Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I DZIEŃ ZADUSZNY

Tego dnia Fryderyk był wyjątkowo zamyślony. Siedział całe przedpołudnie na parapecie, patrząc przez okno.
– No cześć, co robisz? – zapytał tradycyjnie Gienek.
– Zasadniczo to myślę. Ale tak dokładnie to myślę o spadających liściach i o tym, że po polsku ten miesiąc właśnie nazywa się listopad. I dowiedziałem się dzisiaj z internetu, że po fińsku to jest Marraskuu, czyli martwy miesiąc. No i tak sobie patrzę na to, że świat za oknem zamiera. No i tak mi się jakoś zrobiło zamyśleniowo.
– Ale dziś przecież świeci słońce i jest w sumie nawet ciepło. Chociaż to prawda, wczoraj, jak mżyło cały dzień i było szaro i mgliście, to też mnie melancholia dopadła.
– Kto cię dopadł? – Freddy nie zrozumiał.
– Nie kto, tylko to takie słowo: Melancholia. Takie lekkie przygnębienie – wytłumaczył Gienek. – Ale dziś już jest fajnie, bo świeci słońce, więc możemy iść na cmentarz.
– No to mi dopiero rozrywka! Co fajnego jest w chodzeniu na cmentarz? – zdziwił się Szop.
– A czy żeby coś robić, to musi być to coś od razu fajne? – zapytał przyjaciela pluszowy Mnich. – Często robimy rzeczy dlatego, że to jest coś, co powinniśmy zrobić. A w listopadzie jest szczególny czas, gdy chodzimy na cmentarz, by się pomodlić za zmarłych.
– No tak, pamiętam. Pierwszego listopada jest Wszystkich Świętych, a drugiego wszystkich zmarłych, czyli Dzień Zaduszny. Nie bardzo wiem w sumie, czemu zaduszny, bo na cmentarzu wcale nie jest duszno, no ale OK.
– Bo to słowo nie pochodzi od duszności, ale od duszy – wtrącił się ksiądz Piotr, który właśnie wszedł do pokoju. – Dzień Zaduszny, bo modlimy się „za dusze”. A oficjalna nazwa to Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
– Rozumiem – odpowiedział Freddy.
– To jak już ksiądz wrócił z kościoła, to czy możemy pojechać na cmentarz? – zapytał Gienek.
– Tak, dzisiaj wypada pójść, choć z powodu pandemii trzeba zachować ostrożność. Pojedziemy na taki cmentarz, gdzie zwykle jest mało ludzi i jest wiele opuszczonych i zaniedbanych grobów. Moglibyśmy je posprzątać, położyć kwiaty, zapalić znicze.
– A po co? Przecież skoro nikt nie przychodzi, to nikt i tak tego posprzątania i tych zniczy nie zobaczy – stwierdził przekornie Freddy.
W ogóle nie miał ochoty nigdzie się wybierać i próbował wymyślić jakiś pretekst, by zniechęcić innych.

– Bo to jest coś, co robimy nie na pokaz, tylko dlatego, żeby okazać pamięć tym, którzy żyli przed nami. Każdemu należy się nasza modlitwa i szacunek. Po pierwsze dlatego, że to przypomina nam, że nasze życie kiedyś też się skończy, i pomaga nam być na to gotowym, a po drugie wierzymy, że nasze modlitwy mogą pomóc duszom w czyśćcu wejść do Nieba. Szczególnie w pierwszym tygodniu listopada można za odwiedzenie cmentarza i odmówienie modlitw za zmarłych otrzymać codziennie odpust zupełny za jedną osobę zmarłą.
– No to rzeczywiście ważne – pomyślał Fryderyk.
* * *
Na starym cmentarzu było niewiele osób. Dużo opuszczonych grobów, których od lat nikt nie odwiedzał, było zasypanych liśćmi, a kilka drewnianych krzyży było już zbutwiałych.
– Czemu to takie zaniedbane i smutne? – zapytał Gienek.
– Najwyraźniej ci, którzy są tu pochowani, nie mają już nikogo bliskiego. To są bardzo stare groby i często o nich już niewielu pamięta. Ci ludzie coś kiedyś robili, mieli swoje plany, swoich znajomych, rodziny, a teraz… Tak to już jest w życiu – ksiądz dziwnie zawiesił głos.
Zapadło milczenie. Z daleka było tylko słychać krakanie gawronów.
– Ale my pamiętamy! – przerwał ciszę Gienek. – I niech ksiądz nie kracze jak te ptaki. Życie tutaj to nie wszystko. Jest życie wieczne i zmartwychwstanie! Sam ksiądz na pogrzebach czyta modlitwę: „życie się zmienia, ale nie kończy!”. I nawet jak nikt już nie pamięta, co dobrego ci ludzie w swoim życiu zrobili, to Pan Bóg pamięta i dla niego to nie jest obojętne! Dlatego posprzątamy te liście, poprawimy krzyże, zapalimy świeczki i pomodlimy się za tych wszystkich, którzy żyli kiedyś tak jak my, żeby Pan Bóg przyjął ich do Nieba.
– Dziękuję – rzekł ksiądz nieco zawstydzony. – Czasem ksiądz też potrzebuje usłyszeć Dobrą Nowinę.
– No to ja lecę kupić znicze i kwiatki, Freddy bierz grabie, a ksiądz niech poprawi te krzyże. W bagażniku powinien być młotek i gwoździe. Do roboty, bo w listopadzie wcześnie robi się ciemno – i Gienek pełen zapału i energii popędził do przycmentarnego kiosku.
– Kup zapałki – zdążył zawołać za nim Fryderyk.
– Widzi ksiądz. I to dlatego każdy potrzebuje takich przyjaciół, jak my, żeby sobie wzajemnie pomagać w smutnych momentach.

KS. PIOTR NARKIEWICZ