W służbie bezbronnym

Ludzie, którym pomogli, opisują ich krótko i wyraziście: anioły. Specjaliści z hospicjum
perinatalnego we Wrocławiu swoją codzienną pracą i otwartym sercem budują
cywilizację życia. To podejście pro-life w praktyce, które realnie ratuje nienarodzonych.

MACIEJ RAJFUR

„Gość Niedzielny”

Akcja Tęczowy Kocyk. Ubranka i kocyki dla nieuleczalnie chorych dzieci
z Oddziału Neonatologicznego Szpitala Miejskiego w Rudzie Śląskiej (2019)

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

W tej wielkiej narodowej dyskusji, a czasem szarpaninie o aborcję oni stoją gdzieś z boku. Jakby niezauważeni wykonują z pasją i powołaniem swoje zadanie.
Nie protestują, nie krzyczą, nie chcą i nie muszą nic nikomu udowadniać ani nikogo przekonywać. Po prostu zajmują się tymi najbardziej bezbronnymi – dziećmi w łonach matek, których życie jest zagrożone, a także ich rodzinami. Czują, że to ich misja, i na to przeznaczają swój wolny czas, swoje siły i talenty. Hospicjum perinatalne trudno określić lokalizacyjnie, bo oni, podobnie jak nowo narodzony Jezus, nie mogą do końca znaleźć swojego miejsca. Nie chodzi bowiem o ściany i pomieszczenia. To grupa ludzi współpracujących ze sobą od siedmiu lat za sprawą pomysłowych dwóch położnych, które zapragnęły pewnego dnia wesprzeć rodziców oczekujących dziecka z wadą letalną. Ich idea weszła w życie, funkcjonuje i pomogła już wielu rodzinom.
W zgodzie z naturą i Bożą wolą
W Polsce niestety prawo dotyczące takiego działania nie zostało jeszcze odpowiednio uregulowane, dlatego inicjatywa hospicjum perinatalnego, mimo że się poszerza, opiera się jedynie na chęciach i wrażliwym sercu specjalistów tworzących po prostu nieformalny zespół. Lekarze, położne, psychologowie w swoim wolnym czasie nieodpłatnie pomagają rodzicom w tworzeniu i realizacji planu opieki nad nieuleczalnie chorym dzieckiem mającym przyjść na świat.
Obecnie nie istnieje żadne systemowe rozwiązanie opieki koordynowanej, a właśnie to realizuje hospicjum. – Tworzymy alternatywę dla aborcji w przypadku przesłanki eugenicznej. Określiłabym nas jako drugą ścieżkę – przyjęcia i otoczenia realną opieką śmiertelnie chorego dziecka i jego rodziny.
Nie decydujemy o momencie zakończenia życia, ale pozwalamy mu trwać tyle, ile zaplanowała natura – mówi Joanna Krzeszowiak, współzałożycielka hospicjum perinatalnego we Wrocławiu i położna. Zespół tworzą nie tylko wysokiej klasy specjaliści w swoich dziedzinach, ale jednocześnie ludzie rozumiejący potrzebę takiej formy opieki nad rodzinami, potrafiący z nimi rozmawiać, przekazujący nie tylko pełen pakiet potrzebnych medycznych informacji, ale również wsparcie, dobre słowo i otuchę.
Wrocławskie hospicjum perinatalne od początku istnienia objęło już swoją opieką prawie sto rodzin, a udziela oprócz tego mnóstwa konsultacji potrzebującym rodzicom. Obecnie ta jednostka działa w ramach Hospicjum dla Dzieci Dolnego Śląska. Oferuje spotkania z lekarzami, opiekę położniczą na czas ciąży i porodu, przygotowania do porodu, kontakt z hospicjum dla dzieci celem zaplanowania opieki po narodzinach dziecka, porady psychologiczne, a także zaangażowanie osoby duchownej.
Warto zaznaczyć, że hospicjum perinatalne roztacza swoją opiekę tak długo, jak długo potrzebuje tego rodzina. Także po śmierci dziecka, czy to wewnątrzmacicznej, czy po porodzie. Rodzice mogą liczyć na pomoc psychologiczną, ginekologiczną, położniczą.
Anielska opieka
Obecnie w kraju potrzeba nam budowania jedności i spokojnych rozmów o życiu nienarodzonego dziecka, które odczarują wiele mitów powtarzanych m.in. podczas ostatnich protestów na ulicach. Jak mantrę wykrzykiwano wówczas odebranie przez państwo możliwości wyboru, wydaje się jednak, że już dużo wcześniej pełen wybór nie istniał. – Lekarz miał obowiązek informowania pacjentki, że w przypadku przesłanki eugenicznej może usunąć ciążę, ale nie ma żadnego obowiązku przekazania jej, iż istnieje możliwość opieki nad nią i nad dzieckiem w hospicjum perinatalnym. Czy więc to jest realny i świadomy wybór kobiet? Czy widzą pełen horyzont możliwości, co zrobić w chwili, kiedy okazuje się, że ich dziecko ma wadę letalną? – zastanawia się Joanna Krzeszowiak.
O tym, jak ważna i potrzebna okazała się pomoc w hospicjum dla rodziców po chwili trudnej diagnozy o wadzie letalnej dziecka głośno mówią ci, którzy tego doświadczyli. Aron – syn Niny i Dariusza Ważnych – żył po urodzeniu zaledwie godzinę.

