Moja Niedziela

3 STYCZNIA 2021 R.
II Niedziela po Narodzeniu Pańskim

Moc
słowa

SYR 24, 1-2.8-12; PS 147B; EF 1, 3-6.15-18; J 1, 1-18

Słowo może mieć moc sprawczą. Chyba najzgrabniej opisał to John L. Austin, mówiąc o „wypowiedziach performatywnych”, czyli takich, które mają wpływ na świat pozajęzykowy. Przykładem może tu być rozkaz, przysięga ślubna lub nadanie tytułu. Sakramentalne „tak” czy wojskowe „baczność!” to tylko słowa – ale ich wypowiedzenie ma dalekosiężne niekiedy skutki. Oczywiście Austin zaznaczył, że słowa te działają tylko dzięki konwencji. Inaczej mówiąc, przyrzeczenie wierności między małżonkami czyni ich mężem i żoną tylko dlatego, że w naszej kulturze tak się umówiliśmy. Dla ludzi z innego kręgu kulturowego mogą to być jedynie słowa, bez żadnej mocy sprawczej.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ Jan w dzisiejszej Ewangelii odwołuje się do takiego właśnie sprawczego Słowa – zapisuję je jednak celowo wielką literą, ponieważ myślę, że warto zdać sobie sprawę z tego, że to jedno Słowo jest poza konwencją. Jasne, wszyscy chrześcijanie „umówili się”, że będą wierzyć w Chrystusa, podobnie jak wszyscy muzułmanie uzgodnili, że ich prorokiem jest Mahomet. Ale to Słowo, o którym mówi Jan, „było u Boga” i „było Bogiem”, było Ono początkiem wszystkiego. Było zatem przed konwencją, było (i jest!) bodajże jedynym Słowem, które rozumieć możemy esencjalistycznie – jako istotę, prawdziwą treść. I to właśnie tego Słowa – przedwiecznego i jedynie prawdziwego… nie przyjęliśmy. Brzmi to jak ironia, ale chyba jest raczej wyrazem tego, czym jest człowiek. Jest to najlepszy opis naszej ludzkiej kondycji, która nie potrafi zaakceptować świata poza konwencją. To dlatego Bóg tak nas zaskakuje i bulwersuje. On jest poza społecznymi umowami i prawami.
Jego Miłość nie jest skrępowana żadną ustawą – czy nasza nie powinna się na Niej wzorować?

10 STYCZNIA 2021 R.
Święto Chrztu Pańskiego

Ten, który
wszystko już wie

IZ 55, 1-11; PS: IZ 12; 1 J 5, 1-9; MK 1,7-11

Najciekawsze w początkach działalności Jezusa jest to, że nie otrzymuje On od Boga żadnych wskazówek.
Mahomet na przykład uważał, że otrzymał wizję od swojego boga, gdy znajdował się w odosobnieniu w jaskini.
Budda doznał oświecenia, medytując. Jezus natomiast… cóż, jest pod tym względem dużo mniej interesujący. On po prostu jako Bóg (ale niekoniecznie jako Człowiek) wszystko już wie. Czy to w świątyni, gdzie jako Dziecko wyjaśnia kapłanom treść Pism, czy to na pustyni, gdzie odpowiada szatanowi, czy wreszcie podczas chrztu w Jordanie. Bóg nie przekazuje Mu jakichś specjalnych słów, którymi ma zwracać się do ludzi. Nie wyznacza Mu też misji. Po prostu nazywa Go Synem! I to nie gdzieś w odosobnieniu, ale publicznie, w obecności Jana i pewnie niemałego tłumu tych, którzy przyszli Jana posłuchać. Czy to geniusz ewangelisty był tak dalece przewidujący? Czy też – co dla chrześcijan jest aż nazbyt jasne – Jezus nie musiał, jako Syn, dostawać żadnych instrukcji. Po prostu wiedział już to, co znane było też Ojcu. A Bóg dlatego wybrał publiczne miejsce na ogłoszenie synostwa Jezusa, że zna nas i wie, że gdyby nie działał „oficjalnie”, wiarygodność Jego Syna natychmiast zostałaby podważona. Dobrze pamiętać o tym, gdy trudno nam się przyznać do tego, że jesteśmy chrześcijanami. Pomyślmy, że to nic w porównaniu z gestem, na jaki musiał zdobyć się nasz Bóg. Nie dość, że nazwał Człowieka Swoim Synem, to jeszcze Sam stał się Człowiekiem!

Jezus powołuje pierwszych uczniów.
Mozaika w Bazylice św. Piotra w Rzymie

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

17 STYCZNIA 2021 R.
II Niedziela zwykła

Znaleźliśmy?

