PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Między życiem a śmiercią

Między tym, że się żyje, a tym, że się nie żyje, zachodzi ogromna różnica. Nie wchodzę tu w tematy eschatologiczne, chodzi mi wyłącznie o ziemski, egzystencjalny wymiar tych pojęć, z tym że nie chcę odnosić się do życia pojedynczego człowieka, ale do społeczeństwa.

Gdzieś w połowie października media obiegła informacja, że w Chile lewicowe bojówki, a właściwie zrewoltowany tłum podpala kościoły. W mediach pojawił się filmik pokazujący płonącą wieżę jednego z nich i cieszący się z tego tłum ludzi. Był to symbol tego, do czego zdolna jest posłużyć się rewolucja. Oczywiście można było coś niecoś zrzucić na południowoamerykański temperament, historyczne zaszłości skutkujące napięciami i wrogością społeczną. Okazało się jednak, że jest to element większej całości i doświadczenie dziejowe nie ma tu nic do rzeczy. Dosłownie kilka dni po tamtych wydarzeniach podobna skala nienawiści dotknęła nasze kościoły, nie tylko w sensie budowli, ale znacznie szerzej. Zrewoltowany tłum bezcześcił ołtarze i dokonywał bluźnierczych wyczynów względem Mszy św. Były napaści na księży czy świeckich dających świadectwo wierze, czy tych, którzy nie akceptowali tego, co się dzieje. Zachodnia rewolucja przyszła do nas. Wszystko to działo się pod pretekstem wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który brał w obronę życie ludzkie. Nie bądźmy naiwni – skala protestów i nienawiści do religii daje pewność, że chodzi o coś więcej niż aborcję. Istotą rzeczy jest wybór między życiem a śmiercią, a dokładnie między cywilizacją życia a antycywilizacją śmierci. Dzieci nienarodzone są tu tylko pretekstem, po raz kolejny stają się ofiarami dobrze przygotowanej akcji. Hasła wznoszone przez, określmy to, manifestujących są czasami aż nazbyt jednoznaczne, a poziom wulgarności nie pozostawia wątpliwości co do realnego celu wywołanych rozruchów. Oczywiście większość z emocji została wykreowana przez propagandę, która musiała tłoczyć określone treści latami. Lewackie ośrodki manipulacji już dawno zagospodarowały na poziomie języka pojęcia takie jak wolność czy miłość. Odwojować to będzie trudno, ale wyjścia nie ma. Ks. Jerzy Popiełuszko, którego rocznica męczeńskiej śmierci również wypadała w październiku, na kilka dni przed wybuchem ekstremizmu powtarzał za św. Pawłem, że trzeba zło dobrem zwyciężać. Niby logiczne, a jednak bardzo trudne. Jak znaleźć złoty środek między miłością do ludzi a prawem do obrony, między zaciszem domowego ogniska, gdzie jeszcze nikt nie zakłóca modlitwy, a prawem do uczestniczenia w życiu społecznym. Trudno dziś mówić o demokracji, która ewidentnie pozbawiona jest wartości i coraz wyraźniej widać, jak wyziera zza niej stary totalitaryzm w zupełnie nowym opakowaniu.

Rewolucja październikowa, jaka wydarzyła się w naszym kraju ostatnio, każe wiele rzeczy przemyśleć na nowo i zdać sobie sprawę, że szybko przemija postać tego świata i trzeba się wziąć za budowanie nowego.