Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I DZIURAWA DROGA

– Ojejej! Ależ dziury na tej drodze! – wrzasnął Fryderyk, podskakując aż pod sufit na tylnym siedzeniu.
– A czego oczekujesz. Toż to Nowy Jork. Tu wszystko musi być wielkie. Wielkie miasto, wielkie domy, wielkie ulice, wielkie korki no i wielkie dziury – rzucił ksiądz Piotr, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jadącego przed nimi samochodu.
– Ale trochę mógłbyś zwolnić – nie dawał za wygraną Fryderyk.
– To by od razu zaczęli za mną trąbić, że blokuję drogę – próbował usprawiedliwiać się ksiądz. – Tu wszyscy jadą jak szaleni.
– Bez przesady. Znów tak wolno nie jedziemy. Freddy ma rację. Jak urwiesz ośkę, to będzie koniec podróży – wtrącił Gienek. Siedział na przednim siedzeniu zapięty bezpiecznie pasami i obserwował drogę.
– Przepraszam – poddał się ksiądz Piotr – już zwalniam. Ale ostrzegam: Kościuszko Bridge jest w remoncie i będzie znowu trzęsło. I to nie będzie moja wina.
Przez chwilę jechali w milczeniu.
Właśnie wjeżdżali na wiadukt, z którego roztaczała się jedna z najpiękniejszych panoram miasta. Fryderyk z Gienkiem jak zawsze z zachwytem obserwowali mieniącą się kolorowymi światłami linię wieżowców na Manhattanie.
– Ile razy tędy przejeżdżamy, tyle razy mi się podoba. Zobaczcie! Empire State Building dziś podświetlony na zielono-czerwono! Znaczy się, że Boże Narodzenie blisko i wieżowiec na choinkę przerobili – zażartował Fryderyk.
– A widzieliście tę choinkę przed Rockefeller Center? W tym roku taka sobie, co nie? Ciekawe, czy w tym roku też będą tłumy w sklepach. Bo przecież w końcu pandemia trwa.
– Pewnie najpopularniejsze będą maski ze świętym Mikołajem i spray z dezynfektantem w kształcie choinki.
Co za czasy – rzucił Gienek. – Żebyśmy się do Bożego Narodzenia tak przygotowali duchowo, jak się przygotowujemy prezentowo, to byłoby dopiero mistrzostwo świata.

– To prawda. Biegamy, jeździmy, kupujemy, sprawdzamy, gotujemy… a potem patrzysz na kalendarz, adwentu coraz mniej, postanowienia adwentowe zamieniamy na noworoczne, te znów odkładamy na wielkopostne i nic z tego naszego naprawiania życia nie wychodzi… – powiedział ni to do siebie, ni to do pluszaków ksiądz Piotr.
– Taki to już jest ten zwariowany świat. Każdy za czymś goni. Ci za pieniędzmi, ci za sławą, ci za władzą, a Pan Jezus to się robi jakby zupełnie niepotrzebny w tym wszystkim. A to, co mówił, to już nikogo nie obchodzi i jest przeszkadzającym dodatkiem – westchnął smutno Fryderyk.
– Nie ma co teraz biadolić, tylko trzeba się nawracać – przerwał mu Gienek. – Jak jeden Szop się nawróci, to już będzie świat lepszy! Wystarczy, że jeden Gienek przestanie biadolić i narzekać, a zacznie słuchać Słowa Bożego, to już będzie o jednego słuchającego Słowa Bożego więcej. A jak jeden ksiądz się nawróci i zajmie się tym, co ksiądz powinien robić, a przestanie zajmować się tym, czym nie powinien, to już w ogóle będzie czad, co nie?
– Ojej, aleś pojechał. Że niby czym to ja mam się zajmować, a się nie zajmuję, co? Mądry się znalazł! – oburzył się ksiądz.
– Uderz w stół, a nożyczki się odezwą – mruknął Gienek. – A to ja mam być twoim sumieniem, czy co? Sam dobrze wiesz, na co najwięcej czasu tracisz! Jak na przykład….
– Dobrze, już dobrze – przerwał mu ksiądz. – Wiem, wiem! Przepraszam, muszę się nawracać. To wszystko prawda. Najwyższy czas wybrać się do spowiedzi.
– Bardzo dobrze. Akurat ksiądz Bob prosił o pomoc w spowiadaniu w jego parafii na Brooklynie. To się będziesz mógł wybrać. Nigdy nie jest za późno. Dziś akurat w Ewangelii o tym było – przypomniał sobie Gienek – że przyszedł Jan i mówił: prostujcie ścieżki dla Pana, wyrównajcie drogi, zasypcie dziury i te wszystkie pagórki wyrównajcie.
– No to postanowione. Nawracamy się – wykrzyknął ksiądz Piotr. – Jakby tak jeszcze o tym zasypywaniu dolin usłyszeli drogowcy, to już byłoby idealnie – podsumował Freddy.

KS. PIOTR NARKIEWICZ