MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Miłość na wycieraczce

Nie spodziewałam się, że wyzwanie do nienarzekania, o którym pisałam miesiąc temu, tak szybko przyjdzie mi realizować w praktyce…
Trzy tygodnie – tyle wspólnie z Mężem spędziliśmy w mieszkaniu, bez możliwości wychodzenia.
Najpierw spadła na nas kwarantanna, potem okazało się, że jesteśmy dużo bardziej pozytywni, niż nam się wydawało, i dostaliśmy izolację. Objawy mieliśmy łagodne, ale psychika dostała w kość.
Było ciężko. W dodatku piszę te słowa w momencie, gdy nam wszystkim grozi lockdown… ale nawet w tej sytuacji można znaleźć plusy. Największym z tych, których doświadczyliśmy, jest drugi człowiek: widziany przez wizjer w drzwiach lub podczas rozmów wideo, słyszany przez telefon, zostawiający pod drzwiami zakupy (te „pilne”, ale i te z kategorii „zachcianki chorobowe”), machający z chodnika naprzeciwko okna, podrzucający na wycieraczkę niespodzianki… Dobroć ludzka jest ogromna!
Nikomu nie polecam zamknięcia, ale każdemu życzę doświadczenia tej miłości bliźniego. To było wyjątkowe!
Dużo wokół nas znaków zapytania – także w kwestii tego, jak spędzimy najbliższe święta Bożego Narodzenia. Ale tak, jak sensem Wszystkich Świętych nie jest pójście na cmentarz, tak sensem Narodzenia Pańskiego nie jest to, byśmy usiedli wygodnie przy stole wigilijnym. To piękne i potrzebne, ale nie niezbędne dla głębokiego przeżycia Świąt. Bo o bliskość między ludźmi – zaświadcza to ta, która widziała – można też zadbać w zupełnie inny sposób. I takie w tym roku życzenia ślę do Księdza i do wszystkich Czytelników: niech nikt i nic nie przeszkodzi nam spotkać się ze sobą, niekoniecznie realnie; niech nikt i nic nie przysłoni nam prawdy o Wcielonym Słowie; niech nikt i nic nie zagłuszy płaczu nowo narodzonego Dziecka!
I jeszcze zachęta: skoro Chrystus, mój Król, rodzi się w ubogiej stajni, to znaczy, że ja mogę świadczyć miłość absolutnie wszędzie – nawet kładąc zakupy na wycieraczce.