znaczy: przyjmuję Cię do swego życia wraz z całą Twoją rodziną, jej historią, jej zwyczajami, jej wrażliwością, jej słabościami, oraz wejdę w Twoje życie z pełną pokorą i oddaniem.
To również: zaakceptuję, że chcesz nieraz z kolegami pojechać na męską wyprawę z wędkami, przyjmę bez komentarzy, że utrzymujesz swe relacje z przyjaciółkami. „Nie opuszczę Cię” – to połączę swe życie trwale i w pełni z Twoim życiem, nie poszukując „wentyli bezpieczeństwa” w postaci podpisywanych aktów rozdzielności majątkowej czy wzajemnego wyliczania sobie, kto ze swego konta bankowego więcej wydaje na rachunki, utrzymanie domu, paliwo czy na tzw. zachcianki.
I wreszcie, „nie opuszczę Cię” – to przyjmuję współodpowiedzialność za Twoją świętość, za Twoją drogę do zbawienia, a w Twoje ręce składam również troskę o mnie w tym względzie.
Dbać zatem będę o naszą małżeńską codzienną modlitwę, o nasze życie sakramentalne, o naszą czystość, wzrastanie duchowe, a kiedy trzeba, z miłością napomnę oraz pokornie i wdzięcznie przyjmę napomnienie.
Celem małżeństwa nie jest nic innego, jak tylko wspólne zbawienie, wspólne uświęcenie. Nasza wyobraźnia i ufność w nieskończoną Bożą Miłość pozwala zatem widzieć się wspólnie również po wiecznej stronie życia w zanurzeniu w szczęściu wiecznym.
Wypowiadając te kilka zdań, kierujemy je bardzo mocno do siebie, aby tego kierunku życia nigdy nie tracić, nie gubić. Wielką radością jest również tym się dzielić tutaj z Tobą, drogi Czytelniku. Z pozdrowieniem i życzeniem jak najowocniejszego Wielkiego Postu.