KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Siła opowieści

Islandzki pisarz A.S. Magnason w intrygującej książce pt. O czasie i wodzie wspomina, że na pewnej konferencji klimatycznej poproszono go, by napisał coś o zmianach klimatu. Wymawiał się, przekonując, że nie zna się na tym i że lepiej będzie, gdy zajmą się tym specjaliści. „Nie, ponieważ nie są specjalistami od informacji” – odpowiedział mu jeden z klimatologów i dodał: „Publikujemy grafiki i wykresy […], ale w istocie […] człowiek nie rozumie liczb i wykresów, ale rozumie opowieści.
Ty potrafisz je snuć i musisz to robić”. Refleksja na temat przekazu informacji kończy się zaskakującą konstatacją: „Może naukowcy nie rozumieją tego, co mówią, dopóki inni tego nie zrozumieją”.

Teologia raczej nie posługuje się grafikami, wykresami i słupkami. Trzeba jednak przyznać, że bywa równie hermetyczna jak nauki ścisłe, filozofia i medycyna. Jej żargon dla przeciętnego wiernego jest niezrozumiały. Co on ma wiedzieć z wykładu o współistotności osób w Trójcy Świętej, unii hipostatycznej w osobie Jezusa, błędach monofizytyzmu czy monoteletyzmu, a soteriologia czy charytologia odstraszać mogą już samymi nazwami. Zamiast wykładu potrzebna jest opowieść. Teolog musi wtedy ustąpić miejsca opowiadaczowi. Wszyscy wiemy, że pierwotną formą przekazu informacji była opowieść będąca relacją o wydarzeniu. Opowiadane historie przekazywały z pokolenia na pokolenie „dane” zawarte w pamięci zbiorowej. Człowiek pierwotny nie znał pojęć abstrakcyjnych. Bezpośrednie doświadczenie przekazywał za pomocą metafor, które były dla wszystkich czytelne. Jeśli ktoś był silny, to jak dąb, jeśli szybki, to jak gazela, a jeśli piękny, to jak paw. Dzięki temu każdy mógł sobie wyobrazić tę siłę, szybkość czy piękno. Powiedzieć o kimś, że jest bardzo silny, bardzo szybki i bardzo piękny, to w istocie nie powiedzieć nic. Bo jaka jest miara owego „bardzo”?

Jezus był opowiadaczem, gawędziarzem. Snuł opowieści, które nazywamy dzisiaj przypowieściami. Prawdę o Bogu miłosiernym zawarł w historii ojca i jego dwóch synów. Prawdę o miłosierdziu człowieka w opowieści o Samarytaninie będącym w podróży. Jezus, owszem, miał kilka wystąpień, które brzmiały bardziej jak przemówienia niż opowiadania, ale także wtedy odwoływał się do konkretu i doświadczenia. Współczesny marketing idzie w tym samym kierunku. Markę trzeba opowiedzieć, a towar, który chce się sprzedać, przedstawić za pomocą historii. Według psychologów poznawczych fakt zakotwiczony w narracji jest 20 razy łatwiej i dłużej pamiętany, niż gdy jest tylko sucho i rzeczowo zrelacjonowany. Czy to coś zaskakującego? Nie. Przecież dlatego właśnie opowiadamy bajki, baśnie, legendy czy żywoty świętych: żeby morał ujawnił się poprzez historię, bohaterów, intrygę, akcję. Czy trzeba udowadniać, że ten, kto potrafi opowiadać, może zawładnąć wyobraźnią odbiorców? To przecież truizm. Szkoda tylko, że tak mało przyswojony przez kaznodziejów i katechetów.