Kościół w trakcie przeprowadzki?

Sytuacja zmieniła się z dnia na dzień. Jeszcze nie tak dawno papież Franciszek wzywał,
by Kościół wychodził na peryferia. Dziś, chcąc nie chcąc, ten Kościół sam na peryferiach
się znalazł i z tej perspektywy doskonale widać, że papieskie wezwania do tego,
by nie zamykać się we własnym kręgu i nie tworzyć murów podziału, były proroczymi.

KS. RAFAŁ KOWALSKI

Wrocław

Ważnym zadaniem chrześcijan
według Franciszka ma być
kruszenie murów podziału

UNSPLASH/KOLAŻ MWM

Kilkanaście lat temu ukazało się polskie tłumaczenie książki Chrisa Lowneya pt. Lider – papież Franciszek. Autor przytacza świadków posługi duszpasterskiej w Argentynie przyszłego biskupa Rzymu. Opowiadają oni o okolicznościach powstania w Buenos Aires nowej parafii, której proboszczem został ojciec Bergoglio.
Sporządził on szkic okolicy, podzielił go na małe sektory i przydzielił każdy z nich jednemu z seminarzystów, którzy na ochotnika zgłosili się do nowego zadania. Co mieli robić? Pobrudzić sobie nogi. Mieli chodzić po ulicach, spotykać się z ludźmi tam, gdzie oni żyją. Proboszcz mówił tak: „Wejdźcie do swojej dzielnicy i chodźcie po niej, nie strzyżcie swoich owieczek, spotykajcie się z nimi, odwiedźcie ubogich, zatroszczcie się o ich potrzeby, bo nie znajdzie się rozwiązania problemów duszpasterskich, siedząc za biurkiem”.
Parafia rozrastała się w takim tempie, że wkrótce została podzielona na trzy mniejsze, które działają do dziś.
Wyrażenie „Nie strzyżcie owieczek” – jak tłumaczy jeden z seminarzystów, którzy brali udział w tej akcji – można oddać wezwaniem: „Nie spijajcie śmietanki”, tzn. nie zadowalajcie się leniwym zbieraniem tego, co pływa po powierzchni. Bergoglio nalegał, by studenci teologii udawali się w weekendy do biednych dzielnic, by tam uczyć dzieci religii. Miał mówić przy tym, że jeśli ktoś potrafi prawdy katechizmowe ująć tak prosto, by zrozumiało je dziecko, jest mądrym człowiekiem. Przyszły papież miał już wówczas świadomość, że konserwuje się nie przez namiętną obronę stanu posiadania, ale tylko i wyłącznie przez pomnażanie.
Krusz mury w mieszkaniu
Idea konserwowania przez pomnażanie znalazła swój wyraz w wyzwaniach, jakie Franciszek postawił Kościołowi już na początku swojego pontyfikatu. Na czoło wysuwał się apel o tzw. nawrócenie pastoralne wszystkich wspólnot działających w parafiach.
W praktyce miało to uruchomić proces przekształcania Kościoła we wspólnotę wyruszającą w drogę, która skraca dystans, przyjmuje innych takimi, jakimi są, i towarzyszy im w codzienności. Początkowo wydawało się jasne, gdzie znajdują się obszary, w których Franciszek chętnie widziałby swoich misjonarzy. Mówi o tym dokument końcowy V Ogólnej Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów, szerzej znany jako Dokument z Aparecidy, który – zdaniem wielu – stanowi klucz do zrozumienia nauczania i pontyfikatu papieża z Argentyny. Posyła on Kościół do tych, którzy mają oblicze ubogich i wykluczonych, do: migrantów, ofiar przemocy, uchodźców, ofiar handlu ludźmi, osób chorych, uzależnionych od narkotyków, w podeszłym wieku, młodych chłopców i dziewczyn, którzy stali się ofiarami prostytucji, pornografii i przemocy, źle traktowanych kobiet, ludzi niepełnosprawnych czy bezrobotnych. Wszędzie tam Kościół miał przyjmować tych, którzy zostali odrzuceni, i towarzyszyć im w środowiskach, w których żyją.
To były swoistego rodzaju peryferia – miejsca położone daleko od centrum, mniej ważne, a często i zupełnie ignorowane. Wyjście do nich nie miało sprowadzać się do czasowego pobytu w celu niesienia doraźnej pomocy, ale na stałej obecności. Naczelnym zadaniem chrześcijan miało być budowanie mostów, kruszenie murów w sercu i na ziemi, likwidowanie barier i tworzenie świata, w którym nie byłoby podziałów na „my” i „oni”.
Z czasem do tych obszarów, w których Franciszek chciał widzieć Kościół kruszący mury, towarzyszący i skracający dystans dołączyły osoby rozwiedzione żyjące w ponownych związkach, a mówiąc szerzej – wszyscy, którym ze względu na ich sytuację daje się odczuć, że są dyskryminowani i odsuwani od udziału w życiu wspólnoty.
Przykro to stwierdzić, ale adhortacja Amoris laetitia, która została zredukowana do jednego przypisu, rozważanego i szeroko komentowanego w mediach, w przynajmniej kilkunastu miejscach zachęca do realizowania tzw. „duszpasterstwa więzi”, które byłoby pełne miłości, duszpasterstwa zawsze gotowego zrozumieć człowieka, przebaczyć mu, towarzyszyć, czekać, a przede wszystkim (uwaga!) włączać.

Papież wyraźnie podkreśla, że horyzont działań ludzi Kościoła powinna wyznaczać „logika integracji”, pozwalająca doświadczyć wszystkim, że Kościół jest matką, która zawsze przyjmuje człowieka, troszczy się o niego z miłością i wspiera na drodze życia. Zaleca przy tym unikanie osądów, które by nie uwzględniały złożoności sytuacji oraz cierpienia ludzi z powodu stanu, w jakim się znaleźli.
Ojciec Święty podkreśla, że w posłudze duszpasterskiej chodzi o włączenie (włączenie, a nie wykluczenie!) wszystkich i o pomoc w znalezieniu każdemu jego sposobu uczestnictwa we wspólnocie kościelnej, aby czuł się przedmiotem niezasłużonego, bezwarunkowego i bezinteresownego miłosierdzia.
W ten sposób Franciszek dał sygnał, że wezwań do wyjścia na peryferia nie należy rozumieć jedynie w kategoriach geograficznych, jako gotowości wychodzenia poza granice regionów czy krajów, ale zdecydowanie bardziej w kategoriach egzystencjalnych i mentalnych.
Istnieją bowiem peryferia – pisze Ojciec Święty w encyklice Fratelli tutti – znajdujące się blisko nas, w centrum miasta, lub we własnej rodzinie.
Dlatego ludzi Kościoła ma cechować zdolność do poszerzania swojego kręgu i docierania do tych, których na pierwszy rzut oka nie postrzegają jako należących do swojego świata zainteresowań.
Trudno w tym kontekście nie usłyszeć słów: „każdy brat cierpiący, opuszczony lub lekceważony jest egzystencjalnym cudzoziemcem, nawet jeśli urodził się w tym samym kraju”.
Trudno zbyć milczeniem Franciszkowe spostrzeżenie o „ukrytych uchodźcach”, do których zalicza on wszystkich traktowanych w społeczeństwie i w rodzinach jak „ciała obce”. I wcale nie chodzi jedynie o to, by się tymi ludźmi zaopiekować, ale by ich włączyć do naszych wspólnot, począwszy od rodziny, a na parafii skończywszy, tak aby mogli czuć się zauważeni, potrzebni i aktywnie w nich działali.
Żeby nie było za późno
Jak już zauważyliśmy, peryferia to w myśl definicji słownikowej dzielnice miasta położone daleko od centrum.
Ogłaszając Rok Miłosierdzia, Franciszek wiele razy przywoływał 25. rozdział Ewangelii św. Mateusza i scenę Sądu Ostatecznego. Wskazywał przy tym, że wyjście do ludzi głodnych, obcych, chorych, więźniów, słabych, potrzebujących pomocy, odrzuconych i pogardzanych nie jest dodatkiem do misji Kościoła, ale jej absolutnym fundamentem.
W przeciwnym wypadku – zdawał się przestrzegać papież – Kościół zamknięty w swoim kręgu i skupiający się jedynie na sobie nie będzie nikomu potrzebny.
Ojciec Święty wyraźnie dawał do zrozumienia, że ten, kto wznosi mur, także z zamiarem samoobrony przed wszystkim, co znajduje się poza jego terytorium, stanie się ostatecznie niewolnikiem w obrębie zbudowanych przez siebie ograniczeń. W ten sposób Kościół może zostać sam w spokojnej i bezpiecznej dzielnicy, jednak daleko od centrum, w którym toczy się życie współczesnego człowieka.
Kiedy zagłębimy się w papieskie rozważania spisane po synodzie poświęconym młodzieży i dotrą do nas słowa, iż „znaczna część młodych ludzi z różnych przyczyn niczego już nie oczekuje od Kościoła, ponieważ nie uważa go za znaczący dla ich życia”, i dlatego proszą oni Kościół, by ich „zostawił w spokoju, ponieważ odczuwają Jego obecność jako uciążliwą, a nawet irytującą”, i kiedy przywołamy sceny, których byliśmy świadkami chociażby na wrocławskim Ostrowie Tumskim w czasie protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w ostatnich dniach października, odpowiedź na pytanie: gdzie są owe peryferia, na które papież nas wysyła?, wcale nie jest już taka oczywista.
Może się okazać, że życie realnych ludzi z ich problemami i radościami toczy się w centrum, a Kościół przeprowadził się daleko na peryferia, jednak odgrodzony od wszystkich murem pozostał tam sam.