Rodzice przyjęli go 13 marca 2020 r. z pełną miłością i świadomością tego, co stanie się po porodzie.
– Kiedy wydawało się po stwierdzeniu nieuleczalnej choroby u dziecka, że zostaliśmy z tym wszystkim sami, na pomoc przyszli właśnie ludzie z hospicjum. Wystarczył jeden mój telefon do nich, aby już nazajutrz dotarł do mnie pakiet pomocy nie tylko lekarskiej, ale przede wszystkim duchowej – przyznaje Nina Ważna.
Godzina obecności Arona pozostanie im zawsze, do końca życia w pamięci i nie jest to traumatyczne przeżycie.
– Udało mi się go ochrzcić i zabrać na spotkanie z rodzeństwem. Spragnieni spotkania starsi synowie serdecznie powitali braciszka. Zdążyliśmy go na świecie przywitać i pożegnać się z nim. To była bardzo ważna chwila dla naszej rodziny – wspomina Dariusz Ważny. – Przyszedł delikatnie, kwiląc cichutko, jakby chciał powiedzieć: „Witaj, mamusiu, cieszę się, że mogę cię zobaczyć…”. Tak mocno go tuliłam i dziękowałam, że dzielnie walczył do końca, że doczekał spotkania z nami – dodaje Nina Ważna.
Wraz z mężem podkreślają, że to wszystko udało im się łagodnie i właściwie przeżyć pod względem duchowym oraz psychologicznym dzięki prowadzeniu specjalistów z hospicjum perinatalnego. Właściwie cała rodzina została przygotowywana na różne sytuacje podczas ciąży, porodu czy też po narodzinach dziecka. – Wraz z żoną staliśmy się żywym świadectwem, że warto ciążę doprowadzić do końca i pozwolić się dziecku narodzić oraz skorzystać z pomocy – oświadcza mąż i ojciec.
Przez cały okres ciąży Nina była objęta całodobową opieką. Na bieżąco komunikowała się z lekarzami, położnymi i innymi specjalistami. W ramach hospicjum do dyspozycji w czasie ciąży, jak i po niej był psycholog i kapłan.
Z ich pomocy zawsze mogli skorzystać wszyscy członkowie rodziny, nie tylko matka dziecka. – Chcę to wyraźnie ogłosić: hospicjum perinatalne tworzą anioły w osobach lekarzy, pielęgniarek, położnych – podsumowuje Dariusz Ważny.
Szczera informacja oraz otucha
Losy Katarzyny Kondrackiej również skrzyżowały się z hospicjum perinatalnym za sprawą jej syna – Maćka.
Katarzyna w czasie ciąży otrzymała kontakt do hospicjum od pani ginekolog, która przeprowadzała badanie prenatalne. – Kiedy zadzwoniłam, zaproponowano mi od razu konsultacje lekarskie z rozpoznaniem tematu w moim przypadku. Byłam na takiej wizycie, zaopiekowano się mną pod względem medycznym, ale też takim życiowym, psychologicznym. Później lekarz genetyk i neonatolog pomógł mi napisać list intencyjny oraz opowiedział mi o ewentualnych procedurach ratowania dziecka po porodzie. Oswajał mnie z sytuacją, miał dla mnie czas, informował mnie o wszystkim – mówi dziś wrocławianka.
Maciek zmarł 20 minut po porodzie w objęciach matki. Z poznanymi w hospicjum ludźmi utrzymuje ciepłe relacje do dzisiaj. Katarzyna wie, że spotkała na swojej drodze wtedy życzliwych ludzi i wierzy, że byli oni wymodleni. Dla niej nic nie działo się przypadkowo i bez przyczyny. Szczególnie, że inni lekarze nakłaniali matkę do aborcji, wiedząc, jaki będzie los dziecka. Przekonywano ją podstępnie, że nie musi przechodzić ewentualnej traumy, skoro na kobietę czeka zdrowa córka w domu. – Nigdy nie chciałam zabić żadnego swojego dziecka. Dobrze, że trafiłam na hospicjum perinatalne.
To ludzie, którzy pomogli mi przejść ten trudny moment, opowiedzieli, jak wszystko fizycznie wygląda od strony lekarskiej, bo często staje się to tajemnicą w toku wydarzeń – opisuje K. Kondracka. Dodaje, że równie ważne jest wsparcie rodzin w żałobie po stracie dziecka. Sama korzystała z tego i uczęszczała na specjalne Msze św. Jej córka odbywała przez niedługi czas sesje z psychologiem. – Bywaliśmy na różnych spotkaniach świątecznych z innymi rodzinami po podobnych przejściach. W ogóle czuliśmy się jak w jednej wielkiej rodzinie, a to bezcenne w takich chwilach – podsumowuje p. Katarzyna.