1 SM 3, 3B-10.19; PS 40; 1 KOR 6, 13C-15A.17-20; J 1, 35-42

Wśród wielu niezwykłych momentów dzisiejszej Ewangelii jest jeden, w którym uczeń Jana Chrzciciela, Andrzej, spotyka swojego brata – Szymona Piotra. Szymon idzie gdzieś sobie – może łowić ryby? Może zająć się jakąś inną pracą? A może po prostu spaceruje.
Nie wiadomo. I oto nagle pojawia się Andrzej i mówi mu: „znaleźliśmy Mesjasza”. No dobrze, to jest mniej więcej tak, jakby dziś spotkał mnie na ulicy mój brat i powiedział: „hej, dzisiaj robiąc porządki na strychu, znalazłem oryginalne tablice z Dekalogiem” – albo coś równie nieprawdopodobnego.
Jednym słowem – potraktowałbym to jako coś, w co trudno uwierzyć. Zbawiciel nagle tutaj? Po tylu prorockich zapowiedziach, po setkach lat wyczekiwania… Tymczasem jednak Piotr idzie ze swoim bratem – jest w tym pewien rodzaj zaufania, ale też – zadufania. Widocznie obaj uznali, że to całkiem możliwe, że to właśnie oni z całego Izraela godni są zobaczyć Mesjasza. Zwróćmy zresztą uwagę na słowo, którego używa Andrzej: „znaleźliśmy” – zupełnie jakby Jezus nie był w tej relacji Osobą, lecz czymś w rodzaju cennego kamienia lub klejnotu. Nie ma tu mowy o tym, że to Jezus wybrał swoich uczniów – według nich to ONI Go znaleźli.
Ludzkie myślenie takie bywa, nic na to nie poradzimy. Ale warto pamiętać, by będąc dumnym z bycia chrześcijaninem, nie być również z tego za bardzo zadowolonym. To nie my Go znaleźliśmy, to my zostaliśmy znalezieni.

24 STYCZNIA 2021 R.
III Niedziela zwykła

W co mamy wierzyć?

JON 3, 1-5.10; PS 25; 1 KOR 7, 29-31; MK 1, 14-20

Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, woła dzisiaj Chrystus. Trochę dziwnie słyszeć te słowa, które przecież kojarzą się ze Środą Popielcową, w momencie, gdy wypowiadane są po raz pierwszy. Słyszał je mój ojciec, jego ojciec i tak dalej… przez dwa tysiące lat to samo wezwanie i popiół na głowy milionów ludzi. A dziś Święty Marek ilustruje dla nas moment, w którym to wezwanie się narodziło, w którym „czas się wypełnił”. Kiedy wydaje mi się, że Kościół to tylko rytuał, że jego jedyna siła to inercja, która powoduje, że wciąż trwa przy swoich przestarzałych poglądach, muszę przypomnieć sobie to zdanie właśnie, które Jezus powiedział, ZANIM zaczęło się chrześcijaństwo.
Zanim ogłosił nam, że jest Synem Bożym, zanim zapowiedział mękę i dokonał jej, zanim powołał Szymona, Andrzeja i Jakuba. Ewangelia zaczęła się przed Kościołem i została ogłoszona jako ten moment, w którym czas się wypełnił. Jasne, że wciąż przychodzą nowe pokolenia, ale ten czas wypełnił się również dla nich. I jako chrześcijanie mamy obowiązek to powtarzać – nie dlatego, że tak nas nauczono, ale dlatego, że wierzymy, że w tym momencie wieczność wkroczyła w dominium przemijalności. Dlatego w powtarzalności liturgii i czytań nie ma nudy – to raczej nieustające przypomnienie, że jak powiada Święty Paweł – „przemija postać tego świata”. Ale Chrystus nie przemija.

31 STYCZNIA 2021 R.
IV Niedziela zwykła

Czego chcesz od nas?

PWT 18, 15-20; PS 95; 1 KOR 7, 32-35; MK 1, 21-28

W synagodze znajdował się człowiek opętany przez ducha nieczystego… Ten obrazek jest niepokojąco wręcz aktualny. Można by powiedzieć, że i dziś w kościele znajduje się niejeden taki człowiek – ale jeśli wystarczająco uważnie się przyjrzeć, to każdy może tak o sobie powiedzieć. Różne duchy nieczyste pętają nas w taki czy inny sposób. I dotyczy to nie tylko ludzi w Kościele, ale również wszystkich pozostałych. I dlatego tak powszechny jest wielki krzyk, który słyszymy teraz niemal na każdym kroku: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku?”.
Czego chcesz od nas, od naszych technologii, od naszych problemów i nałogów, od naszego stylu życia i od naszych pieniędzy? Czego Ty chcesz i jak to w ogóle jest możliwe, że możesz chcieć? „Chcenie” to przecież domena człowieka, to nasz przywilej… Tyle krzyku. Czy nie trzeba nam więcej słuchać tego, co On nam mówi? Bo Chrystus odpowiada nam zawsze miłością, ale żeby miłość została usłyszana, potrzebuje ciszy. Obyśmy więc najpierw nie musieli usłyszeć od Niego stanowczego „Milcz!”.

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI