MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Codzienne wyzwanie

Ostatnio, kiedy ktoś ze znajomych pytał, co u mnie, zwykłam odpowiadać, że dużo się dzieje, że jakoś szybko dni uciekają, że na wszystko brakuje czasu i że tych spraw jest tyle, że trudno ogarnąć. Dodawałam jeszcze np. „taki szalony ten listopad”. Nie wiem, być może Ksiądz też tego doświadczył, może czytający ten list odnajdą w tym kawałek siebie.
Często narzekam na tempo życia i na to, że cały czas są jeszcze sprawy zaległe. Pamiętam, że kiedy pracowałam w Radio Rodzina, ks. Aleksander Radecki mówił w jednym z wywiadów, że fatalnie jest budzić się rano i już być „do tyłu”, już być spóźnionym. Ja tak mam i potwierdzam: to dramat mojej codzienności. I na nim właśnie skupiałam się, odpowiadając na banalne pytanie „co tam?”. Efekt był taki, że zazwyczaj rozmówca opowiadał podobną relację i wspólnie biadoliliśmy nad tym, jak to tempo życia nie pozwala nam żyć… I tak się wzajemnie nakręcaliśmy w narzekaniu. Uświadomiłam to sobie podczas jednego ze spotkań w ramach niedawnych renowacji misji w naszej parafii. Konferencja była poświęcona tematowi błogosławieństwa – także tego w naszym codziennym życiu. Była więc mowa m.in. o naszym nastawieniu do świata i do każdego kolejnego dnia. Dotarło do mnie, że ani razu podczas tych rozmów o szybkości życia nie było we mnie wdzięczności. Za co? Chociażby za to, że mam siłę i zdrowie, by przeżywać w tym tempie kolejny dzień! Za to, że ostatecznie wiele spraw kończy się pozytywnie i że wokół jest wciąż tylu życzliwych ludzi, że Pan Bóg obficie mi błogosławi.
Myśląc o tym felietonie, znalazłam genialnie pasujące do tematu słowa śp. ks. Piotra Pawlukiewicza: „Nie narzekaj na budzik, który odzywa się tego ranka, bo to oznacza, że żyjesz…!”. O tak! Bardzo mi teraz potrzeba takiego nastawienia. Tym bardziej, im więcej na zewnątrz pośpiechu, szarości i jesiennej melancholii. Być wdzięcznym i nie narzekać – takie codzienne wyzwanie.