MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Chrzcić czy nie?

Spodobała mi się ostatnia forma naszych listów z pytaniem „jak to jest?”, więc postanowiłam ją kontynuować i znów pytać, trochę pod prąd, ale na inny temat. Tym razem na tapet weźmy kwestię sakramentu chrztu świętego. Powiem szczerze, jestem raczej radykalna i gdybym była na miejscu księży, chyba nie zgodziłabym się na udzielenie chrztu dziecku, którego rodzice ewidentnie nie żyją z Panem Bogiem, nie żyją we wspólnocie Kościoła, nie przystępują do sakramentów (mimo braku przeszkody)… Jednocześnie jednak mam szacunek do ludzi konsekwentnych, którzy, nie uznając wiary za wartość, nie tworzą fikcji i nie przynoszą dziecka do ołtarza. Oczywiście jako wierząca nie do końca to rozumiem, ale szanuję, bo oznacza to świadomy wybór rodziców – wybór życia w prawdzie. Bo chyba dobrze jest dać dziecku to, co według rodziców najcenniejsze, najlepsze, najpiękniejsze. Jeśli to jest wiara – świetnie! Jednak jeśli nie, po co udawać? Ale to opinia absolutnie prywatna.

Jeśli zaś chodzi o głos Kościoła, to pamiętam, że swego czasu dyskusja na ten temat była dość głośna i zalecenia odgórne są takie, żeby księża chrztu nie odmawiali (czy nic się nie zmieniło?). Rozumiem to i szanuję, ale jednocześnie nie widzę w tej kwestii jedności. Bo mimo wszystko jednak są parafie, gdzie nie jest łatwo, a z kolei w innych od razu wiadomo, że ksiądz nie robi żadnych problemów. I tu na pierwszy plan wychodzi moje pytanie: jak to jest? Która postawa jest lepsza? Ta, gdzie nie ma żadnych wymagań? Czy ta, gdzie owszem, sakrament będzie udzielony, ale jednak poprzedzony jakimiś warunkami? Którą opcję Ksiądz stosuje w swojej parafii? Przyznam, że było mi bardzo niezręcznie, kiedy usłyszałam, że wystarczy w tej sprawie pojechać do księdza w sąsiedniej parafii (tu padła nazwa), bo tam wszystko się załatwi bezproblemowo. Co bardziej buduje Kościół? Co jest, patrząc długofalowo, bardziej wychowawcze dla ludzi o słabej wierze: brak wymagań, czy ich wyraźne stawianie?